Castlevania: Lords of Shadow 2 jest oceniana bardzo rożnie. Może dla części recenzentów okazała się za trudna? Naszym zdaniem jest całkiem w porządku, choć szansę na sukces przegapiono.
Castlevania: Lords of Shadow 2 jest oceniana bardzo rożnie. Może dla części recenzentów okazała się za trudna? Naszym zdaniem jest całkiem w porządku, choć szansę na sukces przegapiono.
Gra Castlevania: Lords of Shadow 2 nie jest wolna od pewnych błędów i niedociągnięć, ale wszelkie zgrzyty rekompensuje dzięki rewelacyjnej mechanice walki, rozbudowanej i dającej dużo satysfakcji, gdy już rozgryziemy jej tajniki. No i gdy odblokujemy odpowiednie ataki. Trochę nie wyszło twórcom zaimplementowanie skrytych akcji, chociaż sam pomysł z zamianą bohatera w stado szczurów jest rewelacyjny. Niestety, technicznie i koncepcyjnie zmarnowano ten potencjał. Za namowami graczy zaryzykowano dodanie otwartego świata (w każdym razie dość otwartego). Zrezygnowano tez z odgórnie ustalanego ustawienia kamery, teraz gracze maja pełną swobodę w obserwowaniu pola walki. Fabuła jest nieco oniryczna, ciekawie sie ją śledzi. Co więcej, skonstruowano ja tak, że osoby nie mające nic wspólnego z serią nie powinny czuć się zagubione. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, ze dla nich fabuła zyska dodatkową jakość.
Pierwsza scena gry to pokaz tej potęgi postaci, ku której będziemy dążyć przez jakieś dwadzieścia godzin. Nie da się uniknąć kilku lekkich spoilerów, jeśli chce się cokolwiek napisać o Castlevania: Lords of Shadow 2, postaram się być maksymalnie ostrożny. Po raz pierwszy w serii gramy nie jako łowca wampirów, lecz jako wampir. Sam Drakula zresztą, choć jednocześnie de facto nie zmieniamy postaci w stosunku do pierwszej części... Po odparciu zmasowanego ataku Bractwa Światła na Castlevanię coś się zmienia i Drakula budzi się w teraźniejszości, a raczej jej lekko steampunkowej wariacji. Długi sen pozbawił go większości mocy, a w międzyczasie na ruinach jego zamków i włości zbudowano wielkie miasto.
Bractwo Światła to dziś cień własnej potęgi, banda archaicznych dogmatyków. Miastem rządzą wielkie korporacje, z których część ewidentnie współpracuje z piekielnymi mocami. Skarlenie Bractwa Światła i wielowiekowa nieobecność Drakuli to idealna sytuacja dla wyznawców i akolitów Szatana. Niestety, ekipa sie przeliczyła, bo Książę Ciemności właśnie wkracza na scenę i rozpoczyna walkę z szatańskim pomiotem. Przy okazji odzyskuje utracone moce i wspomnienia, bo coś bardzo nie tak jest z jego pamięcią. Podczas gry w Castlevania: Lords of Shadow 2 niemalże tyle samo czasu spędzamy na ulicach miasta, jak we wnętrzu Drakuli, w obecnym w jego umyśle odbiciu dawnej Castlevanii. Byty, które Książę Ciemności kiedyś stworzył, by broniły jego włości, teraz istnieją tylko w jego głowie, więc próbują go zatrzymać z dala od rzeczywistości. Podróż pomiędzy dwoma warstwami rozgrywki jest możliwa tylko w wybranych miejscach, a przewodnikiem pomiędzy jawą a wspomnieniami jest Biały Wilk.
W porównaniu z dętą propagandową narracją poprzedniej części, opowieść zaserwowana w Castlevania: Lords of Shadow 2 wypada naprawdę ciekawie. Wewnętrzna walka, poszukiwanie utraconych wspomnień i iskry człowieczeństwa - może to nic oryginalnego, ale ma swój urok. Do tego całkiem ładnie spina się to logicznie, gdy zbliżamy się do finału opowieści. Ciekawe jest to błądzenie po omacku na początku, gorzej, że w tym samym czasie mamy do czynienia z najsłabszymi koncepcyjnie elementami mechaniki. Bo powiedzmy sobie szczerze, wręcz korzystając z pomocy Kapitana Oczywistego: sednem slashera jest walka. Tej zaś nie jest nam dane za wiele posmakować zaraz po przebudzeniu z kilkuwiekowej drzemki...
