Bardzo obawiałem się poziomu tej gry. Niespodziewanie deweloperowi udało się jednak zrobić z tego coś ciekawego.
Bardzo obawiałem się poziomu tej gry. Niespodziewanie deweloperowi udało się jednak zrobić z tego coś ciekawego.
Ritual w moich oczach od zawsze był w pewnym sensie pobocznym projektem ekipy Draw Distance (dawne iFun4All). Teorię potwierdzałem w swojej głowie wieloma opiniami osób, które przed premiera miały okazję sprawdzić ten tytuł. Pierwsze prezentacje na imprezach branżowych zazwyczaj nie spotykały się z wielkim entuzjazmem. Również debiut we wczesnym dostępie utwierdził mnie w przekonaniu, że to może nie być dobra gra. Na ostatnim etapie prac coś się jednak wydarzyło i nagle okazało się, że ten Ritual wcale nie musi być taki zły. Ba, okazał się całkiem dobrą produkcją.
Fabuła Ritual przenosi nas do świata weird fiction. Główny bohater, klasyczny dla dzikiego zachodu łowca głów, dostaje zlecenie zabicia wiedźmy. Po odnalezieniu kobiety wpada w pułapkę – dookoła niego pojawia się pełno potworów, z którymi nie da się wygrać. Protagonista pada martwy, po czym… ożywa. Wskrzesza go ta sama wiedźma, którą przed chwilą miał zabić. Kobieta proponuje mu układ – wraca do świata żywych w zamian za pomoc. Przy okazji może się zemścić na tych, którzy doprowadzili do jego śmierci. W tym momencie bohater zamienia się w obrońcę tajemniczej wiedźmy, która musi przeprowadzić równie enigmatyczny rytuał.
Ritual: Crown of Horns nie oferuje liniowych i wyreżyserowanych poziomów w klasycznej formie. Liczba etapów jest ograniczona i każdy z nich jest w jakiś sposób zaplanowany. Zawsze też konstrukcja jest taka sama – musimy odpierać kolejne ataki wrogów i ochronić wiedźmę, która przeprowadza swój rytuał. Trwa on kilka minut, w czasie których nic nie może się jej stać. Ta część misji jest zawsze taka sama. Zmienia się jedynie otoczenie. Kobieta najczęściej jest w jakimś budynku, a więc w pierwszej kolejności trzeba pilnować, aby potwory nie zniszczyły drzwi. Pojawiają się również misje, w których wiedźma raz na jakiś czas zmienia położenie. Jest to niezwykle przydatne kiedy robi się bardzo gorąco, ale jednocześnie wymaga dużej mobilności na planszy. Z drugiej strony Ritual nie jest grą, w której można znaleźć jedno bezpieczne miejsce i z niego eliminować wrogów. Do tego jednak przejdę w dalszej części recenzji.
Twórcy zdecydowali się na bardzo niebezpiecznie ograniczenie rozgrywki tylko do jednego typu misji. Tym bardziej należą im się gratulacje za to, że plansze są dosyć mocno zróżnicowane. Wizualnie wiele się nie zmienia, ale za to rozmieszczenie ścian czy ścieżek zawsze jest inne. Sprawia to, że każdego etapu warto się nauczyć i znaleźć optymalne rozwiązanie. Zazwyczaj na początku trzeba pilnować, aby potwory nie niszczyły drzwi. W zasadzie jedyne co można zrobić to opóźniać je, bo prędzej czy później i tak uda im się przedrzeć. Kiedy to się stanie, warto podejść bliżej wiedźmy i skupić się tylko na eliminowaniu tych, którzy będą się przedzierać do środka budynku. Brzmi to jak prosty schemat, ale plansze są tak skonstruowane, że w praktyce zawsze wygląda to nieco inaczej. Od czasu do czasu pojawiają się też bardziej nietypowe poziomy. Przykładowo w jednym nie ma żadnych ścian i drzwi blokujących dostępu do wiedźmy. Są za to zabójcze ostrza wokół niej, które potrafią zabić wroga, ale też mogą być szalenie niebezpiecznie dla głównego bohatera. Trzeba więc bardzo uważać, zwłaszcza że na tej planszy pojawia się wielu szybkich przeciwników.
Największą mocą Ritual jest to, że mimo powtarzającego się schematu misji (obrona wiedźmy przed hordami wrogów), rozgrywka sprawia sporo radości. Co więc decyduje o sukcesie? Pierwszy powód to mechanika walki. Strzelanie jest bardzo satysfakcjonujące i to bez znaczenia czy używamy rewolweru czy strzelby. W pierwszym przypadku pojawia się nawet ciekawa mechanika. W czasie celowania musimy odczekać 1-2 sekundy, aż nad głową wroga pojawi się czaszka. Wtedy pocisk zadaje dodatkowe obrażenia. W tej grze jest to bardzo ważne, ponieważ przeciwników jest całe mnóstwo, a margines błędu niewielki. Z czasem udaje się również wypracować schemat żonglowania giwerami. Przykładowo kiedy przed nami jest tylko kilku przeciwników, lepiej sprawdzi się rewolwer z pojedynczymi pociskami. Kiedy jednak grupa potworów zbierze się przy jednych drzwiach, wielką radość sprawi potężna strzelba. Dzięki odpowiednim efektom wizualnym i dźwiękowym każde zabójstwo, bez względu na broń i okoliczności, da dużo radości.
