Moving Out śmiało można polecić wszystkim, którzy szukają nieskomplikowanej zręcznościówki nastawionej na współpracę.
To prawdopodobnie ostatnia recenzja, którą piszę z obecnego miejsca, bo wkrótce czeka mnie prawdziwa przeprowadzka i naprawdę mam nadzieję, że – po pierwsze – nie trafi mi się taka ekipa, jak w Moving Out, a po drugie, że nikt nie pomyśli o tym, by najpierw wybić wszystkie okna, bo tak łatwiej przetransportować kanapę… Już wiecie, że najnowsza gra SMG Studio i Devm Games wydana przez Team17 Digital nie ma nic wspólnego z realizmem, ale stawia nacisk na świetnie pomyślaną, zwariowaną rozgrywkę, która najlepiej smakuje oczywiście w trybie lokalnej kooperacji.
Co prawda da się w Moving Out grać samemu, przenosząc jedynie niewielkie meble, ale tak naprawdę esencją rozgrywki jest współpraca minimum dwóch, a maksymalnie czterech użytkowników. Na każdym poziomie musimy wynieść z domu określoną liczbę przedmiotów i umieścić je na pace ciężarówki. Im szybciej się wyrobimy, tym lepiej. Możemy bowiem odblokować złoty, srebrny lub brązowy medal. Z ukończeniem poszczególnych zadań poradzą sobie nawet mniej doświadczone osoby, natomiast wymasterowanie wszystkich etapów to już nie lada wyzwanie.
Wspomniałem już, że Moving Out to gra dla każdego i nie jest to stwierdzenie absolutnie na wyrost, bowiem sterowanie zaprojektowano tak, by do zabawy można było zaprosić rodziców, młodsze rodzeństwo, kuzynów czy kogokolwiek innego, kto ze względu na brak wprawy mógłby mieć problem z opanowaniem przycisków na padzie. Jako że gra wymaga odpowiedniej koordynacji między graczami przy noszeniu i wrzucaniu na samochód rozmaitych mebli, autorzy nie zaimplementowali sieciowego wariantu współpracy, bo najzwyczajniej w świecie nie zdałby on egzaminu. Zupełnie inaczej wygląda to, gdy gramy przy jednym ekranie i możemy wskazać poszczególne obiekty do przeniesienia czy też porozmawiać z innymi graczami twarzą w twarz.
Moving Out posiada nawet fabułę. Dowiadujemy się, że szef naszej ekipy przeprowadzkowej o wdzięcznej nazwie FART (Furniture Arrangement & Relocation Technician) wyjechał, a w tym czasie nasi bohaterowie otrzymali od tajemniczego klienta pewne zlecenie. Okazało się jednak, że ów jegomość zgubił klucze do rozmaitych miejsc. Nie, nie musimy ich szukać. Musimy się do nich włamać… Jako że nasi podopieczni nie są zbyt rozgarnięci, na początku nie mają pojęcia, że stali się zwykłymi złodziejami. Na szczęście w porę coś tam zaczyna im świtać w głowach i starają się zrobić wszystko, by wyjść cało z opresji.
Początkowe etapy są banalnie proste, ale z czasem oczywiście poziom trudności wzrasta. Nie warto się jednak zrażać, bo Moving Out – choć jest grą na czas – daje go nam naprawdę sporo. Poza tym przenoszenie kanap, regałów, telewizorów, stołów, łóżek, kartonów czy nawet tosterów sprawia ogromną frajdę. Między innymi dlatego, że na stole mogą leżeć różnego rodzaju potrawy, a w trakcie przenoszenia go we wskazane miejsce będziemy musieli uważać, by talerze nie spadły nam na podłogę. Z kolei toster ciągniemy za sobą, wyrywając kabel ze ściany. Nie próbujcie tego w domu!
GramTV przedstawia:
Moving Out oddaje do naszej dyspozycji wiele różnorodnych lokacji. Co prawda odwiedzamy zwykłe domy, ale twórcy zaproponowali także bardziej oryginalne miejscówki, w tym fabrykę, pociąg, nawiedzoną posiadłość i laboratorium.Mało? To co powiecie na to, że akcja jednej z misji toczy się w kosmosie?
Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób autorzy Moving Out starają się uprzykrzyć nam życie. W trakcie rozgrywki musimy na przykład uważać na przeszkadzające nam duchy, rzucać do siebie rzeczy tak, by nie wpadły do wody, a następnie łapać je, bo jeśli się rozwalą, to cóż – klapa… Poza tym niekiedy podjazd do domu pokryty jest śniegiem (zejść z niego to nie kłopot, ale wejść, cóż, to może być problematyczne). Z kolei innym razem trzeba rozkminić, jak uruchomić bramę lub wiatrak. Ktoś musi stanąć na przycisku; ewentualnie można coś na nim położyć celem aktywowania mechanizmu. Na koniec warto wspomnieć, że w nawiedzonym domu spotkałem krzesła, które uciekły mi z ciężarówki. Miały nogi? Miały? Mogły uciec? No, raczej nie powinny.
Grając należy również zwrócić uwagę na to, że nie wszystkie meble są do wyniesienia. Niektóre umieszczono na planszach jedynie po to, by uniemożliwić nam przejście. Poza tym w Moving Out zaimplementowano także system questów pobocznych. Czasem trzeba pamiętać o miotaczach ognia umieszczonych na planszy i nie doprowadzić do sytuacji, w której spalą one nasze paczki, natomiast innym razem należy strzelić określoną liczbę bramek (prosta mini-gierka). Takich zadań jest znacznie więcej i skutecznie urozmaicają one i tak stosunkowo atrakcyjnie zaprojektowaną rozgrywkę.
Kolorowa oprawa graficzna Moving Out idzie w parze z karykaturalnymi, przerysowanymi postaciami (gramy na przykład jako toster, kameleon, jajko i człowiek z doniczką zamiast głowy), a także wszędobylskim humorem. Nie liczcie jednak na żarty wysokich lotów, ale na suchary, które pojawiają się pomiędzy misjami. Jeszcze raz przypomnę, że nasza ekipa nazywa się FART (Furniture Arrangement & Relocation Technician). Ogarnęliście ten jakże wyszukany żart?
Moving Out to gra, której trudno cokolwiek zarzucić. Ewidentnie widać, że autorzy wzorowali się na Overcooked i Tools Up!, ale nie mam im tego za złe, bo idea przeprowadzek idealnie pasuje do mechaniki opracowanej na potrzeby wyżej wymienionych produkcji. To kolejna całkiem udana gra pod co-opa, w której odnajdą się zarówno młodsi, jak i starsi gracze. Idealna w sam raz na leniwe popołudnie. A takich – ze względu na pandemię – z pewnością nikomu nie brakuje.
8,0
Przeprowadzka to koszmar? Nie w Moving Out!
Plusy
prosta do opanowania mechanika rozgrywki
banalne sterowanie
różnorodne lokacje
sporo mebli do wyniesienia
klimatyczna oprawa graficzna
Minusy
przydałoby się więcej trybów zabawy (jest tylko kampania)
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!