Hyper Light Drifter to gra, w której Diablo spotyka Zeldę, a gracze zauważają także nawiązania do klasyków z SNES-a.
Hyper Light Drifter to gra, w której Diablo spotyka Zeldę, a gracze zauważają także nawiązania do klasyków z SNES-a.
Spoglądając na dwuwymiarową oprawę wizualną trzeba docenić kunszt grafików. Udało im się przywołać klimat dawnych czasów, a konkretniej 8-bitowych i 16-bitowych gier wideo, które stawiały nacisk na niczym nieskrępowaną, wymagającą rozgrywkę. Hyper Light Drifter charakteryzuje się wysokim poziomem trudności, ale nie ma tutaj mowy o permanentnej śmierci czy produceduralnie generowanych lokacjach. Chodzi o dogłębną eksplorację i obserwację otoczenia, czyli elementy doskonale znane właśnie z Dark Souls. Uruchamiając grę od początku czujemy się zdezorientowani i zagubieni, ale niesamowity klimat (budowany także za pomocą ścieżki dźwiękowej) skutecznie zachęca do pozostania w wirtualnym świecie i poznania jego wszystkich tajemnic.
Całość pozbawiona jest jakichkolwiek dialogów, a scenki przerywnikowe oglądamy tutaj stosunkowo rzadko. Podczas cut-scenek nie doświadczymy jednak żadnych napisów - autorzy ograniczyli się do przedstawienia historii za pomocą obrazków. W związku tym nie wiadomo, o czym tak naprawdę jest Hyper Light Drifter. Pewne jest jedynie to, że wcielamy się postać Włóczęgi (z ang. Drifter), który dysponuje zapomnianą technologią i cierpi na bliżej nieokreśloną chorobę. Kolejne wydarzenia musimy jednak opowiedzieć sobie sami, dzięki czemu każdy gracz ma tak naprawdę swoją unikatową opowieść. Gra wzbudza kreatywność i zachęca do interpretowania tego, co widać na ekranie, na wiele zróżnicowanych sposobów.
Wydawać by się mogło, że Hyper Light Drifter to gra, której autorzy wykazali się lenistwem, ale w istocie całość powstała według pomysłu Alexa Prestona. To właśnie on, przedstawiając fabułę bez użycia słów, chciał w ten sposób przypomnieć graczom produkcje wydawane na konsolę SNES. Gracze, którzy mieli z nimi styczność, powinni doskonale pamiętać, że na wspomnianej platformie nie brakowało tytułów pozbawionych tekstu, gdzie opowieść została ukazywana wyłącznie przy pomocy grafik prezentowanych na ekranie.
Gra sprawia frajdę nie tylko wtedy, kiedy zdołamy pokonać określonych wrogów i odblokować przejście do kolejnego obszaru. Zanim jednak do tego dojdzie, trzeba liczyć się ze żmudną i frustracją eksploracją. Mimo tego Hyper Light Drifter wzbudza satysfakcję nawet wtedy, kiedy poczynimy niewielkie postępy. Świetnym przykładem jest sam początek zabawy, w którym trafiamy do wioski. Kompletnie nie wiemy, co robić, ale zauważamy wymowne ikonki widoczne na drzwiami. Sugerują one jednoznacznie, że tutaj możemy ulepszyć swoją broń i rozwinąć umiejętności postaci. Z czasem pozyskujemy kryształy, dzięki którym możemy zwiększyć możliwości bohatera w trakcie walki - to również powód do dumy, o ile rzecz jasna wszystko odkrywamy sami.
Poruszanie się po kolejnych obszarach nieznacznie ułatwia mapka podzielona na dwa poziomy. Możemy zapoznać się z widokiem danej lokacji lub całego świata. Co ciekawe, mimo że bardzo często błądzimy po miejscówkach, w odpowiednich momentach na mapce gra zaznacza kluczowe miejsca (np. arenę z bossem). Początkowo możemy nie mieć pojęcia, dlaczego akurat tutaj autorzy postanowili umieścić na mapie figurę rombu, ale kiedy dogłębnie zwiedzimy wcześniejsze plansze i dodamy sobie przysłowiowe dwa do dwóch, z czasem będziemy doskonale wiedzieć, o co chodzi i jakie czynności powinniśmy wykonać, by odblokować przejście do następnego etapu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!