I jeszcze jeden, i jeszcze raz! - recenzja Warhammer: Vermintide 2

Łukasz LM Wiśniewski
2018/03/22 10:00
0
0

Nowy tytuł od studia Fatshark to nie tylko świetna kooperacyjna rozwałka, ale też udana kontynuacja produkcji z 2015 roku.

Wyprodukowana na licencji Games Workshop produkcja studia Fatshark z 2014 roku — Warhammer: The End Times: Vermintide — udowodniła, że to, co świetnie sprawdza się w kooperacyjnej strzelance Left 4 Dead, z powodzeniem można przenieść na grunt fantasy. Obracanie ciężką halabardą i unicestwianie zaklęciami hord Skavenów w niczym nie ustępowało frajdzie z faszerowania ołowiem kolejnych fal zombie. Po ponad dwóch latach szwedzki deweloper powraca z kontynuacją, a my sprawdzamy, czego możecie się po niej spodziewać.

I jeszcze jeden, i jeszcze raz! - recenzja Warhammer: Vermintide 2

Ci z Was, którzy z rozkoszą dekapitowali, pozbawiali kończyn czy zwyczajnie dezintegrowali kolejne hordy szczurów, muszą wiedzieć, że od czasów Warhammer: The End Times: Vermintide ich moc znacznie wzrosła. Stało się tak za sprawą magicznego portalu, który umożliwił mariaż Skavenów z siłami Chaosu. Tym samym do grona rozmaitych szuropodobnych adwersarzy dołączyła masa wszelakich abominacji, które musimy posłać w zaświaty. Te krótkie wprowadzenie, to szczerze mówiąc jedyna linia fabularna tytułu, a my po krótkim intro i odgrywającym rolę samouczka prologu lądujemy w Twierdzy. To nasza baza wypadowa, w której możemy zarządzać ekwipunkiem, rozwijać bohaterów, dołączać do przeróżnych rozgrywek lub zakładać własne. Dostępna w podstawce główna kampania fabularna oferuje kilkanaście podzielonych na trzy akty misji, spośród których każda rozgrywa się w innym otoczeniu i stawia przed nami różnorodne cele.

Twórcy oddali do naszej dyspozycji pięciu bohaterów o rozmaitych atrybutach i zdolnościach, więc każdy zainteresowany z pewnością znajdzie coś dla siebie. Dodatkowo dla każdego z nich przygotowano trzy warianty, które odblokujemy wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia, a przypisane do każdego z nich zdolności aktywne i pasywne determinują nasze możliwości i pozwalają na większą elastyczność. W odróżnieniu od pierwowzoru zdobyte podczas zmagań punkty doświadczenia przydzielane są do konkretnego, wybranego przez nas protagonisty, więc niezależnie od tego, czy gramy jako Kerillian, czy Bardin, pracują oni wyłącznie na swoje konto. Obok wspomnianych już umiejętności, dla każdego bohatera, a nawet jego wariantu otrzymujemy gamę kilkunastu zdolności pasywnych, które pozwolą nam odpowiednio ukształtować swojego herosa. Warto przy tym wspomnieć, że chociaż wprowadzone w kontynuacji zdolności aktywne nie są szczególnie potężne, to wykorzystanie ich w kluczowym momencie może nierzadko odmienić losy całej misji.

Obok umiejętności na siłę wybranego przez nas śmiałka wpływają wyekwipowane przez nas przedmioty. Te stanowią o jego ogólnym potencjale bojowym i trzeba przyznać, że mają znaczący wpływ na osiągane przez nas rezultaty. Kolejne elementy wyposażenia znajdujemy w specjalnych skrzyniach, które otrzymujemy zarówno za ukończenie misji, jak i osiąganie kolejnych poziomów doświadczenia bohatera. Znalezione tam przedmioty są wprawdzie czysto losowe, ale w odróżnieniu od pierwszej odsłony, nie trafimy w nich na ekwipunek dedykowany innej klasie bohatera, niż ta, którą gramy. Wyposażenie podzielone jest na kilka stopni rzadkości, które określają nie tylko jego wpływ na ogólną moc bohatera, ale oferują też znacznie lepsze zdolności pasywne. Te mają bardzo duży wpływ na nasze osiągi, więc nierzadko nie warto łapać wszystkiego, co popadnie, byle osiągnąć jak największą Moc Bohatera, a warto rozważyć przydatność przydzielanych przez nie premii, pod kątem naszego stylu gry. Nadprogramowy złom możemy przetopić na rozmaite surowce, które wykorzystamy do produkcji własnego oręża, gdy wraz z rozwojem bohatera uda nam się odblokować stosowne schematy. Czynnik losowy z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu, ale trzeba przyznać, że całość działa całkiem sensownie, a jeśli tylko potrzeba nam czegoś więcej, to zawsze możemy po to sięgnąć, przebijając się przez kolejne hordy Skavenów i wojowników Chaosu.

