Ostatnia wyprawa do Drangleic... Tym razem (głównie) w zimowej scenerii.
Ostatnia wyprawa do Drangleic... Tym razem (głównie) w zimowej scenerii.
Za sprawą wielokrotnie reklamowanego poziomu z ograniczoną widocznością producent Dark Souls II chciał stworzyć najbardziej wymagający etap w całej serii. Niestety, nie wszystko zagrało, jak należy. Trafiłem na dość pokaźną mapę, gdzie panowała burza śnieżna. Na szczęście momentami ustawała, więc miałem chwilę, by rozejrzeć się po okolicy. Co jakiś czas spotykałem pojedynczych wrogów, potocznie nazywanych przez graczy końmi, które atakowały mnie na kilka różnych sposobów. Przy słabej widoczności starcie z takim zwierzęciem było nie lada wyzwaniem, ale wciąż uczciwym. Problem pojawił się wówczas, gdy jednocześnie musiałem zmierzyć się z dwoma wrogami tego typu. Wtedy gra z uczciwością miała już niewiele wspólnego. Dlatego, że nawet mając sporo punktów życia, oponenci momentalnie zabierali mi połowę paska zdrowia, a pokonanie ich wymagało zadania co najmniej kilku serii ciosów.
Być może niektórzy pomyślą, że narzekam na wysoki poziom trudności w nowym dodatku do Dark Souls II. Pragnę więc dodać, że skończyłem tę grę wielokrotnie (także bez rozwijania postaci), podobnie zresztą, jak część pierwszą czy Demon's Souls. Tamte produkcje również były trudne i wymagające, ale autorzy stawiali przede mną wyzwania w bardziej przemyślany sposób. Tutaj odniosłem wrażenie, że poszli na łatwiznę, wrzucając kilku wrogów do lokacji, w której po prostu nic (momentami niewiele) widać.To tyle, jeśli chodzi o zarzuty skierowane pod adresem Dark Souls II – Crown of the Ivory King. Teraz czas na zalety, których jest całe mnóstwo. Bardzo przypadła mi do gustu sama lokacja, a właściwie kilka miejscówek, które odwiedzamy w rozszerzeniu. Większość z nich przypomina momentami Undead Burg lub Undead Parish z pierwszego Dark Souls, tyle że w zimowej scenerii. Śnieg budzi oczywiście skojarzenia z Painted World of Ariamis, natomiast projekt przeciwników przywołuje na myśl The Duke's Archives lub Crystal Cave. Jest też lokacja, która z mroźną atmosferą ma niewiele wspólnego.
Dark Souls II – Crown of the Ivory King nie rozczarowuje, jeśli chodzi o walki z bossami. Na pierwszego trafiłem od razu po rozpoczęciu swojej przygody z dodatkiem, ale nie mogłem go pokonać, bo tak twórcy zaprojektowali tę walkę. Musiałem odpuścić i poszukać sposobu na rozprawienie się z tym przeciwnikiem. Kolejnego spotkałem we wspomnianej lokacji z burzą śnieżną, ale nie zamierzam nic więcej zdradzać na ten temat poza tym, że w trakcie walki byłem mocno zaskoczony tym, co zobaczyłem (na plus).Muszę natomiast napisać więcej o najważniejszym bossie z Dark Souls II – Crown of the Ivory King. Tutaj miałem do czynienia z zupełną nowością w serii. Musiałem najpierw odwiedzić inne lokacje, by skompletować drużynę towarzyszy, którzy pomogli mi w walce. Gdy już dysponowałem ekipą złożoną z trzech kompanów, udałem się w odpowiednie miejsce. Po przejściu przez mgłę spadłem na arenę, która po chwili wypełniła się niezwykle wymagającymi wrogami. Pokonanie tych rycerzy w pojedynkę raczej było z góry skazane na porażkę, choć z niecierpliwością czekam aż znajdzie się ktoś, kto przejdzie tę walkę solo. Warto również dodać, że walka z finałowym bossem bez pomocników również jest znacznie trudniejsza, bo na arenie co rusz pojawiają się dodatkowi wrogowie.
From Software w nowym dodatku bardzo mocno zachęca do wielokrotnej eksploracji mapy. Po pokonaniu jednego z bossów w Dark Souls II – Crown of the Ivory King odblokowałem sporo dodatkowych przejść, które przy pierwszym podejściu były niedostępne, a także mogłem otworzyć kilka istotnych skrótów. Zwiedzając lokacje, które zdołałem już wcześniej odwiedzić, natrafiłem na dodatkowe ścieżki, kolejnych przeciwników (wśród nich znajomi z podstawowej wersji gry), sojuszników i – oczywiście – bossów. Nie zabrakło również nowych przedmiotów do zebrania, w tym nowych mieczy, tarcz oraz zbroi. Spotkałem również postacie, które nie wyglądały na zwykłych przeciwników i mocno mnie zaintrygowały swoim nietypowym zachowaniem. Niektóre z nich wyglądały tak, jakby chciały pomóc mi w walce, ale później okazało się, że miały zupełnie odwrotne zamiary.Dark Souls II – Crown of the Ivory King jest dodatkiem znacznie dłuższym od poprzednich, choć sama mapa nie ma większych rozmiarów niż te, które zwiedziliśmy w Crown of the Sunken King i Crown of the Old Iron King. Rozszerzenie wymaga jednak poświęcenia większej ilości czasu, bo – jak już napisałem – w poszczególnych lokacjach znajdziemy wiele ukrytych ścieżek, które odblokowują się w określonych momentach (np. po pokonaniu bossa). Mnie przejście całości zajęło osiem godzin, ale jestem przekonany, że nie zdołałem dotrzeć we wszystkie miejsca i zebrać wszystkich przedmiotów.
Zgodnie z zapowiedzią, po zebraniu trzech koron z dodatków do Dark Souls II otrzymałem ciekawą nagrodę. Musiałem się jednak trochę napracować, by ją zdobyć, ale było warto. Dlaczego? Bonus, który dostałem za posiadanie wszystkich koron, jest związany bezpośrednio z głównym wątkiem fabularnym i ma bezpośredni wpływ na rozgrywkę. Nie zamierzam zdradzać szczegółów, więc napiszę jedynie, że po ukończeniu The Lost Crowns śmierć w Dark Souls II nie będzie już aż tak wielkim problemem...Crown of the Ivory King to świetne zwieńczenie trylogii The Lost Crowns i przygody z Dark Souls II. Twórcom udało się nie tylko wprowadzić powiew świeżości w mechanice rozgrywki (np. rekrutowanie towarzyszy do walki z bossem), ale i zamknąć większość wątków fabularnych, w tym ten najważniejszy, dotyczący tytułowych koron. Nie pozostaje więc mi nic innego, jak polecić dodatek wszystkim sympatykom poprzednich rozszerzeń oraz wersji podstawowej Dark Souls II.