Twórcy Gods Will Be Watching nie boją się trudnych tematów, ale czy rozgrywka w The Red Strings Club jest tak samo dobra, jak fabuła?
Twórcy Gods Will Be Watching nie boją się trudnych tematów, ale czy rozgrywka w The Red Strings Club jest tak samo dobra, jak fabuła?
Supercontinent Ltd zajmuje się wszczepianiem implantów do ludzkiego organizmu, a najnowszy wynalazek firmy, Social Psyche Welfare, przewiduje możliwość usunięcia negatywnych uczuć z naszego umysłu. Każdy, kto podda się zabiegowi, nie będzie musiał więcej przejmować się depresją; nie doświadczy również uczucia gniewu czy strachu. Na papierze brzmi to wręcz rewelacyjnie, ale prawda jest niestety okrutna – w ten sposób człowiek zostanie pozbawiony części siebie. Cech, które decydują o jego naturze, o jego charakterze. Tak przynajmniej sądzą nasi bohaterowie i to właśnie – między innymi – dlatego zamierzają coś z tym zrobić.
Historia w The Red Strings Club jest bardzo ważna, rzekłbym wręcz – kluczowa, bo sama rozgrywka (choć naprawdę pomysłowa) stanowi jedynie dodatek do fabuły. Zakończenie tego scenariusza nietrudno przewidzieć, ale postacie, które widzimy na ekranie, szybko zapadają w pamięć dzięki naprawdę dobrze napisanym dialogom. Istotne jest również to, że każdy z bohaterów tej opowieści ma naprawdę ciekawy punkt widzenia, a że mamy tutaj do czynienia z niezwykle interesującą tematyką (jak będzie wyglądał świat przyszłości, kiedy pojawią się w nim roboty sterowane przez sztuczną inteligencję? w jakim stopniu SI wpłynie na człowieka?), to ciężko oderwać się od ekranu.Z dołączonych obrazków wynika, że The Red Strings Club jest przygodówką z interfejsem point and click oraz pixel-artową grafiką. To prawda, ale nie znajdziemy tu rozbudowanych zagadek logiczynch, ba – ogółem łamigłówek jest jak na lekarstwo, bo clue programu stanowi wspomniana już fabuła. Mimo wszystko pomiędzy rozmawianiem z kolejnymi postaciami niezależnymi, wykonujemy tu bardzo ciekawe czynności i zadania, których próżno szukać u innych przedstawicieli gatunku.
Skoro akcja The Red Strings Club toczy się w barze, to nie może zabraknąć drinków. Donovan serwuje je w oparciu o emocje swoich rozmówców, dlatego też na ekranie widzimy zwykle kilka ikonek, spośród których musimy wybrać jedną, pasującą do nastroju osoby pragnącej napić się czegoś mocniejszego. Chcąc przygotować napój o wysokiej zawartości procentów, wybieramy jedną z butelek i wlewamy odpowiednią ilość trunku do szklanki tak, by nasze kółko przesunęło się w stronę kółka zawierającego ikonkę przedstawiającą nastrój klienta. Wlewamy więc po kropelce, aż w końcu dotrzemy do celu. Wydaje się to proste w założeniach faktycznie nie sprawia to większych problemów, zwłaszcza że na każdej butelce mamy informację, w jakim kierunku przesunie się nasze kółko. Później autorzy serwują małe urozmaicenie tej mini-gierki, ale mimo jego obecności jej ukończenie nie jest trudne. Nie zmienia to jednak faktu, że przygotowywanie trunków w The Red Strings Club to angażujące i przyjemne zajęcie.Tego samego nie można powiedzieć o produkowaniu implantów, czego dokonujemy na samym początku zabawy. Zastosowane rozwiązania pozwoliły autorom The Red Strings Club udowodnić, że tworzenie zaawansowanych wszczepów, które wpływają na stan psychiczny i wygląd fizyczny ludzi, wymaga ogromnej precyzji, dlatego też zdecydowali się na przygotowanie maszyny działającej na zasadzie tokarki. Musimy wybrać odpowiednią końcówkę, a następnie klikając szybko myszą rozpędzić urządzenie, by następnie "wyrzeźbić" dany kształt. Nie jest to ani ciekawe, ani tym bardziej zajmujące – wprost przeciwnie: irytuje od samego początku i aż ma się ochotę pominąć ten fragment, gdyby tylko było to możliwe. Dlaczego? Urządzenie działa bardzo szybko, a system zmieniania końcówek przyrządu mógłby być lepiej zaprojektowany (po jednym przycisku dla każdej, a nie jednym dla wszystkich, co wymaga wielu kliknięć). Poza tym mysz nie oferuje aż takiej precyzji, jaka wymagana jest przy wykonywaniu tego typu czynności. Na szczęście jednak – w razie niepowodzenia – możemy cofnąć ostatnie nasze kroki i spróbować naprawić błędy. Czasem jednak lepiej zacząć projektowanie implantu po prostu od początku.
Z jednej strony mamy więc świetnie pomyślaną i udaną mechanikę sporządzania trunków (jako Donovan), z drugiej natomiast irytującą produkcję wszczepów (jako Akira, czyli wspomniany już android pracujący dla Supercontinent Ltd). Jednak największy udział w całej tej historii ma Brandeis, nad którym przejmujemy kontrolę mniej więcej w połowie zabawy. Jako haker będzie starał się pokrzyżować plany korporacji, co postara się uczynić, włamując się do jej siedziby, by uzyskać dostęp do służbowych komputerów, rozmawiać z pracownikami firmy czy też szukać wskazówek.Tym, co najbardziej przeszkadza w The Red Strings Club, jest znikoma liczba miejscówek. Akcja przez długi czas rozgrywa się w tytułowym barze, z czasem przenosząc się na dłuższą chwilę do oddziału siedziby Supercontinent Ltd zajmującego się implantami. Trafiamy również do jednego biura korporacji oraz (na krótko) w jeszcze dwa inne miejsca i to raptem wszystko. Poza tym dialogi nie są tutaj czytane, a jest ich naprawdę sporo. Ale, zaraz, zaraz... Wszystkiemu towarzyszy naprawdę fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Może to i lepiej, że voice-acting nie zagłusza tak klimatycznego soundtracku? Nie mogę się doczekać premiery, by móc odsłuchać go jeszcze raz.
The Red Strings Club nie jest przygodówką, jak wszystkie inne – ciekawie podchodzi do fabuły i oferuje pomysłowe rozwiązania w mechanice zabawy, co sprawia, że warto przejść najnowsze dzieło studia Deconstructeam. Głównie dlatego, że dzięki licznym, dobrze napisanym dialogom poznajemy interesujące opinie bohaterów żyjących w czasach, kiedy ludzie muszą uświadomić sobie, że SI będzie (a właściwie już jest) nieodłącznym towarzyszem ich codziennej egzystencji. Szkoda tylko, że historia jest przewidywalna, a system produkowania implantów niezmiennie irytuje w przeciwieństwie do serwowania trunków – przygotowywanie ich za każdym razem sprawia ogromną frajdę.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!