Wyposażony i wysoko rozwinięty bohater to podstawa, ale to wszystko nie miałoby najmniejszego znaczenia, gdyby nie dopracowany i intuicyjny system walki, a ten w Warhammer: Vermintide 2 wypada znakomicie. Mimo dystansu dzielącego nas od ekranu niemal czujemy, jak śmiercionośne narzędzia kładą trupem całe zastępy przeciwników. Wybór oręża ma duży wpływ na wrażenia wynikające z walki, sposób pozycjonowania się podczas starć czy obieranie kolejnych przeciwników za cel. Broń drzewcowa daje nam większy zasięg, dwuręczny miecz pozwala rąbać przeciwników na kawałki a rapier zasypywać ich gradem ciosów. Niezależnie od wyboru, krew leje się na każdym kroku, trup ściele gęsto, a my nierzadko wpadamy w wir walki bez opamiętania, chcąc poszatkować kolejnych oponentów. Mechanikę bardzo łatwo opanować już po kilku minutach rozgrywki, ale skuteczne unikanie ciosów, blokowanie czy korzystanie z dostępnych narzędzi wymaga od nas nieco praktyki. Ostatecznie zarówno niedzielni gracze, jak i fanatyczni wyznawcy Sigmara poczują się jak u siebie, chociaż początki dla każdego z nich będą wyjątkowo bolesne. Nawet najniższy poziom trudności potrafi nieźle dokopać, szczególnie podczas kilku pierwszych sesji, ale szybko przekonamy się, jak duży wpływ na nasz potencjał ma dobierany przez nas ekwipunek i jak gładko powiązane z nim premie przenikają się z umiejętnościami pasywnymi i naszym stylem gry, tworząc niezwykle satysfakcjonującą mieszankę.

GramTV przedstawia:

Obecność sił Chaosu nie tylko przysporzy nam dodatkowych kłopotów podczas zabawy, ale wpływa też na znacznie większą różnorodność elementów krajobrazu, które po naszej wizycie zamienią się w stos mięsa. O ile pośledni przeciwnicy nie grzeszą inteligencją i wychodzą z założenia, że ich liczebność rozwiąże problem, to specjalnym i elitarnym adwersarzom przypadło w udziale znacznie więcej wirtualnych szarych komórek. Asasyni z rozmysłem rzucą się na pozostających w tyle kompanów, a walczący na dystans oponenci w pierwszej kolejności skierują swoje ataki przeciwko tym, którzy są w stanie im realnie zagrozić. Jednak niezależnie od tego, co stanie nam na drodze, zacieśnianie formacji i ścisła kooperacja oraz synergia pomiędzy poszczególnymi klasami to jedyny pewny środek do osiągnięcia wyznaczonych celów. W starciach pomocny jest też wewnętrzny reżyser gry, który w krytycznym momencie obdaruje nas garścią medykamentów, zapasem amunicji czy pakietem specjalnych mikstur. Tych jednak nigdy nie ma zbyt wiele, a kolekcjonowane dla zmaksymalizowania nagród księgi zabierają nam sloty na środki lecznicze, co znacznie zwiększa ryzyko porażki, ale daje przy tym wizję znacznie lepszego wyposażenia, które otrzymamy po ukończeniu wyzwania. To ostatnie jest o tyle istotne, że finał ostatniej misji każdego aktu to starcie z bossem i towarzyszącymi mu poplecznikami, które błyskawicznie przetestuje poziom współpracy w stworzonej naprędce przez system dobierania drużynie.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przygodę rozgrywać wraz ze znajomymi. W Twierdzy znajdziemy rozbudowane menu misji, które pozwoli nam wziąć udział w szybkich, lepiej nagradzanych, aczkolwiek zupełnie losowych i niechronologicznie ustawionych misjach. Obok tego pojawia się możliwość dołączenia do stworzonego wcześniej lobby, czy utworzenie gry z botami. Na potrzeby drugiej odsłony pojawiły się też heroiczne wyczyny, które w praktyce oznaczają powrót do znanych nam już misji kampanii, na które nałożono dodatkowe ograniczenia i utrudnienia jak np. to, wszyscy bohaterowie ponoszą biernie obrażenia. Na pocieszenie warto zaznaczyć, że za ich wykonanie otrzymamy znacznie lepsze wyposażenie. Żadna z dostępnych wyszukiwarek nie sprawiała kłopotów, a dzięki dużej popularności na czas oczekiwania na mecz też nie mogłem narzekać. Jedynym mankamentem misji są niezbyt wyróżniające się lokacje. Te co prawda są odpowiednio dopracowane, ale nieustanny kalejdoskop podobnych do siebie lasów, podziemi czy kompleksów miejskich zapadł mi szczególnie w pamięci. Doddatkowo same zadania nie oferują żadnych twistów fabularnych i przebiegają całkowicie liniowo, oczywiście o ile, uda nam się dotrwać do kolejnych etapów.

