Odgrzewany kotlet, ta sama gra (z zaktualizowanymi składami) zapakowana w nowe pudełko, kosmetyczne zmiany nadające się jedynie do patcha – te, jak i wiele innych komentarzy, padają pod kątem gier z serii FIFA. Udowadniamy, że ich autorzy są w błędzie.
Xbox 360 i PlayStation 3 to dwie platformy, na których FIFA cieszy się największym zainteresowaniem. Dlatego też na ich przykładzie pokażemy, jak mocno zmieniła się seria w ciągu ostatnich lat – zapewniamy, że jej twórcy rokrocznie wprowadzają znaczące nowości, które skutecznie zachęcają fanów cyklu do zakupu nowych odsłon.
Tak naprawdę next-genowa wówczas FIFA zadebiutowała na Xboksie 360 w listopadzie 2005 roku. Wówczas ukazała się gra FIFA 06: Road to World Cup. Wydawać by się mogło, że wejście na nową platformę będzie dla EA Sports bezproblemowe, ale można się założyć, że twórcy chcieliby jak najszybciej zapomnieć o tej produkcji, bo średnia ocen na poziomie 62 procent w serwisie Metacritic na pewno nie jest powodem do dumy.
Zaledwie pół roku później w sklepach pojawiła się gra 2006 FIFA World Cup, która okazała się nieco lepsza od poprzedniczki, ale nadal widać było, że potrzeba zmian. I te zaczęły pojawiać się w ogromnych ilościach począwszy od FIFY 07 określonej właśnie mianem next-genowej. Produkcja, w stosunku do poprzedniczek, zmieniła się diametralnie. Przygotowano nowy silnik odpowiadający przede wszystkim za nowe animacje zawodników, którzy wreszcie mocno różnili się od siebie, nową fizykę oraz wyświetlanie realistycznie wyglądającej grafiki, ale – jak fani z pewnością pamiętają – był on zarezerwowany wyłącznie dla posiadaczy konsol. Wprowadzono także arenę, więc przed rozpoczęciem meczu – zamiast czekać aż załaduje się gra – mogliśmy postrzelać gole. Najpierw premierę miała edycja na Xboksa 360, a potem na PlayStation 3.
Dziś wiemy, że FIFA 07 to fundament serii, który zapoczątkował lawinę zmian. Jej autorzy najpierw postawili na technologię tym samym powodując, że gra coraz bardziej przypominała nie tyle czysto zręcznościówkę (w której przymykaliśmy oko na liczne niedociągnięcia, nie zdając sobie sprawy z tego, że można je wyeliminować), jak poprzedniczki, lecz – można by rzec – symulator transmisji telewizyjnej, ale w dobrym znaczeniu tego sformułowania. Drugim krokiem w rozwoju (zaplanowanym zapewne na dobrych kilka lat) była przebudowana mechaniki zabawy. Każdy, kto wymiatał w FIFIE 07, liczył na to, że z "ósemką" nie będzie miał większych problemów. A miał – i to całkiem spore.
FIFA 08 wrzuciła wszystkich do jednego worka. Znaleźli się w nim zarówno owi wymiatacze z FIFY 07, jak i osoby, które miały do czynienia z serią po raz pierwszy. Skończyło się bowiem korzystanie z gotowych już schematów akcji i zdobywanie bramek w ogromnych ilościach. Trzeba było używać szarych komórek, myśleć o tym, jak przeprowadzić atak, by zakończyć go nawet nie golem, lecz po prostu strzałem. Mocno zmodyfikowano sztuczną inteligencję obrońców, którzy wykazywali się – jak mawia Szpakowski – przytomnością umysłu, utrudniając nam zadanie. A było ono utrudnione głównie dlatego, że gracze we krwi mieli nawyki z poprzedniej odsłony. Na każdym kroku było czuć, że seria zmierza w kierunku realizmu, zrywając z arcade'owym stylem znanym od wielu lat.
Znaleźli się i tacy, którzy – może nie uwierzycie – ale narzekali, a wręcz wytykali FIFE 08 poziom trudności, twierdząc, że zamiast radości płynącej z rozgrywki jest frustracja. "Ósemka" wprowadziła także nowy tryb zabawy, czyli Be a Pro, bez którego dziś wielu z nas nie wyobraża sobie tego cyklu. Mogliśmy nie tylko kierować całym zespołem, ale jednym zawodnikiem, obserwując go zza pleców. Udoskonalono ponadto tryb menadżerski, serwując większą możliwość interakcji oraz poprawiony system negocjacji przy transferach. Narzekano natomiast, tu całkiem słusznie, na niezbyt intuicyjne, chaotyczne menu oraz kilka mniejszych usterek, które nie miały jednak większego wpływu na odbiór całości.
