Recenzja serialu Wychowani przez wilki. Śmierdzi Prometeuszem na kilometr

Kamil Ostrowski
2020/10/07 11:00
5
0

Dobrego science-fiction nigdy za dużo. Problem pojawia się, gdy twórca zaczyna balansować na krawędzi pustego estetyzmu z którego niewiele wynika.

Spis Treści

Następny hit od HBO czy zwykła wydmuszka?

Następny hit od HBO czy zwykła wydmuszka?, Recenzja serialu Wychowani przez wilki. Śmierdzi Prometeuszem na kilometrChociaż to Netflix jest niekwestionowanym królem VOD i zawładnął internetowym rynkiem (zwłaszcza za oceanem), to właśnie HBO produkuje najgłośniejsze hity ze sporym budżetem, przyciągające znane aktorskie twarze i co tu dużo mówić, zwyczajnie bardziej ambitne. Podczas gdy Netflix wypuszcza swoje produkcje całymi seriami, licząc na to, że przynajmniej jedna na parędziesiąt złapie wiatr w żagle i doczeka się kontytuacji, na każdy serial od HBO czeka się z wytęsknieniem, bo jest spora szansa, że szykuje się uczta, albo przynajmniej przyzwoity posiłek. Czy tak jest z Wychowanymi przez wilki? Niestety, rabini są podzieleni.

Z jednej strony trzeba docenić, że twórcy serialu wzięli się za stworzenie czegoś oryginalnego i ambitnego, nawet jeżeli historia jest w pewnej mierze kameralna (a przynajmniej tak się zaczyna). Oto bowiem na dziewiczej planecie Kepler 22b ląduje statek kosmiczny bardzo skromną załogą – ze środka wyłaniają się dwa humanoidalne roboty, mające w walizkach nieco sprzętu i kilkanaście ludzkich zarodków. Te ostatnie mają być ziarnem z którego wyrośnie nowa, wymarzona przez “Twórcę” androidów laicka cywilizacja. Aha, bo czy wspomniałem już o tym, że Ziemię zniszczył globalny konflikt pomiędzy fanatycznymi wyznawcami “Sola”, a zjednoczonym stronnictwem niewierzących? Żeby było ciekawiej, na Keplera po pewnym czasie przybywają inni koloniści, którym udało się uciec z upadającej, niezdatnej do życia Ziemi. Oczywiście to kosmiczna “arka” religijnych fanatyków, którym nie w smak będzie widok androidów próbujących stworzyć zalążek ateistycznej cywilizacji. Nie to, żeby androidy pozostawały im dłużne, każdy chce uformować przyszłość ludzkości wedle swoich zapatrywań.

GramTV przedstawia:

Z czasem będziemy dowiadywać się coraz więcej na temat warunków życia na przedwojennej ziemi, a to dzięki sporadycznie wplatanym retrospekcjom ze schyłkowego okresu wielkiej wojny. To chyba najciekawsza część serialu, bo nie tylko dowiadujemy się więcej o głównych bohaterach, ale też poznajemy sekrety i charakterystykę poszczególnych frakcji – zarówno w obozie ateistów jak i fanatyków. Ci ostatni nazywani są “Mithriaticami” – w przeciwieństwie do dobrze nam znanych przesadnie religijnych osób, nie stronią od technologii (zwłaszcza w zakresie w jakim pozwala im ona zachować “czystość”), ale w innych aspektach są naprawdę radykalni. W tym zakresie Wychowani przez wilki jest czymś w rodzaju przyczynku do dyskusji o wypaczeniach w zinstytucjonalizowanej religii w ogóle. Z drugiej strony mamy stronnictwo ateistów, które jest wyjątkowo zdeterminowane i potrafi posunąć się naprawdę daleko, racjonalizując sobie osiąganie celu bez względu na zastosowane środki. Poza tym niewierzący cierpią nierzadko z powodu kryzysów, czy braku motywacji, wynikającej w jakiejś mierze z braku poczucia stanowienia części większej zbiorowości. Z tego powodu ateiści szkolą już małe dzieci, aby we wczesnym okresie rozwoju wpoić w nie poczucie niemalże odruchowej waleczności i nienawiści do wyznawców Sola.

Komentarze
5
Nazarenko.P
Gramowicz
10/10/2020 08:17

Po przeczytaniu recenzji mam silne wrażenie graniczące z pewnością, że autor zupełnie nie rozumie tematyki Sci-Fi przedstawionej w serialu! Nawiązania do filmu "Prometeusz"? Na prawdę? Klimat serialu, prowadzenie akcji, stylistyka scenografii czy wreszcie brak dwuwymiarowości bohaterów przywodzą na myśl prawdziwe klasyki: oryginalna "Diuna" z 1984, pierwszy "Mad Max" z Melem Gibsonem, "Łowca Androidów" z 1982 czy z nowszych "Pitch Black" oraz niedoceniony "Dawca Pamięci".

Naturalnie, że serial nawiązuje motywem do mitologicznego "Prometeusza", jak niemal każda historia przedstawiana w kontekście walki z narzucaną ideologią - choćby historia Jezusa w Biblii. Uniwersalna metafora mająca zastosowanie tam, gdzie bohater burzy mury i sprowadza "oświecenie" na otaczający go świat.

Wszelkie przedstawione przez autora recenzji "wady" postaci sprawiają, ze jest to pozycja warta głębszego zastanowienia, a nie zapychacz czasu jak produkcje firmowane logo firmy na "M". Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem z równie dużym zaciekawieniem jakikolwiek serial Sci-Fi. Pozycja zdecydowanie dla osób wychowanych na filmach z lat 80'.

Khalid
Gramowicz
09/10/2020 14:38

Zobaczyłem cały serial i dałbym ocenę 6/10. Bardzo fajnie się to oglądało. Jest kilka smaczków/idei które Scott chciał przemycić. W niektórych momentach człowiek sam zastanawia się czy pewne rzeczy naprawdę mogły lub mogą się wydarzyć w realnym życiu. Tak czy inaczej serial z odcinka na odcinek trochę słabnie. Gwoździem do trumny był jednak ostatni odcinek i to co tam się odpierniczyło, ale nie chce robić spoilerów. Myślę, że w drugim sezonie wiele się wyjaśni.

garfieldgarfield
Gramowicz
08/10/2020 09:40

Po 2 odcinkach póki co nie mam ochoty na więcej.




Trwa Wczytywanie