Wiecie już, że toruńskie połączenie Diablo i Soulsów nie wypadło idealnie. Sprawdźcie więc, co zagrało, a co nie w debiutanckiej grze polskiego studia Dark Point Games.
Słowem wstępu
Kiedy w maju zeszłego roku (to półtora roku temu!) opublikowałem swoje pierwsze wrażenia z Achilles: Legends Untold napisałem w nich, że gra niewątpliwie ma ogromny potencjał, ale o tym, czy stanie się hitem przekonamy się dopiero za jakiś czas. I ten czas właśnie nadszedł, bo tytuł autorstwa Dark Point Games z Torunia ujrzał światło dzienne w wersji 1.0. Naprawdę chciałbym, żeby w ramce końcowej widniała “dziewiątka”. Tyle tylko, że muszę wystawić niższą ocenę, bo o ile na papierze całość wygląda nieźle, to z czasem Achilles: Legends Untold okazuje się być nie do końca przemyślanym hack’n’slashem, bo - no właśnie - nie do końca nim jest. To dość skomplikowane, więc zacznijmy od początku.
Historia (nie)znana
Twórcy gry Achilles: Legends Untold przedstawiają nam alternatywną wersję zdarzeń historycznych. Owszem, swoją przygodę rozpoczynamy klasycznie, wcielając się w postać głównego bohatera, który trafia do Troi, lecz stosunkowo szybko ginie ugodzony w piętę strzałą Parysa, ukochanego Heleny. To jednak nie koniec, ale dopiero początek opowieści, bowiem Achilles budzi się 10 lat później i dowiaduje się od nieznajomego, że musi odnaleźć kowala. Tak rozpoczyna się pozornie intrygująca, lecz z czasem zwyczajnie nudna i przewidywalna opowieść. Poznajemy ją za sprawą dialogów czy też przerywników filmowych w formie rysunkowej, podczas których na ekranie pojawiają się kolejne plansze i napisy bez udziału jakichkolwiek postaci niezależnych.
Połączenie kilku gatunków
Na pierwszy rzut oka mamy tutaj do czynienia z hack’n’slashem, bo widok jest jak w Diablo, lecz bardzo szybko ogarniemy, że mashowanie jednego przycisku to przepis na pewną śmierć. Autorzy - wzorem Dark Souls - zaimplementowali bowiem pasek wytrzymałości, w efekcie czego musimy skrupulatnie planować kolejne działania. Inspirując się wspomnianą produkcją studia From Software w recenzowanym tytule znajdziemy ponadto kapliczki pełniące funkcje ognisk, więc po odpoczynku odnowimy potionki (o ile posiadamy odpowiedni zapas tychże), a także sprawimy, że wszyscy dotychczas zabici wrogowie powrócą do świata żywych. W razie śmierci Achillesa będziemy mieli tylko jedną szansę na podniesienie utraconych punktów doświadczenia. Brzmi nieźle, prawda?
System walki w Achilles: Legends Untold opiera się na wyprowadzaniu lekkich i ciężkich ataków, blokowaniu i parowaniu ciosów, wykonywaniu uników… Klasyka. Możemy również korzystać z dodatkowych umiejętności postaci, takich jak np. tąpnięcie, które wywraca przeciwnika, lecz animacja trwa tak długo, że oszołomiony przeciwnik podniesie się w tym samym czasie, w którym spróbujemy wyprowadzić atak, więc nie ma sensu z niej korzystać. Możemy także między innymi rzucać tarczą niczym Kratos w God of War, lecz i ta zdolność nie jest szczególnie przydatna. Generalnie samo korzystanie z talentów okazuje się być niepotrzebnym dodatkiem, bowiem przez większą część kampanii dysponujemy zaledwie jedną zdolnością.
Powyższe nie zmienia natomiast jednego - starcia są emocjonujące i wymagają umiejętności obserwowania zachowania wroga w oczekiwaniu na moment wyprowadzenia ciosu czy też wykonania uniku. Znamy to oczywiście z Dark Souls, gdzie potyczki jeden na jednego były naprawdę ciekawe, a walcząc z dwoma czy trzema wrogami (rzadko, ale jednak) trzeba było się nagimnastykować, by przetrwać taką konfrontację. I w tym momencie pojawia się największy zarzut, jaki mam do gry Achilles: Legends Untold. Bo o ile faktycznie, pozornie spokojne walki tutaj zrealizowano bardzo dobrze (np. te z bossami), o tyle miejscami produkcja - która cały czas posiada wspomnianą staminę - rzuca nam pod nogi hordy wrogów, jak w przywołanym wcześniej Diablo. A jak już napisałem, ciągłe wciskanie przycisku ataku nie ma racji bytu. Mało tego, nie można jak w Soulsach wywabiać z grupy przeciwników jednego po drugim.