Na pozór pomysł na elementy skradankowe, jaki sobie wykombinowali twórcy gry Castlevania: Lords of Shadow 2 nie jest zły. W ciemnych miejscach czasem trafiają się stadka szczurów. Drakula może tam rozmyć się i przejąć kontrolę nad gryzoniami. W ten sposób przemyka przez miejsca, gdzie znajdują się demoniczni przeciwnicy zbyt groźni dla niego, nim nie odzyska mocy. Tak też przedostaje się przez rozmaite szczurze nory i szyby wentylacyjne. Gorzej, że wrogowie nie cierpią szczurów i je atakują gdy przebiegamy za blisko, a miejscami sterowanie w szybach najeżonych - na przykład - podskakującymi kablami pod napięciem, jest nie do końca intuicyjne. Możemy też nasłać na kogoś chmarę nietoperzy, w której odganianiu pomogą mu znajdujący się w pobliżu koledzy.
Gdy już jesteśmy za plecami wroga i znajdziemy miejsce, by się ponownie przemienić, możemy po cichu wniknąć w ciało niemilca. Tyle, że od razu traci on broń i nie może też zaatakować swoich kolegów. No i na dodatek mamy określony czas, nim będziemy zmuszeni opuścić taką powłokę. Wszystko to razem połączone sprawia, że fajna koncepcja w praktyce oznacza mozolne próbowanie i ładowanie czasem dość odległych punktów zapisu. Nie dość, że frajdy mało, bo wrogowie są nadwrażliwi, a wachlarz naszych możliwości złośliwie uszczuplony, to na dodatek wypadamy z rytmu opowieści. Na szczęście na dalszych etapach gry Castlevania: Lords of Shadow 2 skradania się jest mniej, za to więcej jatki.
Walka to zdecydowanie najpoważniejszy atut gry Castlevania: Lords of Shadow 2. Krok po kroku odzyskujemy utracone moce, po części fabularnie, ale przede wszystkim za uzbierane doświadczenie. Podstawowa bronią jest Shadow Whip, potem odzyskujemy Void Sword i moc Chaos Claws. W każdej z nich mamy do odblokowania mnóstwo specjalnych ataków. Ponieważ mamy tu do czynienia z otwartym światem, warto znaleźć sobie wygodną arenę w pobliżu miejsca, gdzie możemy regenerować energię Pustki i Chaosu. Na takiej arenie świetnie ćwiczy się rozmaite specjalne ataki, bada, jak się łączą ze sobą, przy okazji zyskując doświadczenie na wykupienie kilku kolejnych. Dzięki takim treningom, gdy już ruszymy dalej, będziemy mogli popisywać sie wirtuozerską walką.
Dostosowywanie mocy do przeciwników, wykorzystywanie ataków obszarowych, wreszcie perfekcyjne dawkowanie obrażeń, by wrogowie ni ginęli od razu, lecz dawali się spić z krwi - zdecydowanie mechanika walki wymaga od gracza szlifowania swych umiejętności. Tudzież sporo myślenia taktycznego, zwłaszcza w walkach z bossami. Warto też pamiętać, że walka w mistrzowskim stylu, bez zbierania łomotu, to szansa na podładowanie pasków energii chaosu i pustki, czyli "paliwa" do wielu ataków. Co ważne, w Castlevania: Lords of Shadow 2 nikt nam nie podpowie, co robimy źle. Jeśli wyda wam się dziwne, ze któryś raz pod rząd oglądacie tę samą sekwencje zmiany formy bojowej bossa, to znaczy, że przegapiliście coś i nie atakujecie go prawidłowo. Podobnie zresztą jest czasem z innymi elementami: na dachu pociągu będziecie jeździć dowolnie długo (mapa jest pętlą), dopóki nie wpadniecie na to, co trzeba zrobić.
Wróćmy do walki. Tylko bicz nie zużywa żadnej energii. Miecz pochłania niebieską moc Pustki, szpony bazują na czerwonej energii Chaosu. Dlatego obu tych "broni" używamy głównie w specjalnych sytuacjach. Ataki mieczem przywracają Drakuli zdrowie (drugą metodą jest finiszer polegający na wgryzieniu się w tętnicę), szpony rozgrzewają do czerwoności tarcze i pancerze, w ten sposób doprowadzając do ich zniszczenia. Sztuka polega na tym, by przemyśleć, jakie ataki najbardziej będą nam przydatne w danej kategorii, bo zwykłe tłuczenie w przyciski jest mocno nieefektywne. Jest na przykład specjalny atak mieczem, który nie dopuszcza do nas wrogów i w ciągu kilku sekund napełnia słupek życia. Oczywiście nie zadaje wiele obrażeń... Niektóre ataki wywołują serię działań, które mogą zostać przerwane, jeśli je odpalimy za blisko wroga. Tak, o walce w grze Castlevania: Lords of Shadow 2 można by napisać osobne opracowanie.
