Jest kilka powodów, dla których warto kupić i zagrać w Hacknet, ale jeden z nich, mało oczywisty, jest powodem wystarczającym samym w sobie. Mianowicie warto jest kupić Hacknet, żeby go zainstalować na laptopie i pójść z tym laptopem do jakiegoś miejsca publicznego, kawiarni, hotspotu czy czegoś w tym stylu. Tam odpalamy grę pośród tych wszystkich ludzi siedzących na Facebooku, Instagramie, Twitterze, w Office czy czymkolwiek innym zdecydowanie mało hardkorowym i... robimy za hakera. Hacknet w ogóle nie wygląda jak gra. Dla laika zaglądającego nam wścibsko przez ramię, a pewnie i nawet dla sporej grupy osób nieźle zorientowanych, będziemy wyglądać jakbyśmy naprawdę właśnie włamywali się do różnych komputerów. Jakbyśmy naprawdę zalewali proxy pustym ruchem z shellów, jakbyśmy przegryzali się przez firewalle analizując ich strukturę, jakbyśmy łamali protokoły FTP, SMTP i HTTP żeby otworzyć porty i zyskać zdalny dostęp administratora. I wszystko to w desperckim pośpiechu, zanim dopadną nas programy śledzące. Warto jest wydać dziesięć euro na Hacknet, żeby w duchu turlać się śmiechu z min tych wszystkich ludzi, robiących wielkie oczy na widok cyberprzestępcy siedzącego przy stoliku obok.
Najprawdziwszy, najbardziej autentyczny symulator hakowania jaki powstał.