Zaskakująca, dająca do myślenia, typowa i nietypowa zarazem - taka jest gra Indika, choć sama bohaterka o tym imieniu także. Musicie w to zagrać.
Oryginalna gra, a więc i niestandardowy wstęp
Tak naprawdę chciałbym tę recenzję zacząć od ogólnego akapitu, który nie zdradzi nikomu nawet najmniejszych informacji na temat gry Indika. Jeśli lubicie pozornie doskonale znane, ale ostatecznie wyjątkowo pomysłowe gry wideo, które wciągną was od początku do końca, zapewniając rozgrywkę na jeden wieczór, to dzieło Odd Metter wydane przez 11 bit studios jest właśnie dla was.
W istocie wszystko, o czym przeczytacie w kolejnych akapitach, możecie potraktować jako mniejszy lub większy spoiler. Nie da się ich bowiem uniknąć, omawiając i oceniając poszczególne aspekty recenzowanego tytułu. Poza tym, jeśli Indika nie przypadnie wam do gustu, pamiętajcie o możliwości zwrotu gry na Steamie, o ile nie przekroczyliście dwóch godzin zabawy. Samo ukończenie całości zajmuje mniej więcej dwa razy tyle, więc nawet, gdy zdecydujecie się oddać Indikę (co raczej się jednak nie wydarzy, bo to naprawdę świetna produkcja), to i tak zobaczycie jej całkiem sporo.
Miejsce akcji
Tak naprawdę nie zostało ono sprecyzowane przez autorów, niemniej można odnieść wrażenie, że mamy tutaj do czynienia z alternatywną wersją XIX-wiecznej Rosji. Swoją przygodę rozpoczynamy w tamtejszym klasztorze, wcielając się w główną bohaterkę, a więc przywołaną już zakonnicę o imieniu Indika. Twórcy serwują nam przygnębiający i nietypowy klimat, czerpiąc inspirację z dzieł Dostojewskiego i Bułhakowa. Jednocześnie eksplorując poszczególne lokacje (w jednej z nich uciekamy przez wilkołakiem) będziemy mieli skojarzenia z kultową serią Resident Evil. Indika to gra, w której jednak się nie strzela, trzeba uporać się ze wspomnianym potworem zupełnie innymi sposobami.
Zanim jednak…
Indika zaskakuje już od pierwszej chwili. Z opisu gry i przedpremierowych materiałów wynikało jednoznacznie, że będzie to przygodowa gra akcji z perspektywy trzeciej osoby. Natomiast po uruchomieniu nowej gry widzimy dwuwymiarową oprawę wizualną w stylu pixel-art. Wydaje się, że to jedynie krótki materiał wideo wprowadzający nas w fabułę, lecz tak naprawdę od razu mamy gameplay. Musimy kierować spadającą z góry ekranu postacią, kolekcjonując widoczne na ekranie kryształki, by zdobyć odpowiednią liczbę punktów.
Choć w kolejnych etapach grafika jest realistyczna, pixel-artowe wstawki pojawiają się od czasu do czasu, prezentując nam wydarzenia z przeszłości. Indika staje się wówczas zręcznościową platformówką, bo musimy wspiąć się tu na przykład na dach, wskakując w odpowiednim momencie na poruszające się obiekty otoczenia, czy też wygrać wyścig na motocyklu (wówczas mamy do czynienia z rzutem izometrycznym). Więcej nie ma sensu zdradzać, ale generalnie pixel-artowe momenty pojawiają się w najmniej spodziewanej chwili. Tyle tylko, że w zasadzie takich zaskakujących scen jest tu całe mnóstwo.
Ale o co tu chodzi?
Indika nie ma łatwego życia w klasztorze, o czym przekonujemy się jako gracze przez pierwszych kilkanaście minut rozgrywki. Musimy najpierw dostarczyć kosz z ziemniakami, a następnie zebrać wodę z wiadra ze studni (pięciokrotnie, by napełnić swoje). Są to niezwykle żmudne, ale potrzebne zajęcia, by zrozumieć położenie bohaterki. Pozostałe zakonnice są dla Indiki opryskliwe lub nawet wcale się do niej nie odzywają, wyłącznie odbierając przesyłki.
