Ty zamknięty we własnym, pogrążonym w mroku domu. Do rozwiązania zagadka morderstwa Twojej żony. Nie zabraknie Ci odwagi, aby wejść w to?
Ty zamknięty we własnym, pogrążonym w mroku domu. Do rozwiązania zagadka morderstwa Twojej żony. Nie zabraknie Ci odwagi, aby wejść w to?
Ciągle uważam, że to będzie świetny rok dla gier wideo, ale mimo wszystko styczeń i luty nie rozpieszczają nowymi premierami. Korzystają na tym mniejsze produkcje, które zazwyczaj przechodzą bez echa. Tym właśnie sposobem swojej recenzji na naszych łamach doczekał się horror Infliction. Na PC premierę miał około półtorej roku temu i zebrał niezłe opinie. Sprawdziłem więc jak prezentuje się świeżo wydana wersja na PS4 i Xbox One. W końcu dobrych horrorów nigdy dość, a ten zapowiadał się bardzo obiecująco.
Akcja gry przenosi nas do końcówki lat 90-tych. Główny bohater wraca właśnie do domu. Na sekretarkę nagrała się żona, która zapomniała biletów lotniczych i utknęła na lotnisku. Musimy więc jej pomóc. W domu znajdujemy jednak kasetę z tajemniczym nagraniem. Widzimy na nim jak nasz bohater zabija nożem swoją żonę. Dookoła pełno krwi, a na ziemi leży maska żywcem wyjęta ze spotkania jakiegoś kultu. Bohater długo się nie zastanawia i wsiada do samochodu oraz ucieka. Szybko jednak uderza w drzewo i traci przytomność. Dziwne, wracając do domu mijaliśmy dokładnie taki sam samochód wbity w drzewo, a obok niego radiowóz. Teraz akcja ponownie przenosi się do domu protagonisty. Wiemy już, że koszmar głównego bohatera trwa. Trzeba więc dowiedzieć się o co dokładnie chodzi.
Pierwsze momenty Infliction są enigmatyczne i wzbudzają zainteresowanie. Później zaczyna robić się strasznie. Większa część akcji gry rozgrywa się w domu głównego bohatera. Oczywiście oświetlenie zazwyczaj nie działa i musimy polegać na naszej latarce. Z tą bywa różnie, ponieważ często światło ginie w długich, ciemnych korytarzach. Możemy więc oświetlać tylko fragment przestrzeni przed nami. Do tego wszystkiego dochodzi niepewność, co kryje się w kolejnym pokoju. Infliction nie jest kontynuacją innej gry, a więc nigdy nie wiemy czego się spodziewać. Równie dobrze po domu może krążyć potwór, który momentalnie nas zabija, a więc ukrywanie się będzie jednym z podstawowych mechanizmów gry. Z drugiej strony to może być produkcja w stylu Layers of Fear, w której każdy jumpscare może podnosić ciśnienie, ale jednocześnie nic nas nie skrzywdzi.
Pierwsze chwile w Infliction są więc dosyć straszne, głównie z tego powodu, że nie wiemy czego się spodziewać. Gra buduje atmosferę przede wszystkim tajemnicą i miejscem akcji. Jesteśmy przecież zamknięci w ciemnym domu, w którym za każdymi drzwiami może kryć się coś przerażającego. Niestety (tutaj dochodzimy do pierwszego problemu z Infliction) dosyć szybko możemy się uodpornić na to. Gra nie ma zbyt wielu mocnych, oskryptowanych momentów. Większość potencjalnie intensywnych scen ma zbyt słabą moc, aby budzić u gracza poczucie zaszczucia czy przerażenia. Dodatkowo dosyć szybko uczymy się tego, że w domu nie ma zbyt wielu zagrożeń. Oczywiście biega po nim potwór, ale nie musicie obawiać się problematycznych mechanik skradankowych. Zazwyczaj znajduje się on dokładnie tam, gdzie nie powinniśmy iść. Nawet jeśli nas dopadnie, wiemy że dane pomieszczenie nie powinno nas interesować przy kolejnym podejściu. Nigdy więc potwór nie znajdzie się tam, gdzie musimy dojść.
