
Jak co roku przychodzi ten dzień, w którym zasiadam do recenzji najnowszej odsłony WWE 2K i w tym roku przyznam, że po raz pierwszy poczułem pewnego rodzaju stabilizację.
Kolejny rok, kolejna odsłona serii WWE 2K. W tym roku może bez ogromnej rewolucji, ale za to stabilnie w wielu aspektach rozgrywki. Pytanie brzmi – czy to wystarczy?
Jak co roku przychodzi ten dzień, w którym zasiadam do recenzji najnowszej odsłony WWE 2K i w tym roku przyznam, że po raz pierwszy poczułem pewnego rodzaju stabilizację.
Nie jest to niekoniecznie zły znak, ale również daleko mu do czegoś, co można nazwać czymś dobrym. Mam bowiem wrażenie, że po raz pierwszy od kilku lat (a dokładniej przerwy spowodowanej bardzo słabym odbiorem WWE 2K20) wymagałem od gry nieco więcej niż powtórzenia tego samego skoku z kilkoma dodatkowymi elementami. Tym bardziej, że niestety konkurencji seria tak jakby nie ma pod względem jakościowym.
Dobra wiadomość jest taka, że i tak jest całkiem pozytywnie. Zła wiadomość jest jednak taka, że trochę jak w przypadku innych gier sportowych – gdyby nie fakt pewnego przymusu przesiadki na nowsze odsłony, to myślę, że wielu graczy zostałoby przy edycji z 2023 roku i nadal czerpało z niej dużo satysfakcji.
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jest spora szansa, iż w ciągu pisania recenzji WWE 2K25 pojawi się duża doza marudzenia totalnie niewspółmierna z oceną na samym końcu. Dlatego też na samym wstępie powiem tak – WWE 2K25 to nadal stabilna gra wrestlingowa, która pod pewnymi względami wypada zdecydowanie lepiej od swojej poprzedniczki. Ot po prostu jest to klasyczne szlifowanie formuły tak, aby oferowała ona nieco więcej.
Natomiast coraz bardziej czuć w tym wszystkim to, że ekipa Visual Concepts robi tak naprawdę niewiarygodne minimum w ramach ewentualnych trybów, aby nie było poczucia kompletnego stania w miejscu. Jest bowiem nowa fabuła w ramach MyRise, jest Showcase Mode związany z historią The Bloodline, ale koniec końców ramy tego, co przygotowano są bardzo podobne. Do tego stopnia, że najbardziej traci na tym chociażby Universe Mode czy tryby kreatywne takie jak możliwość tworzenia swoich własnych wideo oraz wejściówek, które mogłyby mieć nieco przyjaźniejsze edytory pozwalające na o wiele więcej niż dotychczas.
Dlatego też powoli zastanawiam się czy czasem to nie jest ten moment, aby podobnie jak w innych grach sportowych te dość zakurzone tryby nie powinny być odświeżone ku uciesze społeczności. Nawet, jeśli prawdopodobnie pod kątem korporacyjnego Excela może się to zbytnio nie zgadzać.
… to pod względem samej zawartości WWE 2K25 jest porządnie. Być może ze względu na to, że sam fakt poruszenia tematu The Bloodline oraz zawodników będących w WWE z dziada pradziada, który w Showcase Mode jest opowiadany przez legendarnego Paula Heymana nie tylko pozwala na przeżycie najważniejszych momentów w historii, ale również zrobienia wszystkiego tak, aby sprawdzić „co by było gdyby”. I tak jak w przypadku innych trybów przedstawiających kariery zawodników miałem wrażenie, że było dość wymagająco… tak tutaj nawet grając na poziomie normalnym było w miarę przystępnie. Nawet, jeśli w planach miało się zdobycie wszystkich nagród za wykonywanie zadań. Również tych czasowych w trakcie pojedynków.
