Nic nowego. Age of Wonders III nie wnosi nic nowego. Wszystko z tej gry widzieliśmy już wcześniej i to wiele razy, nie tylko w poprzednich częściach serii, ale też w wielu innych grach, nowych, starych i jeszcze starszych. Miasta, bohaterowie, fantastyczne jednostki, taktyczne bitwy - to wszystko już było, bardzo wiele razy. I niestety Age of Wonders III w tych utartych trybach, w tych wypracowanych dawno temu formułach nic nie zmienia. Częściowo to rozumiem, bo zdecydowanie zbyt często zmiany okazują się być tymi na gorsze, a nie na lepsze i zamiast popychać do przodu może nie sam gatunek, ale daną serię gier, spychają ją w otchłań zapomnienia - przykład Disciples III jest aż nadto wymowny. Ale kto nie ryzykuje, nie wygrywa, kto się boi zmian, ten popada w stagnację i zostaje w tyle, czyż nie? Jeszcze kilka lat temu nie było jak zostać w tyle, bo strategii turowych nie wydawano w zasadzie, więc każdy rodzynek był traktowany z nabożną czcią i rewerencją niekoniecznie zasłużoną. Ale dziś? W czasach, gdy turówki mnożą się jak grzyby po deszczu? Gdy jest z kim konkurować? To nie jest czas na grę ostrożną i zachowawczą, taką jak w Age of Wonders III. Trzeba iść do przodu, trzeba szukać nowych dróg, trzeba się wybić ponad coraz gęściejszy tłum, żeby zostać zauważonym. Age of Wonders III tego nie robi, niestety. I choć jest grą dobrą, bardzo dobrą nawet, to czy mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że zdecydowanie lepszą od konkurentów, takich jak Eador, Fallen Enchantress, Heroesi czy Warlock? To się okaże.
Powrót legendy strategii turowych, znów nam nastał wiek cudów. Age of Wonders wraca z tarczą, czy na tarczy?