Pod względem mechaniki Infliction nie ma wiele zaoferowania. To standardowy walking symulator, w którym głównie chodzimy i oglądamy przedmioty. Twórcy poświęcili wyjątkowo dużo czasu na stworzenie modeli rzeczy, które możemy podnieść i obejrzeć ze wszystkich stron. Z drugiej strony nic to nie wnosi do rozgrywki. Oprócz tego w pewnym momencie zdobywamy aparat fotograficzny, za pomocą którego możemy zrobić zdjęcia odkrywające pewne tajemnice domu. Przykładowo w jednym fragmencie fabuły musimy strzelać fotki, aby zobaczyć ukrytą krew. Ta prowadzi nas do drzwi, którymi możemy przejść. Otwarcie innych kończy się zgonem głównego bohatera i powrotem do punkty kontrolnego (ciekawe jest to, że gra w żaden sposób nie mówi dlaczego tak się dzieje). Mimo to większość gry to chodzenie od pokoju do pokoju i szukanie przedmiotu jaki nas interesuje.
Na szczęście Infliction nie zamienia się w nudne i czasochłonne chodzenie po domu oraz szukanie jakiegoś przedmiotu. Gra zazwyczaj stara się nas naprowadzać w konkretne miejsce, na przykład zamykając drzwi do jakiegoś pokoju czy otwierając je, ewentualnie sygnalizując coś dźwiękiem. Tutaj niestety pojawia się kolejny problem, czyli błędy techniczne. Wiele razy światło przebijało się przed ściany, a mniej więcej od połowy gry grałem praktycznie non stop bez dźwięku. Po prostu go nie było, co w przypadku horrorów jest sporym problemem. Wracając do mechaniki, w Infliction zbieranie kolejnych przedmiotów idzie dosyć sprawnie. Nic więc dziwnego, że przejście całej gry zajmie maksymalnie 2 godziny.
Mimo iż kampania jest dosyć krótka, gra mi się nieco dłużyła. Wszystko dlatego, że Infliction dosyć szybko mnie znudziło. Początek faktycznie jest udany, ponieważ otrzymujemy intrygujące wprowadzenie do historii oraz faktycznie budzącą grozę atmosferę. Szybko jednak okazuje się, że nie ma się specjalnie czego bać, a mechanika nie wprowadza wiele urozmaicenia. Do tego dochodzi historia. Początek jest bardzo dobry, ale później głównie dowiadujemy się o różnych problemach wewnątrz rodziny naszego bohatera. Finalnie więc oglądając napisy końcowe nie czułem, że czegoś się dowiedziałem czy poznałem jakąś interesującą fabułę. Niestety Infliction jest kolejną grą, która musi stawiać na głębokie metafory czy przenośnie, aby pokazać pewne rzeczy. Często więc trudno powiedzieć czy jakaś dziwaczna scena ma w sobie ukryty przekaz czy to tylko fantazja twórców.
Finalnie cieszę się, że przygoda z Infliction nie trwała dłużej niż dwie godziny. Więcej byłoby już męczące. Mimo bardzo dobrego początku twórcom nie udało się utrzymać poziomu przez dłuży czas, przez co szybko gra zaczęła obniżać poziom pod względem fabuły i straszenia. Z drugiej strony jest to dzieło praktycznie jednej osoby. Z punktu widzenia portfela gracza nie ma to większego znaczenia, ale i tak warto docenić ile udało się zrobić przy niewielkich zasobach. Mimo wszystko Infliction stawiam bardziej na poziomie Lust for Darkness niż horrorów Bloober Team. Zakup polecam więc tylko najwierniejszym fanom gatunku, którzy najważniejsze produkcje tego typu mają już zaliczone.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!