Duch to według powszechnych wyobrażeń emanacja osoby zmarłej. Z reguły nikomu nie spieszy się na tamten świat, ale Duchami w jakie można wcielić się w Ghost Recon: Future Soldier chciałby zostać każdy.
Duch to według powszechnych wyobrażeń emanacja osoby zmarłej. Z reguły nikomu nie spieszy się na tamten świat, ale Duchami w jakie można wcielić się w Ghost Recon: Future Soldier chciałby zostać każdy.
Jak zabrać się za opisywanie nowej odsłony Future Soldier? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, ponieważ jak na przedstawiciela strzelanin jest ona imponująco rozbudowana. Kampania, horda, multiplayer, możliwości taktyczne, zróżnicowane klasy, ekwipunek przyszłości, modyfikacja broni, obsługa kontrolerów ruchu, wreszcie zagadnienie autentyczności to tylko najważniejsze kwestie, o których wypada wspomnieć. Żeby jak najlepiej przybliżyć Wam to, co dzieło ekipy Red Storm ma do zaoferowania, przygotowaliśmy Tydzień z Ghost Recon: Future Soldier, czyli serię artykułów, w której wielu wspomnianym elementom poświęciliśmy oddzielne teksty. Dlatego w recenzji skoncentrujemy się głównie na interesujących mechanizmach rządzących rozgrywką i ogólnych wrażeniach, które, nie ukrywam, są bardzo pozytywne.
Uwierz w Duchy
Nowa pozycja spod znaku Toma Clancy’ego to, tak jak w przypadku poprzednich odsłon cyklu, shooter z widokiem zza pleców kierowanej postaci, w którym ogromny nacisk położono na pozostawanie w ukryciu, taktykę, a ponad wszystko na drużynową współpracę. Te trzy elementy stanowią trzon rozgrywki w każdym z dostępnych trybów, tak sieciowych jak i przeznaczonej dla samotnika kampanii. I nie, nie powtarzam tu jedynie zgrabnych sloganów wymyślonych przez marketingów – po niemal 30 godzinach spędzonych z Ghost Recon: Future Soldier z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że kooperacja rzeczywiście jest nie tyle opcją, co warunkiem sukcesu.
Zacznijmy od fabuły, która przenosi nas w nieodległą przyszłość i wciska w kamasze członka super tajnej amerykańskiej jednostki do działań specjalnych o kryptonimie Ghost Recon. Wydawać by się mogło, że wspierane najnowocześniejszymi osiągnięciami technologii wojskowej Duchy są nieuchwytne i niepokonane. Tymczasem czterech z nich ginie w trakcie misji okrutną śmiercią, spaleni żywcem po wybuchu brudnej bomby w samochodzie-pułapce. Dla dowództwa amerykańskiego jest to podwójny cios. Po pierwsze w jednej chwili stracili całą grupę swoich najcenniejszych ludzi. Po drugie okazało się, że nieznana osoba bądź organizacja jest w posiadaniu nowoczesnej broni chemicznej i nie waha się robić z niej użytku. Kiedy CIA wpada na trop kartelu, który mógł brać udziału w przerzucaniu bomby, druga drużyna Ghost Recon zostaje wysłana do Ameryki Południowej, by przeprowadzić rozpoznanie. Tyle tytułem wprowadzenia.
Kampania na cztery fajery
W przypadku gier nastawionych na rozgrywkę online kampania dla samotników odgrywa drugorzędną rolę, a czasem ma się wręcz wrażenie, że dodana jest na siłę. Future Soldier dowodzi jednak, że wcale tak być nie musi. Tryb fabularny to bite 12 godzin, w czasie których wcielamy się w Kozaka, żółtodzioba wśród Duchów, w dodatku posiadającego rosyjskie korzenie, o czym przypominają mu od czasu do czasu koledzy z drużyny. Nowicjusz wraz z doświadczonymi Pepperem, 30k i Bonesem zamachowców tropić będzie w południowoamerykańskich favelach, na spalonej słońcem afrykańskiej pustyni, w pakistańskich miastach, na kole podbiegunowym i mnóstwie innych lokalizacji na terytorium Federacji Rosyjskiej, łącznie z Kaliningradem.
Różnorodność lokacji idzie w parze ze zróżnicowaniem zadań, jakie stawiane są przed oddziałem Ghost Recon. Oczywiście na pierwszym miejscu pozostaje dyskretne przenikanie na tereny kontrolowane przez nieprzyjaciela, w czym bardzo pomaga kamuflaż optyczny. Scenarzyści wyszli jednak poza prosty schemat: wejdź niezauważonym, zlikwiduj/wysadź/wykradnij (niepotrzebne skreślić) i wycofaj się po cichu. Tak jak sytuacja na polu walki, również i cele misji Duchów zmieniają się dynamicznie. Dlatego też w grze nie brakuje momentów, kiedy żołnierze przyszłości muszą zrezygnować z subtelnych działań i polegać na sile ognia. Takie nieoczekiwane zmiany tempa budują napięcie i podnoszą poziom adrenaliny. Chaos na ekranie jest momentami wręcz nieprawdopodobny i trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie tak musi wyglądać piekło prawdziwego pola walki.