I na otwartej przestrzeni z wyżej wymienioną “niedogodnością” (cudzysłów, bo w istocie to jest to poważny problem Achilles: Legends Untold) można sobie jakoś poradzić, na przykład omijając niemilców, dobiegając do kapliczki, przeładowując grę i aktywując punkt kontrolny. Ale - kurcze - w końcowej fazie kampanii, tuż przed finałowym starciem, mamy tutaj obowiązkowe walki polegające na… tak, tak - zgadliście - odpieraniu kolejnych fal wrogów, a każda taka fala zakończona jest starciem z bossem. Owszem, można dość łatwo zrobić postać, która będzie zabijać wrogów na jeden czy dwa ciosy, można zagrać na easy (są dwa poziomy trudności do wyboru), ale nawet tego rodzaju sztuczki, taktyki czy jakkolwiek to nazwać nie sprawią nagle, że wyeliminujemy opisany problem.
Na jedno posiedzenie (raczej) nie da rady…
Achilles: Legends Untold to gra, której przejście - licząc główny wątek na wyższym poziomie trudności - zajmuje nieco ponad 15 godzin, a dokładając do tego odkrywanie mapy, zaliczanie misji pobocznych i powtarzanie bardziej wymagających starć można spędzić w wirtualnym świecie jeszcze trochę czasu. Nie jest to bardzo długi hack’n’slash, więc nie znajdziemy w nim ani bardzo rozbudowanego systemu rozwoju postaci, ani też nie wiadomo jak dużej liczby rodzajów broni.
Tak czy inaczej, można tutaj trochę poeksperymentować, tworząc swój build, choć ewidentnie widać, że całość zaprojektowano pod kątem walki w zwarciu. Nie oznacza to jednak, że nie ma tu żadnych nożyków, bombek do rzucania, itp., ale prym wiodą miecze, topory, włócznie i inne rodzaje broni białej. Tym bardziej że możemy na nie nakładać buffy zwiększające obrażenia fizyczne, nakładające krwotoki, truciznę czy innego rodzaju efekty.
Jak wygląda rozwój postaci?
Kierowana przez nas postać w Achilles: Legends Untold za zabijanie przeciwników otrzymuje doświadczenie, a awansując na kolejne levele zdobywamy punkty umiejętności, dzięki którym rozwijamy takie statystyki, jak zdrowie, energia (odpowiednik many) i wytrzymałość. Dodatkowo na - bądź co bądź nieczytelnym - drzewku umiejętności odblokowujemy także zdolności pasywne, ale mając do wyboru nie wiadomo czy przydatne talenty czy też wspomniane już statystyki, które zwiększą nam energię życiową, i tak dalej, raczej będziemy w pierwszej kolejności wybierać właśnie te, zostawiając miejsce na perki na później, która najprawdopodobniej albo nigdy nie nadejdzie, albo dopiero w końcowej fazie kampanii.
Konstrukcja świata w Achillesie
Achilles: Legends Untold oddaje do dyspozycji kilka map między którymi możemy swobodnie się przemieszczać, teleportując się między “ogniskami”. Do celu zawsze prowadzi jedna główna ścieżka oznaczona kropkami prowadzącymi do misji na radarze umiejscowionym w prawym górnym rogu ekranu. Warto jednak czasem zejść ze szlaku, wejść do jakiejś piwnicy, zabić kilku wrogów i otworzyć skrzynie z być może lepszą bronią czy po prostu odkryć poszczególne lokacje w stu procentach. Eksploracja w Achilles: Legends Untold jest naprawdę angażująca i przyjemna. Nawet pomimo faktu, że od pewnego momentu mierzymy się wciąż z tymi samymi lub podobnymi do wcześniejszych oponentami. To zasługa wspomnianego już systemu walki i bardzo dobrej grafiki. Nie, wróć…
Oprawa wizualna jest przepiękna
Achilles: Legends Untold wygląda świetnie. Taka informacja cieszy, bo przecież mamy tutaj starożytną Grecję. Lokacje są bogate w detale, na uwagę zasługuje genialne oświetlenie… Co prawda animacje ciosów są nieco drętwe, ale między walkami jest na czym zawiesić oko. Oczywiście głównie wtedy, gdy zwiedzamy otwarte przestrzenie, choć - jak już wiecie - akcja gry toczy się także pod ziemią, co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem.