Dlatego też w momencie, kiedy nasza protagonistka otrzymuje polecenie dostarczenia listu do innej parafii jest niezwykle zaskoczona, ale wydaje się również zadowolona. Nie zna oczywiście jego treści, ale zdaje sobie sprawę z tego, że ten epizod na zawsze odmieni jej życie. Nie pozostaje nam wówczas nic innego, jak opuścić mury klasztoru. Tutaj zaczyna się właściwa rozgrywka. Co się dzieje dalej? Indika spotyka na swojej drodze zbiegłego więźnia o imieniu Illia, którego wygląd, charakter i poglądy mocno kontrastują z jej światopoglądem. A może właśnie nie? Tak, jak napisałem we wstępie, scenarzyści przygotowali historię nie tylko o religii, ale o ludziach.
Indika stoi przede wszystkim opowieścią, choć mamy tutaj oczywiście także zaskakujący i różnorodny gameplay, o którym przeczytacie w kolejnych akapitach. W grze znajdziemy całkiem sporo momentów wprawiających nas w konsternację czy też osłupienie. I tu nawet nie chodzi o jakąś przemoc, ciężko to opisać, nie przedstawiając konkretnej sytuacji. Tak czy inaczej, są to jednak bardzo nieoczekiwane, niepasujące w zasadzie do całości genialne sytuacje. Czujemy zażenowanie, niepokój. Wszystko to potęgują niekiedy albo dziwne najazdy kamery, tak jakby twarz postaci widocznej na ekranie była wręcz przyklejona do przedniego obiektywu, albo budzący odrazę śmiech pewnej postaci niezależnej.
Indika to nie tylko fabuła
Początkowo wydaje się, że autorzy gry Indika zaproponują klasyczny przebieg rozgrywki. Po krótkim wprowadzeniu okazuje się jednak, że mają zupełnie inne plany. Największym plusem różnorodnego gameplayu w recenzowanej produkcji jest to, że twórcy nie eksploatują do głębi któregokolwiek z pomysłów.
GramTV przedstawia:
Zaledwie dwukrotnie przez całą grę musimy przejść sekwencję polegającą na korzystaniu mechaniki, podczas której gdy Indika zaczyna się modlić, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Kiedy natomiast przestaje, cała lokacja staje się czerwona, a świat zaczyna się rozpadać. Wówczas rozszczepiają się mosty, a platformy przesuwają się i zmieniają wysokość. Dzięki temu możemy dostać się w pozornie niedostępne miejsca, dochodząc do kolejnego etapu.
Indika to gra, w której nie poruszamy się wyłącznie pieszo, ale również motorem. Na potrzeby tytułu opracowano nieskomplikowany model jazdy wykorzystywany przez sporą, ale nie zdecydowaną większość, kampanii fabularnej. Z czasem zsiadamy z dwóch kółek, by rozwiązywać kolejne zagadki środowiskowe. Większość z nich jest banalna, ale pojawiają się dwie, które zapamiętam na długo. W jednej musimy przesuwać się po kolejnych platformach, uważając na zrzucające nas w przepaść pewne obiekty otoczenia, w innej z kolei autorzy ewidentnie nawiązują do… tak, tak - Portala.
Skoro już o tym mowa (dlaczego? o tym przekonacie się, gdy zagracie) warto dodać, że w grze Indika pojawia się ktoś w rodzaju narratora. Można śmiało podejrzewać, że nie jest to jednak osoba mająca zaserwować nam dodatkowe informacje na temat fabuły, choć również to robi, ale po prostu nakłaniający Indikę do złego diabeł. Poza tym spoglądając w lustro nie zawsze widzi siebie, co również jest ciekawym zabiegiem, o ile znamy cały kontekst historii i następujące po sobie wydarzenia.
Z pewnością już się tego domyślacie, ale dla formalności należy dodać, że poszczególne lokacje w grze Indika są oczywiście liniowe. Eksplorujemy je dość powoli, o ile nie jedziemy wspomnianym motorem, ale w przeciwieństwie do niektórych gier tego typu, Indika na szczęście potrafi biegać. Czasem warto zboczyć z głównej ścieżki, by zlokalizować niekoniecznie cenne, ale intrygujące znajdźki. Wiąże się z tym również ciekawa mechanika pozwalająca na… rozwój postaci. Tyle tylko, że jest on całkowicie bezsensowny. Dlatego też w jednym z fragmentów padło zdanie będące tytułem kolejnego akapitu, które zwyczajnie musiałem sobie zanotować.
“Bezużyteczna praca jest podstawą duchowego rozwoju”
Indika jako gra, choć sama bohaterka również, podejmuje wiele istotnych tematów. Nie tylko związanych bezpośrednio z religią, ale także po prostu z podejściem ludzi do życia. Sama religia pokazana jest niekiedy dziwnie. Jedni powiedzą, że odzwierciedla to, co się naprawdę dzieje, inni że autorzy zakłamują rzeczywistość. Tak czy inaczej obie strony będą raczej zniesmaczone tym, co zobaczą na ekranie, zwłaszcza w końcowych sekwencjach. Gra zapewnia raptem cztery godziny rozgrywki, ale jest to czas na pewno niezapomniany. Dawno nie było produkcji, która aż tak mocno daje do myślenia.
Niektóre wydarzenia w grze Indika wyreżyserowano kapitalnie. Dialogi nie są może napisane idealnie, ale wystarczają, by wczuć się w położenie bohaterów czy też zrozumieć motywy ich działania. Za samo poprowadzenie historii w taki, a nie inny sposób miejscami chciałoby się przyznać Indice maksymalną ocenę, ale pod względem technicznym gra mogłaby być lepiej wykonana. Specyficzny klimat owszem, robi swoje, niemniej jakość tekstur, wygląd twarzy czy samo oświetlenie niekiedy pozostawiają sporo do życzenia. Z drugiej strony trafimy tu do przepięknych lokacji, z których można robić tapety na pulpit.
Można odnieść wrażenie, że Indika to gra, w której otrzymujemy zlepek niepasujących do siebie elementów. Realistyczna grafika wymieszana z pixel-artem, różnorodne zagadki wyglądające tak, jakby pochodziły z wielu różnych produkcji, a do tego muzyka, o której jeszcze nie zdążyłem wspomnieć. Dźwięki wydobywające się z głośników również są zaskakujące. Na pewno nie odzwierciedlają do końca tego, co widzimy na ekranie. Tyle tylko, że jak połączymy sobie wszystko razem okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda. Aha, i jeszcze jedno - możecie zaserwować sobie jeszcze bardziej intrygujący klimat, wybierając nie angielski, lecz rosyjski dubbing.
Indikę testowałem na komputerze Actiny wyposażonym w procesor AMD Ryzen 9 5900X, kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080 10 GB i 16 GB RAM. Grałem w rozdzielczości 4K w najwyższych ustawieniach jakości oprawy wizualnej z włączonym trybem jakości ultra i wyłączonym DLSS. Taka konfiguracja pozwoliła mi na komfortową zabawę zwykle grubo powyżej tej wartości, sporadycznie blisko 60 FPS-ów, raczej nigdy poniżej. W razie ewentualnych problemów można było zmienić tryb na wydajność czy też zdecydować się na rozgrywkę w 1080p, ale nie było takiej potrzeby.
Podsumowanie
Chciałbym tu do czegoś nawiązać. Było o rosyjskich pisarzach, było również o pamiętnej grze twórców Half-Life’a, było też o serii kultowych horrorów. To jednak mało, stanowczo za mało. Paradoksalnie jest to jednak ogromnym plusem, bo Indika, choć pozornie zwykła, wymyka się standardom, oferując nietypowe połączenie, kapitalną atmosferę, różnorodny gameplay, zapadających w pamięć bohaterów, niesamowicie poprowadzoną akcję i refleksyjną historię. Krótką, ale niesamowicie treściwą. Taką, z której zapamiętacie na długi czas więcej niż z zaplanowanych na kilkadziesiąt godzin rozgrywki gier AAA. Pisałem już, że musicie w to zagrać?
8,5
Indika to niezwykle ciekawy eksperyment. Kontrowersyjna tematyka, niebanalna historia i pozornie doskonale znana, lecz zaskakująca na każdym kroku rozgrywka. Potrzeba więcej takich gier.
Plusy
kapitalny scenariusz
świetna reżyseria
angazuje i daje do myślenia
bardzo dobre zakończenie
zaskakujący, różnorodny gameplay
idealny czas rozgrywki (bez niepotrzebnych dłużyzn)
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nawet jeśli. Nie uważasz, że 100 zł. to jednak za dużo jak na tak krótką rozgrywkę?
Muradin_07 napisał:
Nie każda gra musi być długa na 10h.
Zależy czego w danej grze szukam i nie przeliczam złotówek na godziny. Po prostu każdy powinien uznać czy za taki kawałek kodu warty tej ceny. Dla Ciebie nie jest, dla mnie być może jest (chociaż akurat po prostu zwyczajnie nie jestem fanem tego typu indyków).
Bruce_666
Gramowicz
06/05/2024 11:34
Muradin_07 napisał:
Nie każda gra musi być długa na 10h.
Nawet jeśli. Nie uważasz, że 100 zł. to jednak za dużo jak na tak krótką rozgrywkę?
Bruce_666
Gramowicz
06/05/2024 11:32
Dobra, nie doczytałem o długości rozgrywki. Mój błąd :D