Autentyzm, głupcze!
I tym oto sposobem płynnie przeszliśmy do zagadnienia autentyczności Ghost Recon: Future Soldier. Podkreślam, że nie chodzi tu o realizm, o który trudno w grze prezentującej wizję przyszłości, ale zgodny z rzeczywistością obraz wojny. Tak rozumiany autentyzm w Ghost Recon: Future Soldier jest wszechobecny. Przejawia się we wspomnianej już nieprzewidywalności kampanii, ale też w mocnych scenach egzekucji ludności cywilnej, na które patrzymy z zaciśniętymi zębami wiedząc, że wobec przewagi liczebnej napastników nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Warto zwrócić też uwagę na to, że praktycznie każdego wroga eliminuje się jednym, góra dwoma pociskami. Podobnie jest z członkami drużyny Ghost Recon, którzy pomimo przewagi technologicznej są tylko ludźmi i powalić ich może nawet pojedynczy celnie wymierzony strzał snajpera. Największe wrażenie robi jednak obserwowanie zachowań samych Duchów.
Każda czynność jaką wykonują główne postacie, od gestykulacji w czasie rozmowy po wślizg za osłonę wyglądają dokładnie tak, jakby wykonywali je ludzie z krwi i kości. Do tego dochodzą takie smaczki jak widok naszych towarzyszy kulących się pod ogniem zaporowym albo różne warianty rzucania się na ziemię. Wbrew temu co zobaczyć możemy w wielu innych produkcjach wojennych, obładowany kilkudziesięcioma kilogramami ekwipunku żołnierz nie padnie z biegu prosto na glebę, bo to skończyłoby się dla niego co najmniej kilkoma złamaniami. Dla wytracenia impetu musi on najpierw opaść na kolana i tutaj właśnie tak to wygląda.
Po konsultacjach z byłymi SEAL-amiUbisoft zmodyfikował również sposób dowodzenia drużyną, dzięki czemu Future Soldier jeszcze bardziej zyskał na autentyczności. W przeciwieństwie do Advanced Warfighter nie ma możliwości wydawania bezpośrednich rozkazów. Zamiast tego swoim towarzyszom wyznacza się wrogów do zlikwidowania. Kiedy Duch weźmie już wskazany cel na muszkę wykonać można strzał synchroniczny, powalając kilku rywali jednocześnie. Świetne rozwiązanie dzięki któremu czujemy się członkiem grupy, a nie tylko graczem sterującym nierozgarniętymi podopiecznymi, którzy nie wiedzą gdzie mają iść, w którym miejscu się zatrzymać i kiedy otworzyć ogień.
Gadżety i pistolety
Paradoksalnie oddaniu realiów pola walki nie szkodzi obecność futurystycznego ekwipunku wykorzystywanego przez jednostkę Ghost Recon. Duża w tym zasługa projektantów gry, którzy nie dali się zbytnio ponieść wyobraźni i polegali głównie wynalazkach i gadżetach, które istnieją już w tej chwili lub pojawią się lada moment. Stąd też Duchów nie mają do dyspozycji ani statków kosmicznych, ani teleportów, na ich stanie są za to drony zwiadowcze, kamuflaż optyczny i wszelkiej maści czujniki ruchu. Na tle tego dość standardowego wyposażenia wyróżnia się Ogar – czworonożny robot bojowy z zamontowanym na grzbiecie moździerzem i wyrzutnią rakiet. Wątpię czy amerykańska czy jakakolwiek inna armia świata zamierza wprowadzić podobne machiny, ale obejrzenie takiego cacka w akcji dzięki Future Soldier może sprawić, że generalicje zweryfikują swoje plany.
Również bronie to w przeważającej mierze modele, które już w tej chwili sprawdzić można w grach traktujących o współczesnych konfliktach, z tym że tutaj każdy egzemplarz jest w pełni modułowy, a co za tym idzie można go poddać daleko idącym modyfikacjom. Przed każdą misją lub rozgrywką wieloosobową przejść można do trybu o nazwie Gunsmith, za sprawą którego każdą z 52 dostępnych broni rozłożymy na części pierwsze i dostosujemy do własnych potrzeb. Jesteście przywiązani do swojego SCAR-a, ale boicie się, że jego siła ognia nie wystarczy w następnej misji? Nie przejmujcie się, wystarczy zamontować w nim dłuższą lufę, usprawniony celownik optyczny, pełną kolbę, chwyt rozkładający się w dwójnóg, do tego powiększony magazynek oraz wydajniejszy system odprowadzania gazów i problem rozwiązany.