Po walce, albo rozbijając podatne na zniszczenie elementy otoczenia, czasem znajdujemy relikty, czyli jednorazowe dopalacze. Spośród nich najczęściej chyba używa się klepsydry do spowolnienia czasu, bo pozwala ona wyjść z niejednej opresji, do tego jest dość łatwa do zdobycia. Przydatne bywają też Łzy Świętego, czyli klasyczny eliksir życia - warto zaznaczyć, że w Castlevania: Lords of Shadow 2 nasza postać nie leczy się pomiędzy walkami. Znowuż jaja ptaka dodo przywołują rzeczony wymarły drób, który odlatuje i czeka na nas przy najbliższym sekrecie. Od pewnego momentu można je kupić w sklepie u Chupacabry, ale aby tam dotrzeć, trzeba najpierw zawędrować w zakamarki swych wspomnień, czyli do nieistniejącego zamku. Tam też nabywamy klucze, pozwalające otworzyć niektóre sekretne schowki. Na każdy typ reliktu jest osobny limit, który również da się zwiększyć dzięki niektórym ukrytym znajdźkom..
Wspomniałem kilka razy o sekretach. Część z nich to elementy, które po uzbieraniu kilku pozwalają nieco ponieść paski życia, pustki i chaosu (od razu je napełniając), o reszcie w zasadzie juz napomknąłem. Poza Kleidos. Ten artefakt wzbogacamy o kolejne ćwieki, by odblokowywać nowe wyzwania. Owe wyzwania to walki arenowe przeciwko kolejnym falom wrogów - prawdziwy sprawdzian naszej taktyki, synchronizacji ataków i refleksu. Jak widać, jest po co myszkować po mapie. Na szczęście do każdej lokacji możemy wrócić, bo - jak zostało wspomniane - twórcy postawili w Castlevania: Lords of Shadow 2 na otwarty świat. A raczej otwarty system korytarzy i aren, złożony z czterech modułów po każdej "stronie". Podróże ułatwiają nam sale z makietami miasta/zamku, po jednej na obszar.
Poprzez sekrety twórcy gry Castlevania: Lords of Shadow 2 nieco wydłużyli czas gry, bo nie do wszystkich dostaniemy się za pierwszą wizytą w danej części miasta/zamku. Niektóre wymagają przeniknięcia przez kraty, inne skrzydeł - a te dwie zdolności odblokowują się wraz z postępami w fabule. Niektóre znajdźki są bardzo proste do podjęcia, przy innych trzeba się nakombinować - na przykład skoczyć z odpowiedniego miejsca, zamienić się w mgłę i powoli opadając (mieszcząc się w czasie działania mocy) dolecieć do celu. Sporo jest też fragmentów, gdzie trzeba się pospinać, unikając pułapek. Krótko mówiąc, poza niedopracowanymi elementami skradankowymi, trudno narzekać na nudę.
Oprócz sekretów przydatnych w grze, odkrywamy też memoriały, w których włodarze miasta chwalą się zwycięstwem nad Drakulą i opisują co tam się niegdyś znajdowało, oraz jaką cenę poniosło Bractwo podczas walk w tym miejscu. Na płaszczyźnie wyimaginowanego zamku zbieramy znowuż zapiski wojów, dowiadując się, jakim piekłem było zajmowanie Castlevanii. Dużo wiedzy o świecie czerpiemy tez z encyklopedii, uaktualnianej wraz z postępami w grze. Całość encyklopedii jest pięknie ilustrowana, zresztą ogólnie Castlevania: Lords of Shadow 2 na polu stylistyczny i wizualnym nie zawodzi. Monumentalne miasto, przy którym Gotham City to słoneczny kurort, demony i steampunkowe mechy - MercurySteam Entertainment potwierdza swe miejsce w ekstraklasie, jeśli idzie o grafikę.
Czas na podsumowanie. Castlevania: Lords of Shadow 2 to solidny slasher, wręcz wybijający się na tym poletku. Gdyby graczom było dane rozkoszować się jedynie jatką i wspaniałą oprawą audio-wizualną, ocena byłaby dużo wyższa, pewnie zbliżona do tych, jakie wystawialiśmy najlepszym pozycjom z gatunku. Niestety, dawka niedopracowanych partii skradankowych, tudzież nadmierna korytarzowość otwartego świata sprawiają, że nowa produkcja MercurySteam Entertainment pozostaje grą dobrą, ale na pewno nie hitem sezonu. Mam jednak nadzieję, że następnym razem twórcy skoncentrują się na tym, co tu zagrało koncertowo i stworzą prawdziwy przebój, bo mają ku temu potencjał. Tak czy inaczej, mimo swych wad, nowa Castlevania jest warta nabycia, nawet bez czekania na przecenę.
Grę Castlevania: Lords of Shadow 2 można oczywiście kupić w naszym sklepie: