Frostpunk jest wierną adaptacją gry komputerowej, ale czy to oznacza, że dorównuje klasą swemu pierwowzorowi? Tytuł wyjątkowo mocno polaryzuje.
Przez ostatni tydzień z okładem robiłem wszystko, żeby Frostpunk mnie zaakceptował. Tuliłem, skakałem nad nim, wgłębiałem się w niuans każdej decyzji, analizowałem co poszło źle, co można by było jeszcze poprawić, co odpuścić, żeby gdzie indziej nadrobić. Niestety, zostałem odrzucony. Zostałem odrzucony jak implant zostaje odrzucony przez organizm. Choćbym nie wiem jak się starał, nie stopiłem lodowego serca planszowej adaptacji świetnej gry komputerowej, którą w 2018 roku na świat sprowadziło polskie 11 bit studios. Frostpunk nie jest pierwszą produkcją tej ekipy, która została wprowadzona w świat bez prądu. Wcześniej ten sam los spotkał inny wielki hit zespołu, This War of Mine. Podobnie jak wówczas Michał Oracz, tak tym razem Adam Kwapiński wykonał kawał roboty, żeby jak najwierniej odwzorować na planszy to, co znamy z monitorów naszych pecetów. Tylko czy to wystarczyło, by uczynić Frostpunk: Grę planszową tytułem godnym polecenia?
Jeżeli lubicie deptanie po plecach i przyjmowanie ciosów mokrą ścierą w twarz, we Frostpunku poczujecie się komfortowo jak nigdzie indziej. Ta gra nie wybacza błędów. Ta gra nie toleruje nawet pozornie perfekcyjnych rozgrywek. Ta gra po prostu rzuca na glebę i dociska podeszwą tak długo, aż dasz jej wyraźnie do zrozumienia, że się poddajesz. Karty przygotowania do rozgrywki dzielą się na dwa warianty poziomów trudności: normalny i wysoki. Normalny powinien się nazywać “na pewno przegrasz”, dla wysokiego proponuję zaś “I na co Ci to, szaleńcze?”.
Z moich podejść do samego pierwszego scenariusza mógłbym napisać dziennik sromotnych klęsk. Za pierwszym razem ludzie chorowali tak bardzo, że nie było już ratunku. Tym bardziej, że im więcej chorób, tym mniej akcji dostępnych do wykonania. Postanowiłem więc ograniczyć zachorowania i mocno zainwestować w lecznice. Ale gdy co rundę trzeba łatać zamiast zbierać, to w końcu zaczyna brakować zasobów. A gdy zaczyna brakować zasobów to nie ma jak ogrzać mieszkańców. To z kolei implikuje wzrost zachorowań i zgonów. Zapomnijcie o mechanice za krótkiej kołderki. We Frostpunku próbujemy się okryć haftowaną chusteczką. A ponieważ wokół panuje mróz, to marzną i nogi, i tors.
Jeśli po takim wstępie nie odpadliście z dalszego rendez vous z planszowym Frostpunkiem, oto co gra ma do zaoferowania. Jako adaptacja wypada ona naprawdę okazale. Fani pecetowego oryginału odnajdą tu wiele znajomych elementów, od generatora ciepła począwszy, przez rozmaite budynki, które można postawić w obozowisku, aż po technologie do opracowania i prawa do ustanowienia. Podobnie jak w grze komputerowej sami zadecydujemy, czy wybudować dzieciom świetlicę, czy wręcz przeciwnie - zagonić je do pracy; czy zapewnić chorującym ciepłe posiłki, a może pakować trociny do racji żywnościowych? W tym miejscu warto przytoczyć słowa autora planszowego Frostpunka, Adama Kwapińskiego, z naszego wywiadu opublikowanego w ubiegłym roku:
Projektując gry planszowe musimy wyrzucać wszystko co jest zbędne. Zresztą uważam, że często to jest zaleta i przewaga nad grami elektronicznymi. Tam w ostatnich latach często widać bardzo mocno pójście w "szerokość" kosztem "głębi" - w to, że wszystkiego musi być więcej, co niekoniecznie w moim odczuciu służy grom. (...) W planszówkach taki kierunek jest mocno ograniczony z prostego powodu. (...) Krótko mówiąc, każdy fizyczny element ma swoją bardzo realną cenę, więc projektanci mając te x kart starają się zapełnić je rzeczami, które mają istotne znaczenie dla gry.
W pudełku nie znajdziemy więc wszystkich kafelków budynków, kart scenariuszy, praw czy technologii znanych z wersji cyfrowej. “Mniej” w tym wypadku nie znaczy jednak “gorzej”. W żadnym momencie rozgrywki nie odczułem, by brakowało jakiegokolwiek budynku czy innego elementu; te, które są, spełniają swoją funkcję wzorcowo. Korespondują z licznymi mechanikami, które wprawiają rozgrywkę w ruch. Stanowią odpowiedź na poszczególne wyzwania, z jakimi przychodzi nam się we Frostpunku mierzyć. Mam na myśli zapewnienie mieszkańcom schronienia, zbieranie zasobów, dbanie o zdrowie i jedzenie.