Narzędzia jakich użyjemy w czasie walki to nie tylko broń palna. Dzięki sojuszowi z wiedźmą dostaniemy do dyspozycji specjalne moce – umiejętne korzystanie z nich jest kluczowe do osiągnięcia sukcesu. Podobnie jak w przypadku broni palnej, nasze czary również przynoszą bardzo różne efekty, a więc w czasie walki niezwykle istotne jest mądre korzystanie z nich. Tym bardziej, że moc regenerujemy zdobywając dusze z zabitych wrogów. Warto jeszcze wspomnieć, że gra ma mało rozbudowany, ale bardzo istotny system rozwoju. Po drodze zdobywamy lub kupujemy nowe ulepszenia, które nieco zwiększają nasze możliwości bojowe. Jak więc widać deweloper nie oddał nam do użytku zbyt wiele narzędzi, ale za to sprawił, że wszystkie dostępne są bardzo istotne. Jak wspomniałem wyżej, kluczowe jest umiejętne korzystanie z nich. Powtarzam to, ponieważ to jedna z najważniejszych cech Ritual.
Jest tak głównie dlatego, że Draw Distance przygotowało bardzo wymagająca grę. Kolejne poziomy sprawiają dużo trudności i często udaje się je przejść dopiero po kilku podejściach. Sam nie raz ledwo uchodziłem z ogromnych opresji. Do końca rytuału zostaje dziesięć sekund, a hordy wrogów przedzierają się z każdej strony i są dosłownie o krok od czarownicy. Wtedy trzeba szybko myśleć i sprawnie skakać między przyciskami na kontrolerze, aby wytrzymać tych kilka sekund odpierając wrogów czarami i bronią palną. Satysfakcja kiedy uda się osiągnąć sukces jest warta tego poświęcenia.
Wysoki poziom trudności widać nawet na ekranie wyboru poziomu. Nie można na nim zginąć, ale zła decyzja sprawia, że marnujemy tylko czas. Praktycznie zawsze do wyboru mamy więcej niż jedną misję. Często bywa tak, że przy obecnym asortymencie broni i umiejętności uda się wykonać tylko jedną. Trzeba więc ją odszukać i przejść, co gra nagradza czymś nowym, co wzmocni nasze umiejętności. Może to być na przykład czar, dzięki któremu wcześniej horrendalnie trudne plansze staną się możliwe do przejścia. Nadal będzie ciężko, ale zwycięstwo stanie się możliwe. Wielu graczy chcących zagrać w Ritual musi o tym pamiętać. To bardzo wymagająca gra, która nie zostawia marginesu błędu i niczego nie wybacza. Trzeba lubić taki gameplay. Jeśli więc produkcja Draw Distance trafi na odpowiednią osobę, będzie potrafiła się odwdzięczyć. Rozgrywka jest ciężka, ale gra daje graczowi narzędzia, dzięki którym może podnosić swoje umiejętności. Nie jest łatwo osiągnąć taki poziom. Tym bardziej należy się szacunek designerom z krakowskiego studia.
Na koniec warto napisać kilka zdań na temat oprawy graficznej. Mam co do niej mieszane uczucia. Jeśli chodzi o same poziomy to wizualnie (kolorystyka, lokacje) są do siebie bardzo podobne. Oglądając obrazki z gry można wręcz odnieść wrażenie, że Ritual nie jest specjalnie urodziwy. Na szczęście akcja jest zbyt dynamiczna, aby znalazło się miejsce na podziwianie widoków. Nieporównywalnie lepiej wyglądają za to projekty postaci (obserwujemy je głównie w czasie dialogów, szkoda że nie udźwiękowionych). Widać tam niesamowity klimat. Gdyby więc deweloper dysponował większymi pieniędzmi i dodatkowymi miesiącami pracy, Ritual mógłby prezentować się niesamowicie.
Obawiałem się, że Ritual będzie nudny i słabo wykonany. Okazało się jednak, że wyszła z tego bardzo udana produkcja, która do prostego pomysłu na rozgrywkę dodaje bardzo wymagający i satysfakcjonujący poziom trudności. Na pewno nie każdy jest fanem trudnych gier, ale ci którzy dobrze się czują w takiej rozgrywce, bez wątpienia powinni sięgnąć po Ritual. Nie jest to duża produkcja, ale daje wiele radości na całkiem sporo godzin. Bardzo dobrze sprawdza się również na Switchu, do którego krótkie misje (zazwyczaj 3-4 minuty) idealnie pasują.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!