Gamescom 2017: Wolfenstein: The New Colossus - wrażenia - B.J. Blazkowicz powraca w wielkim stylu

Katarzyna Dąbkowska
2017/08/25 10:30
2
0

Podczas tegorocznych targów mogliśmy się przekonać, jak dobrą strzelanką będzie nowy Wolfenstein.

Gamescom 2017: Wolfenstein: The New Colossus - wrażenia - B.J. Blazkowicz powraca w wielkim stylu

„Ucieczka Uciśnionych jej imię, bo chroni” - głosi sonet „Nowy Kolos Rodyjski” Emmy Lazarus, który słyszeliście z ust Blazkowicza po zakończeniu poprzedniej odsłony Wolfensteina. Statua Wolności w The New Colossus wciąż jednak nie jest świadkiem oswobodzenia amerykańskiego narodu spod ciężkiej ręki nazistów - mogliśmy się o tym przekonać na tegorocznych targach Gamescom, podczas których zagraliśmy w dwie prezentowane misje.

Pierwsza misja rozgrywała się na samym początku gry. Kolejny raz spotykamy Blazkowicza, który nie wygląda już na chojraka w szpitalnej pidżamce - bohater ma za sobą sporo przejść i po pięciomiesięcznej śpiączce budzi się w nieznanym mu miejscu. Ściślej ujmując – budzą go odgłosy wykonywanych zza winkla strzałów. Szybko się orientuje, że trzeba złapać za giwerę, żeby przeżyć ostrzał. Jest jednak pewien problem – pięciomiesięczna „drzemka” zakończyła się dla niego niemożnością poruszania się jak homo sapiens, tak więc nasz bohater musi skorzystać z wózka inwalidzkiego.

Korzystanie z wózka stanowi niemałe utrudnienie. Przede wszystkim nie możemy wejść do niektórych lokacji. Trzeba zatem poszukiwać takich dróg, które umożliwią przedostanie się z punktu A do punktu B bez szwanku. Blazkowicz, choć ma talent do niemalże wszystkiego, wózkiem pod górę po schodach nie wiedzie. Co więcej, twórcy nie przykuli nas na stałe do wózka. Od czasu do czasu możemy z niego... wypaść. Wtedy trzeba się nieco nagimnastykować, żeby ponownie w nim usiąść.

Po drodze „zdejmujemy” fale kolejnych nazistów, co sprawia niesamowitą frajdę. Korzystamy przy tym z całkiem pokaźnej liczby pukawek i innych sposobów unicestwiania wrogów, jak porażenie prądem, korzystanie z dobroci środowiska, czy po prostu granaty. Gra daje nam sporo opcji na pozbycie się wroga, który staje na naszej drodze, a każda z nich daje nam jeszcze więcej radości. Jakkolwiek źle by to nie brzmiało...

Końcówka pierwszego etapu serwuje nam niemały cliffhanger. Oto spotykamy Anię Oliwę (w tej roli Alicja Bachleda-Curuś), której mocno przybrało się na wadze od ostatniego spotkania kochanków. Ania jest w ciąży, ale nie to zaskoczy graczy. Oto powraca brutalna Frau Engel ze swoją nieco zdziwaczałą, lubiącą chrupnąć ciasto córeczką. Naszym zadaniem jest... poddanie się, by móc odzyskać swoich ludzi. Engel jednak nie jest kobietą słowną, więc postanawia zabić członkinię ruchu oporu, a zadanie to zleca swojej córce. Nie było nam dane jednak zobaczyć, czy córeczka Engel wykonała misję.

GramTV przedstawia:

W kolejnym etapie dostaliśmy do wykonania bardzo ciekawą misję. Naszym zadaniem było pojechanie do miasta, w którym naziści mają swoja siedzibę. W miarę prosta misjan - musieliśmy przedostać się na wskazaną lokację, a następnie zostawić tam bombę i... kabum! Ta misja jednak pokazuje nie ciemną i ponurą bazę, ale tętniące życiem miasto. Podczas naszej wizyty odbywa się w nim uliczna impreza, w której biorą udział prawdziwe, nazistowskie szychy.

By dostać się do podziemi miasta, musimy dotrzeć do podanej w misji restauracji. Kiedy nam się udaje, do lokalu wpada właśnie jedna z nazistowskich szych. Choć Blazkowicz pięknie wymija kolejne pytania, to ostatecznie skórę ratuje nam nasz kontakt. To on wpuszcza nas w podziemia, gdzie będziemy eliminować kolejnych przeciwników.

Graficznie Wolfenstein: The New Colossus prezentuje się bardzo przyzwoicie. Gracze mogą podziwiać paskudny, pocięty ryj głównego bohatera w pełnej krasie. Bardzo ładne są też lokacje. Z drugiej jednak strony kod, w który dane nam było zagrać, był świetny, choć brakowało mu jeszcze szlifów. Po pierwsze – gra lubiła się zbuntować, kiedy byliśmy przeładowani bronią i punktami życia, a po drugie – punkty te automatycznie spadały do poziomu 50, kiedy załadowaliśmy sobie większą apteczkę. To jednak szczegóły, które spokojnie można poprawić do premiery gry.

Wolfenstein II: The New Colossus to jedna z najlepszych gier, jakie dane mi było zobaczyć podczas tegorocznych targów. Wciągająca fabuła, świetna mechanika, ładna grafika – te wszystkie elementy świetnie się tu ze sobą zgrywają. Gra prezentuje się świetnie i z niecierpliwością czekam na premierę.

Komentarze
2
Kotleciq
Gramowicz
26/08/2017 10:40

nie dam rady tego przeczytać... litości ! moje oczy !

Colidor
Gramowicz
25/08/2017 11:19

„ wózkiem pod górę po schodach nie wiedzie.” - podejrzewam, że także „nie WJEDZIE” :)

„ w którym naziści mają swoja siedzibę. W miarę prosta misjan” - „swoją”, „misja”