Podobnie sprawa się ma właściwie w przypadku trybu MyRise, który w tym roku mocno powiązany jest z faktem powrotu do gry walk Intergender, ale też poniekąd motywem przejmowania WWE przez byłych i aktualnych zawodników NXT w ramach frakcji NXT Mutiny. I przyznam, że fakt stworzenia jednej fabuły, w ramach której możemy niektóre wybory sprawdzić jeszcze raz (różnie odpowiedzi odblokowują różne możliwości oraz inne nagrody w postaci aren oraz zawodników) podoba mi się bardziej niż poprzednie próby stworzenia MyRise. Głównie dlatego, że całość nawiązuje do charakterystycznych dla WWE historii w klimacie, a z drugiej strony nie jest on aż tak wymagający od strony poziomu trudności jak to bywało w ubiegłych latach. Powiedzmy, że przejście go w spokojnej rozgrywce to jakieś łącznie 6 godzin zabawy, co nie jest złym wynikiem, a z drugiej strony kilka twistów fabularnych przyjąłem z uśmiechem na twarzy.
Inną kwestią jest tryb MyGM, który dostał kilka dodatkowych usprawnień w ramach trybu, co fanów delikatnie odświeżonej formuły względem trybu MyUniverse powinno zadowolić. Z jednej strony możliwość ogrywania MyGM ze znajomymi przez sieć, z drugiej natomiast dodanie nowych stypulacji oraz systemu PPV, które pozwala na jeszcze większą rywalizację między brandami biorącymi udział w rozgrywce. A jak już wspomniałem trochę na temat MyUniverse, to tutaj można byłoby powiedzieć, że zmian większych nie uświadczono. Chyba, że do dużych zmian zaliczamy możliwość tworzenia starć Intergender lub większą, świadomą ingerencję w temat rywalizacji, co jest zdecydowanym ulepszeniem względem pomysłu z poprzedniej odsłony.
Na koniec zostawiłem dwa najbardziej kontrowersyjne tryby w przypadku WWE 2K25. W kwestii trybu MyFaction, w którym zbieramy karty i walczymy czy to w walkach z AI, czy to w walkach z innymi zawodnikami zbyt wiele zmian nie nadeszło, choć pojawienie się trybu World Tour, w którym czyścimy kolejne zadania w różnych miejscach jest miłym uzupełnieniem poza tygodniowymi wieżami czy wydarzeniami specjalnymi. Zasady nadal są podobne, podobnie jak tempo zbierania kredytów na konkretne paczki. Wiele zdobywa się za czyszczenie różnych atrakcji w ramach trybu i tak – da się dobrze w tym bawić bez wydawania pieniędzy.
Z kolei w przypadku The Island to nie będę ukrywał, że to nie jest kompletnie moja bajka. Głównie dlatego, że tryb jako zabawa między graczami z całym mnóstwem mikrotransakcji kosmetycznych jest stworzony głównie dla konkretnego typu gracza, który takie pieniądze wydaje. Też mam wrażenie, że po tym trybie spodziewałem się czegoś więcej w stylu chociażby trybu World Tour w Street Fighter VI – chodzenia po miejscówkach, rozwiązywanie różnych zadań z bohaterami i ewentualnych przypadkowych walk z innymi graczami. A tak mamy małą miejscówkę, która sprawia wrażenie kompletnie bezdusznej lokacji.
Tak jak przestrzegłem na wstępie – WWE 2K25 to nadal bardzo dobra produkcja, która pewien poziom utrzymuje, ale można byłoby powiedzieć o tym w każdym aspekcie i nie tylko pozytywnym.
Z jednej strony bardzo dobrze znane i lubiane tryby z delikatnymi aktualizacjami oraz zmianami, które fani wrestlingu powinni przyjąć z otwartymi ramionami. Z drugiej natomiast te same elementy, to również momentami te same błędy, które w serii pojawiały się przez te wszystkie lata. Dlatego myślę, iż powoli trzeba odchodzić od tego, aby tę stabilność punktować pozytywnie. Tym bardziej, że seria WWE 2K ma bardzo oddaną społeczność, która mogłaby wspomóc Visual Concepts w pracy nad kolejną odsłoną gry, aby nie było poczucia tego samego, ale z inną „fabularnie” zawartością.
To, co być może wypada z tego zestawu najsłabiej, choć koncepcja była jak najbardziej szlachetna, to The Island – gdyby było o wiele bardziej rozwinięte i mniej skupione na wskazywaniu na każdym miejscu mikrotransakcji, to być może byłby z tego trybu jakiś „chleb”. A tak pecetowi gracze WWE 2K25 będą mieli o jedno okienko mniej i jedną pokusę mniej.
Dlatego też podsumowując. Jest dobrze jak zwykle, ale to ostatni raz, gdy to przechodzi bez większych konsekwencji.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!