Piraci, żaglowce, krakeny, tropikalne wyspy, rum i skarby - mieliśmy okazję zanurzyć się na trochę w świecie gry Risen 2: Mroczne Wody. Oto nasze wrażenia z tej podróży.
Materiał poglądowy otrzymaliśmy zacny, bo dane nam było śledzić całe zawiązanie fabuły i dogłębnie zwiedzić pierwszą wyspę. Dzięki temu możliwe było przeanalizowanie mechaniki, ocenienie zmian w interfejsie, zbadanie złożoności misji i docenienie głównej linii fabularnej w grze Risen 2: Mroczne Wody. Wydawca i twórcy po prostu nie bali się pokazać sporej części gry - i w sumie mieli ku temu powody, bo jest się czym chwalić. Za to zabroniono dziennikarzom pstrykania własnych fotek i nagrywania filmów, w sumie też nie bez powodu, bo to wczesny build. Całość materiału graficznego, którym okraszony jest ten artykuł pochodzi więc z oficjalnych zestawów dla prasy. Po tych wyjaśnieniach, przejdźmy do naszych spostrzeżeń.
Nagły przeskok technologiczny to chyba jedyny poważny zgrzyt w kwestii świata przedstawionego w grze Risen 2: Mroczne Wody. Jakby tego twórcy nie tłumaczyli, różnica jest na tyle duża, że ciężko uwierzyć, iż pomiędzy pierwszą a drugą częścią serii Risen upłynęło w owym świecie tak mało czasu. Za to zysk z owej zmiany jest taki, że wreszcie otrzymaliśmy rozbudowaną grę cRPG osadzoną w pirackich klimatach, choć w świecie innym niż nasz, więc bez karaibskiej geografii. Inna sprawa, że hiszpańskie nazwiska, specyfika strojów, broń kształt okrętów - ogólnie niemal wszystko odwołuje się do okresu podbojów kolonialnych i do pirackich legend Nowego Świata. Gdzieś w tle jest oczywiście to, co stanowi kontynuację opowieści z Risen: zniszczony Stary Świat, Tytani i te sprawy. No i nasz bohater pod piracką przepaską skrywa oko zniszczone przez kontakt z pewnym artefaktem....
Jest jeszcze inny przeskok technologiczny: od strony graficznej Risen 2: Mroczne Wody jest o wiele lepiej dopracowaną i dopieszczoną grą, niż wszystko, co dotąd wyszło spod ręki pracowników Piranha Bytes. Oczywiście, odstaje nieco od topowych pod tym względem gier cRPG, ale na pewno nie jest tak zacofany, jak był Risen w momencie premiery. Postęp jest też widoczny w podejściu do interfejsu. Nie udostępniono odpowiednich obrazków, więc musicie uwierzyć na słowo - to krok milowy. Praktycznie do wszystkich ważnych ekranów możemy dostać się poprzez system zakładek. Przeskakujemy z ekwipunku do rozwoju postaci a potem do dziennika jednym kliknięciem. Piranie chyba wreszcie zrozumiały, co utrudnia ludziom grę na konsoli i tym razem nawet pecetowcy skorzystali na multiplatformowości...
Sporo pracy włożono w mechanikę rozwoju naszego bezimiennego bohatera. Oczywiście w dalszym ciągu potrzebujemy nauczycieli i solidnej kasy na wykupienie rozmaitych umiejętności, ale reszta zasad przeszła w Risen 2: Mroczne Wody sporą ewolucję. Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak poziom doświadczenia. Po prostu zbieramy sławę za wykonywanie misji i zabijanie stworów. Ta pula służy nam do wykupywania (bez nauczycieli) głównych współczynników. Jest ich pięć i niezbyt przypominają kanon cRPG: broń biała, broń palna, wytrzymałość, spryt i voodoo. Każdy współczynnik ma swoje pochodne, czyli talenty, no i oczywiście powiązane umiejętności. Tych ostatnich właśnie uczymy się od trenerów, ale nie wystarczy ich opłacić, musimy też spełnić bazowe wymagania, czyli mieć współczynnik na odpowiednio wysokim poziomie. System jest przejrzysty i pozwala nam rozwijać bohatera w zupełnie dowolny sposób.
Na pewno spore znaczenie mieć będzie rzemiosło. Póki co nie było okazji poszaleć, ale po ilości receptur widać, że z czasem może być to jeden z kluczowych elementów gry Risen 2: Mroczne Wody. Zwłaszcza, że taki grog na przykład potrzebny jest do utrzymania załogi w dobrej formie - a dorobimy się z czasem i własnej załogi!
Oprócz pędzenia alkoholu z trzciny cukrowej i ziela tworzyć też można broń - zarówno białą jak i palną. Nowością są też przedmioty legendarne, taki ukłon w stronę pirackich opowieści o skarbach. Jest na nie miejsce w osobnej zakładce, bo mają wpływ ogólny, nie trzeba się w nie ekwipować. Będąc już przy ekwipunku: zapomnijcie o kwadratowych okienkach. Podobnie jak w wielu innych grach cRPG zrezygnowano z nich na rzecz odpowiednio sortowanych list. Jednym z największych udogodnień jest kwestia wszelakiej żywności. Dalej pieczemy mięsa i zbieramy owoce, ale teraz wszystko to trafiając do naszego ekwipunku zamienia się na "zapasy".
Jeśli idzie o fabułę i kwestię misji, gra Risen 2: Mroczne Wody wielkich zmian w stosunku do piraniowego kanonu nie wnosi. Wciąż możemy zadania ukończyć na kilka sposobów, a część głównego wątku obraca się dookoła zdobywania zaufania u jakiejś grupy osób. Na początek są to piraci, posiadający pewne cenne informacje. By do nich trafić, zrzekamy się oficjalnie chodów w inkwizycji, zdajemy swoje ciuszki i upodabniamy się do klasycznego chłystka wyjętego spod prawa. Na pierwszej wyspie towarzyszy nam przez większość czasu córka jednego ze sławnych pirackich kapitanów (dla wtajemniczonych: to oczywiście Patty, córka Stalowobrodego, ale z mocno zmienionym emploi). Przy nastawieniu na dużo wspólnego biegania, konieczne było poprawienie algorytmów działania towarzyszy - i jak na razie można stwierdzić, iż się to udało.
Znany z pierwszej części system walki przeszedł drobne modyfikacje. Okazuje się, że mechanika idealnie wpasowała się w fechtunek wszelkimi szpadami i podobną bronią. Rozpoznanie stylu walki przeciwnika i dopasowanie się do do jego potencjalnych sekwencji ciosów jest kluczem do zwycięstwa. Kolorytu dodają wszelkie nieczyste zagrania, od kopniaków począwszy, poprzez rzut kokosem w głowę, na sypaniu piaskiem po oczach skończywszy. Goniąc za popularnym trendem, twórcy gry Risen 2: Mroczne Wody dodali sekwencje finiszerów w zwolnionym tempie. Niestety, ze względu na lekkie graficzne zacofanie technologiczne, nie są one tak widowiskowe jak u konkurencji...
Jeśli lubicie podejście ekipy z Piranha Bytes do tworzenia cRPG (i przy okazji wybaczacie im pewne słabości), na pewno się nie zawiedziecie. Nie zawiodą się też pewnie osoby, które lubią pirackie klimaty, bo tych będzie tu na pęczki. Risen 2: Mroczne Wody to niejako mieszanka "oldschoolowych" rozwiązań, dość nowoczesnego interfejsu i soczystego języka z kilkoma butelkami karaibskiego rumu... me gusta.