Pomimo sukcesu odniesionego przez FIFĘ 08, EA Sports nie spoczęło na laurach i rok później światło dzienne ujrzała jeszcze lepsza część serii. Twórcy umożliwili nam przeprowadzanie akcji na wiele różnych sposobów dzięki zaawansowanym algorytmom odpowiadającym za zachowanie sztucznej inteligencji, co dodało grze jeszcze więcej realizmu. Ewidentnie widać było, że zdawali oni sobie sprawę z rangi spotkania i kiedy wygrywali, oszczędzali siły, a kiedy przegrywali, atakowali pressingiem, próbując z każdej akcji wyciągnąć jak najwięcej. Do dziś pamiętam, że w meczach po 80 minucie drużyna przeciwnika, która miała do nadrobienia jedną lub dwie bramki, momentalnie zmieniała taktykę, przez co trudno było się obronić przed jej najazdami na moje pole karne.
Tempo gry w FIFIE 09 było znacznie wyższe również z innych powodów. Gracze różnili się między sobą wzrostem i masą ciała, a zatem ci silniejsi i więksi znacznie częściej byli przy piłce, podczas gdy pozostali musieli wykazać się raczej techniką i sprytem. Nie trzeba było również czekać, aż po przyjęciu nasz piłkarz będzie się chwilę zastanawiał, do kogo ma zagrać – na tym poletku SI również uległa poprawie. Wszystko odbywało się szybciej. W to naprawdę aż chciało się grać i wtedy ciężko było sobie wyobrazić (tak samo jak i teraz), co przyniesie następny rok. A ten przyniosł kolejne zmiany, których wdrożenie wymagało ogromnych nakładów sił w EA Sports. Co ciekawe "dziewiątka" to pierwsza część, która oferowała dodatek Ultimate Team, który później stał się jednym z trybów w kolejnych odsłonach serii.
FIFA 10 również nie okazała się nowym odgrzewanym kotletem, ani tym bardziej FIFĄ 09 w nowym pudełku. Ta odsłona zrobiła ogromny ukłon w stronę fanów, którzy preferują zabawę w trybie menadżerskim – został on mocno przebudowany i doczekał się wielu nowości oraz poprawek, dzięki czemu prowadzenie wirtualnego klubu sprawiało mnóstwo frajdy. Podobnie, jak rozgrywanie kolejnych meczów. Szybsze reakcje zawodników, które pojawiły się w "dziewiątce" zostały jeszcze lepiej dopracowane, ale to tylko kosmetyka w porównaniu do reszty zmian, jakie zaoferowała ta odsłona cyklu.
Przed wydaniem FIFY 10 zawodnicy mogli poruszać się zaledwie w ośmiu kierunkach, a mimo to bawiliśmy się świetnie. "Dziesiątka" zawierała jednak system 360-stopniowego dryblingu, będącego rewolucją w serii. Wreszcie wykorzystywanie gałki analogowej do sterowania piłkarzem miało większy sens, bo mógł on obracać się w dowolnym kierunku, a także wokół własnej osi. Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak ogromny wpływ miało to na przebieg spotkań oraz ile pracy EA Sports musiało włożyć w to, by takie rozwiązanie mogło pojawić się w grze. Do tego należy dodać bardziej płynny przebieg meczu za sprawą opcji natychmiastowego wznowienia gry – w niepamięć poszły ekrany ładowania, po których – dziwnym trafem – wszyscy zawodnicy byli właściwie rozstawieni. Mogliśmy przytrzymać piłkę, by momentalnie wykonać rzut wolny i kontynuować akcję, nie pozwalając oponentom na powrót pod własne pole karne.
Z kolei w FIFIE 11 EA Sports, krótko mówiąc, poszło na całość. Aż można było się bać o to, czy zostawili jakiekolwiek pomysły, które mogliby wykorzystać w późniejszych częściach. Nowości oferowane przez "jedenastkę" można omawiać długo i ze szczegółami. Najważniejsze z nich to Personality Plus, czyli zupełnie nowy system, który sprawił, że nie musimy patrzeć na nazwisko piłkarza ani numer na koszulce, lecz bez problemu rozpoznamy go po sylwetce oraz sposobie zachowania na boisku. Mowa oczywiście o zawodnikach z najważniejszych klubów i reprezentacji – od czegoś przecież trzeba było zacząć.
FIFA 11 to również Pro Passing. Za lekko podałeś piłkę? Nie doleci ona do kolegi. Za mocno? Przeleci obok niego i wypadnie za boisko. Źle ustawiłeś kierunek podania? No to po akcji, przeciwnik przejmuje futbolówkę lub wychodzi ona poza plac gry. Słabszym piłkarzom trudniej jest celnie podać – lepszym oczywiście łatwiej. Pro Passing świetnie współpracuje bowiem z Personality Plus. Dobrze, że oba elementy wprowadzono w jednej odsłonie serii.