Jeżeli szkoda Wam czasu taką dłubaninę, modyfikacje zostaną dobrane automatycznie na podstawie tego czy preferujecie mobilność, siłę ognia, skuteczność na dystans albo niewielki odrzut broni. Ponadto Gunsmith ma funkcjonować również jako oddzielna aplikacja na urządzeniach mobilnych i komputerach, więc zabawę w rusznikarza będzie można uskuteczniać w dowolnym miejscu i każdym momencie, a efekty naszej pracy zostaną automatycznie przeniesione do gry.
Każdy element wyposażenia i uzbrojenia połączony jest z Cross Comem, czyli systemem łączności, którego najbardziej widocznym elementem jest monokl na lewym oku członków Ghost Recon. Urządzenie to wykorzystuje elementy rzeczywistości rozszerzonej i wszystkie ważne informacje na temat sytuacji na polu walki pokazuje bezpośrednio w zasięgu wzroku. Dzięki niemu nie tylko stale kontrolujemy zapas amunicji, ale wiemy też gdzie są nasi towarzysze, bo nawet kiedy kryją się w innym pomieszczeniu, komputer „dorysowuje” dla nas zarysy ich postaci. W ten sam sposób drony przekazują dane o pozycji wroga. Także istotne miejsca takie jak punkty kontrolne czy posterunki oznaczone są ikonkami, które zdają się unosić w powietrzu.
Duchy w sieci
Ghost Recon: Future Soldier może zapewnić sporo rozrywki dla samotników, ale swój prawdziwy potencjał pokazuje dopiero po połączeniu siecią. Dzięki dobrodziejstwu łącz internetowych wraz z trzema innymi graczami pokonać można całą kampanię. Emocji jest w takim wypadku jeszcze więcej niż w singlu, głównie dlatego, że sporym wyzwaniem okazuje się koordynacja działań. Za to zsynchronizowany strzał w cztery cele jednocześnie powoduje taką euforię, że zapomina się o wcześniejszych nieporozumieniach. Następny w kolejce jest tryb o nazwie Partyzant, czyli wariant popularnej hordy. Tutaj jednak poza eliminowaniem kolejnych fal przeciwników trzeba jeszcze wykonywać dodatkowe zadania, takie jak obrona posterunku czy anteny nadawczej. Wraz z postępami w grze każdy z członków drużyny otrzymuje możliwość wezwania dodatkowego wsparcia takiego jak radar, nalot czy całkowita niewidzialność.
GramTV przedstawia:
Są wreszcie cztery tryby, w których na pierwszy plan wysuwa się rywalizacja pomiędzy Duchami i ich rosyjskim odpowiednikiem, Bodrakami. W czasie testów zdecydowanie najpopularniejszym okazał się Konflikt, na pierwszy rzut oka zbliżony do team deatchmatch. Zwycięstwo w nim nie zależy jednak od liczby fragów, a liczby wykonanych zadań, które losowo zleca dowództwo. Może to być obrona miejsca, gdzie zrzucone ma zostawać zaopatrzenie, wyeliminowanie konkretnego członka wrogiej drużyny czy wysadzenie emitera EMP. Kolejny tryb to Sabotaż, w którym obie drużyny walczą o bombę walizkową, którą muszą zdetonować w bazie swoich adwersarzy. Z kolei w Wabiku atakujący muszą zdobyć wyznaczone cele, ale tylko jeden z nich jest prawdziwy, a pozostałe są atrapami odwracającymi ich uwagę. Natomiast ostatni wariant potyczek sieciowych to Oblężenie, w którym nie ma odrodzeń, a runda kończy się eliminacją jednej z ekip.
Do ogólnej puli punktów zdobywanych przez drużyny w każdym z trybów wliczają się także te zdobyte za działania zespołowe. Zalicza się do nich ujawnianie pozycji nieprzyjaciela, osłanianie kolegi wykonującego cel zadania czy udane hakowanie Cross Comu. W rozgrywkach sieciowych można bowiem unieruchomić przeciwnika paralizatorem, a następnie wydobyć z jego komputera dane. Naprawdę trudno o większe upokorzenie. Co istotne, działania wspierające własną drużynę bardzo opłacają się osobie, która je wykonuje. Weźmy na przykład wsparcie wywiadowcze – jeżeli nasz czujnik wykryje przeciwnika, który dzięki temu zostanie zabity, to na konto egzekutora wpadnie 50 punktów doświadczenia, podczas gdy na nasze aż 300. Taka zachęta zazwyczaj skutecznie zachęca do trzymania się w grupie i podejmowania wspólnych akcji. Zresztą i tak jest to jedyna recepta na sukces. Samotne wilki szybko padają ofiarą lepiej zorganizowanych rywali. Współpraca albo śmierć – im szybciej gracze dojdą do takiego wniosku tym lepiej dla nich i ich drużyn.