GramTV przedstawia:
Tak samo zresztą jak zaskoczeniem nie powinno być to, że Achilles: Legends Untold został wydany w polskiej kinowej wersji językowej. Z drugiej jednak strony uznałem, że warto o tym wspomnieć, bo przecież niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z rodzimą produkcją, której autorzy nie zdecydowali się nawet na przetłumaczenie napisów. A tekstu - mizernej jakości, ale jednak - jest tu całkiem sporo, więc bez obaw - jeśli nie ogarniacie wszystkiego po angielsku, to śmiało możecie sięgać po Achillesa.
I jeszcze kilka słów o optymalizacji
Achilles: Legends Untold na komputerze Actiny z procesorem AMD Ryzen 9 5900X, kartą graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080 10 GB i 16 GB RAM-u w jakości 4K na najwyższych ustawieniach graficznych z odblokowanym frameratem działał powyżej 60 klatek - zwykle dochodziło do 80 FPS-ów, ale wiadomo, wszystko zależy od tego, co aktualnie dzieje się na ekranie. Kiedy było naprawdę gorąco, wartość ta spadała nieco poniżej 60 klatek, ale zdarzało się to dość rzadko. Warto natomiast zwrócić jeszcze uwagę na fakt, że dzięki super szybkiemu dyskowi SSD praktycznie nie doświadczałem loadingów - wszystko wczytywało się dosłownie w mgnieniu oka; jedynie pojawiał się ekran, który trzeba było pominąć, wciskając dowolny przycisk.
Czas na werdykt
Podsumowując, jak napisałem w tytule - Achilles: Legends Untold to całkiem niezła gra, ale… No właśnie. Gdyby autorzy postawili większy nacisk na starcia z jednym, może dwoma (ewentualnie w porywach niekiedy trzema) przeciwnikami zamiast regularnie (choć mimo wszystko nie aż tak często, nie licząc finałowych walk) serwować nam hordy wrogów do odparcia, a dodatkowo postaraliby się o lepszej jakości dialogi i bardziej wciągającą historię, to mógłbym wystawić recenzowanej produkcji znacznie wyższą notę niż ta, którą widzicie poniżej.
Ostatecznie jednak Achilles: Legends Untold zasługuje na nieco niższą ocenę, choć i tak uważam, że warto zainwestować czas i pieniądze w dzieło polskiego studia Dark Point Games. Posiada ono bowiem naprawdę dobry system walki, niezbyt rozbudowany ale wystarczający system rozwoju postaci, sporo rodzajów broni do wyboru i naprawdę bardzo dobrą grafikę. Mam nadzieję, że przy ewentualnej kontynuacji autorzy skonstruują swoje dzieło tak, by było ono jeszcze bardziej jak Soulsy aniżeli Diablo.
7,0
Niezły ten toruński Achilles, ale mógłby być lepszy…
Plusy
intrygujące połączenie Diablo z Dark Souls
bardzo dobry system walki
niezbyt rozbudowany, ale wystarczający system rozwoju postaci
angażująca eksploracja
pasujący do koncepcji system ognisk i utraty doświadczenia z gier From Software
satysfakcjonujący czas rozgrywki (misje główne i zadania poboczne)
różne rodzaje broni do wyboru, można eksperymentować
przepiękna grafika
praktycznie nieistniejące loadingi
Minusy
walki z hordami wrogów nie pasują do koncepcji systemu walki z paskiem staminy
nieciekawa i przewidywalna historia
brak przerywników filmowych z prawdziwego zdarzenia
czasami problemy z pracą kamery (wielkie budynki zasłaniają pole walki)
przez większość gry mamy tylko jedną umiejętność do dyspozycji
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Podziękował. Grim Dawn niedawno dostało update wprowadzający wiele usprawnień, już prędzej tam spędzę dziesiątki godzin po raz n-ty. Za chwilę też Last Epoch dostanie wersję 1.0.