EA Sports tworząc FIFĘ 11 pomyslało również o tych, którzy kiedyś chcieli zostać piłkarzem w prawdziwym świecie, ale niestety, nie udało im się. Virtual Pro to nowy tryb, w którym tworzymy swojego zawodnika i rozpoczynamy karierę grając w bardzo słabej drużynie, a nasz zawodnik nie może pochwalić się dobrymi statystykami. Jeśli jednak będziemy robić postępy, umiejętności wzrosną i zainteresuje się nami lepszy klub, a później – być może – trafimy do jednego z największym teamów świata oraz otrzymamy powołanie do reprezentacji.
FIFA 11 to także wiele innych nowości. Multiplayer oferujący opcję rozgrywki 11 na 11 żywych graczy, to wielka rewolucja w trybie sieciowym. Możliwość gry bramkarzem w trybie Be a Pro (nuda, fakt – ale nowy tryb jest). Jak zatem widać, EA Sports stanęło na wysokości zadania, co spowodowało, że oczekiwania przed premierą FIFY 12 były bardzo wysokie, ale producent – jak zwykle zresztą – zdołał się obronić, tworząc iście fenomenalną odsłonę, wprowadzającą jeszcze więcej rewolucji.
W dotychczasowych odsłonach serii FIFA po faulu mogliśmy zobaczyć jedną z wielu przygotowanych wcześniej animacji. Twórcy wiedzieli jednak, że system ten nie działa jak trzeba i w FIFIE 12 wprowadzili Impact Engine, czyli silnik, który przy kolizjach zawodników oblicza wszystko na bieżąco, przez co wyglądają one niezwykle realistycznie. Wykorzystanie tej technologii sprawiło, że "dwunastka" z daleka wygląda znacznie lepiej od "jedenastki". Na samym początku obcowania z grą, zamiast po prostu rozgrywać mecze, wiele osób włączało po prostu mecz towarzyski, by zamiast strzelać gole, faulować przeciwnika i sprawdzać, jak nowy system działa w praktyce. I okazało się, że działa świetnie, choć jest niepozbawiony wad, które na szczęście naprawiono w FIFIE 13.
EA Sports w FIFIE 12 całkowicie przemodelowało grę w obronie. Zamiast wciąż naciskać jeden przycisk i próbować swojego szczęścia w odbiorze piłki, musimy wyczuć odpowiedni moment i wtedy użyć odpowiedniego guzika na padzie. Jeśli nam się nie powiedzie, to cóż – przeciwnik nas minie i poleci w stronę bramki. Opanowanie tej sztuki wymaga poświęcenia sporej ilości czasu, bo trzeba rozstać się z przyzwyczajeniami z FIFY 11 i wcześniejszych części, co wcale nie jest takie łatwe. Dodano także system precyzyjnego dryblingu, zwiekszający kontrolę nad piłką oraz realistyczne kontuzje – opcja ta zmusza gracza do tego, by rzadziej korzystał ze sprintu oraz dbał o zdrowie swoich zawodników w trybie kariery.
FIFA 12 to również nowa platforma EA Sports Football Club. Wygrywając mecze zdobywamy punkty doświadczenia, awansujemy na kolejne poziomy, a klub, którym gramy, otrzymuje punkty do ogólnej tabeli najpopularniejszej i najlepszej drużyny w grze. Usługa ta zawiera także sukcesywnie pojawiające się wyzwania, które przygotowywane są w oparciu o wydarzenia na prawdziwych boiskach. Warto również wspomnieć o zupełnie nowym, znacznie bardziej intuicyjnym menu.
Nie sposób oczywiście wymienić wszystkich nowości, jakie pojawiały się w grach z serii FIFA na przestrzeni ostatnich lat, ale przytoczone przykłady pokazują, że z roku na rok zmienia się ona bardzo, ale to bardzo mocno – zwłaszcza pod kątem mechaniki rozgrywki. Każdy, kto spędził z FIFĄ więcej niż kilka godzin (a są tacy, którzy grają od momentu wydania jednej odsłony do premiery następnej) powie Wam, że EA Sports wciąż dba o to, by gra nie była odgrzewanym kotletem zapakowanym w nowe pudełko. Rokrocznie otrzymujemy bowiem nową, pełnoprawną odsłonę, choć na pierwszy rzut oka niewiele różni się ona od poprzedniej. A różni się – i to bardzo.
Tydzień z grą FIFA 13 jest wspólną akcja promocyjną firm gram.pl i Electronic Arts.