Wspomniane punkty doświadczenia pozwalają odblokować ekwipunek dla klasy, w którą aktualnie się wcielamy. Tych jest trzy i każda znacząco różni się od pozostałych. Szturmowiec jako jedyny odłoguje LKM-y, które potrafią przygwoździć przeciwnika, saper obsługuje urządzenia wywiadowcze, a zwiadowca ma wyłączność na korzystanie z kamuflażu optycznego. Na szczęście ten ostatni atut nie może być nadużywany, bo działa tylko kiedy żołnierz pozostaje w bezruchu, a rozgrywka oparta na zadaniach rozrzuconych po całej mapie wymusza częste przemieszczanie. Pierwsze godziny spędzone na potyczkach w sieci pokazały, że klasy są dobrze zbalansowane i każda znajduje swoich zwolenników.
Niestety nie wszystko w multiplayerze zachwyca. Rozczarowują nieco mapy, które są świetnie zaprojektowane, ale jednak mało różnorodne, bo ulokowano je głównie w industrialnych lokacjach. Gdzie się podziały tereny Arktyki, kaukaskie wsie i afrykańskie piaski, które przemierzaliśmy w kampanii? Te pierwsze wrócą w postaci DLC, które zapowiedziano na wakacje, zapewne z innymi będzie podobnie. Boli też ograniczenie członków drużyny do sześciu osób w recenzowanej wersji na Xboksa 360. zwłaszcza, że grupa uderzeniowa sił specjalnych to zwykle dwa czteroosobowe zespoły. Na koniec zostawiłem najpoważniejsze zastrzeżenie – stanowczo zbyt często w czasie zabawy zdarzały się lagi i utrata połączenia z serwerem. Grę testowałem jednak jeszcze przed premierą i wierzę, że Ubisoft upora się z tymi usterkami do czasu, kiedy Future Soldier trafi na półki sklepowe.
Naprawić nie uda się już raczej oprawy graficznej, która stoi tylko na dobrym poziomie, a przez to odstaje nieco od świetnej całości. O ile modele kluczowych postaci i ich animacje wykonano z wielką dbałością o szczegóły, to przeciwnicy i elementy otoczenia nie powalają jakością tekstur. Niezbyt spektakularnie prezentują się też wybuchy i ogień. O wiele bardziej przyłożono się do oprawy dźwiękowej. Odgłosy strzałów i okrzyki brzmią bardzo realistycznie, a subtelna muzyka w tle uprzyjemnia momenty, kiedy odpoczywamy od wojennego zgiełku.
Tych Duchów nie trzeba się bać
Chociaż mamy dopiero połowę 2012 roku, debiutujący na dniach Ghost Recon: Future Soldier już teraz pozwoli nam przekonać się, jak w przeciągu kilku lat postęp technologiczny odmieni współczesne pole walki. A przy okazji wniesie bardzo potrzebny powiew świeżości do zatęchłego nieco gatunku shooterów. Mówiąc w krótkich żołnierskich słowach - jest dobrze!
Wysoka ocena szczególnie mnie nie dziwi, więc kysz z narzekaniem.
Więc co, wprowadzacie na portal cenzurę? Najbardziej żenujące zagranie redakcji jakiegokolwiek portalu, jakie miałem okazję w życiu zaobserwować.Wracając do gry - nie nazwałbym jej najlepszą grą wszechczasów, ale to jedna z najbardziej solidnych produkcji ostatnich lat.
Usunięty
Usunięty
17/08/2012 23:42
Czy ktoś orientuje się, czy w Signature Edition kod bonusowy jest jakby wtopiony w klucz gry, czy jest jakiś dodatkowy kod, który należy wpisać w menu?
Usunięty
Usunięty
18/06/2012 17:01
Dnia 28.05.2012 o 09:38, cHICEK napisał:
Gram właśnie i ma się nijak :P to zupełnie inne typy gier. GR:FS to jednakzdecydowanie bliżej do gier akcji typu BF, CoD, MoH itp niż do Army czy Flashpointa.Nie to że jest zła, jest ok, jest też i skradanie i trochę taktyki ale to zupełnie innymodel rozgrywki niż podane przez Ciebie gry. Mnie się podoba ale ocenił bym ją raczej 8/10.