Już na pierwszy rzut oka widać, że studio Fatshark przyłożyło się do oprawy wizualnej Warhammer: Vermintide 2. Ta wygląda atrakcyjnie, a przy tym jest czytelna i nawet pomimo dużego natężenia akcji jesteśmy w stanie odnaleźć się w wykreowanym świecie. Obok tego zarówno animacje przeciwników, jak i naszych sojuszników są odpowiednio dopracowane i płynne. Na podobnym poziomie stoi warstwa dźwiękowa produkcji, a przygotowana na potrzeby gry ścieżka dźwiękowa doskonale trzyma klimat i nadaje dynamiki wydarzeniom obserwowanym na ekranie. Jednym z największych mankamentów tytułu jest stabilność serwerów. Przy odpowiednio dużym natężeniu kolejnych sesji nierzadko cała rozgrywka zamierała, a my po chwili wracaliśmy do pulpitu, żeby dowiedzieć się o zaistniałych nieprawidłowościach. Czasem gra wyrzucała nas z meczu z uwagi na system przeciwdziałający oszustom. W ostatnich dniach liczba takich sytuacji znacznie się zmniejszyła, więc wszystko wskazuje na to, że z kolejnymi aktualizacjami tytuł powinien działać bez zarzutów. Tym bardziej że nie napotkałem żadnych problemów z systemem dobierania, czy irytujących bugów, które w rozmaity sposób mogłyby uniemożliwić ukończenie misji. Słabym punktem Warhammer: Vermintide 2 jest także wybiórcze i często niedokładne tłumaczenie, więc nie zdziwcie się, jeżeli gdzieniegdzie znajdziecie całe frazy podane w języku angielskim.

Warhammer: Vermintide 2 to ciekawa kombinacja mechanik i formuły rozgrywki znanej z Left 4 Dead z elementami RPG i zdobywaniem wyposażenia, które z pewnością przypadnie do gustu fanom serii Diablo. Tytuł potrafi nieźle dokopać, szczególnie na początku, ale zastosowane w nim rozwiązania z każdą kolejną rozgrywką dają coraz większą frajdę, a wręcz uzależniają. Widać też, że szwedzkie studio mimo podążania utartymi wcześniej schematami potrafiło je znacznie urozmaicić i uatrakcyjnić, co w połączeniu z kooperacją daje pozycję na długie godziny niezależnie od tego, czy zamierzamy grać ze znajomymi, czy walczyć w imię Sigmara z przypadkowymi sojusznikami. Ostatecznie jest to pierwszoosobowy hack’n’slash w realiach fantasy i jeśli tylko lubicie takie klimaty, to Warhammer: Vermintide 2 z pewnością Was nie zawiedzie.

8,6
Sigmar byłby dumny
Plusy
  • dopracowany model walki
  • oprawa audiowizualna
  • zróżnicowane umiejętności dla każdego bohatera i wiele ścieżek rozwoju
  • różnorodność przeciwników
  • wysoki poziom trudności
  • wysoka grywalność i satysfakcjonująca rozgrywka
Minusy
  • AI regularnych przeciwników trochę kuleje
  • lokacje mogłyby być bardziej wyraziste
  • problemy z serwerami
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!