Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo gusta są naprawdę różne, ale bez wątpienia Mr. Prepper zasługuje na wysoką ocenę.
Grywalność przede wszystkim!
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak stosunkowo niewielkim kosztem (bo umówmy się – na stworzenie gry Mr. Prepper nie wydano fortuny) polskie studio Rejected Games zaprojektowało piekielnie wciągający gameplay. Najnowsza produkcja wydana przez firmę PlayWay to idealny przykład tego, że liczy się pomysł. Nie trzeba otwartego świata, rozbudowanych zadań głównych i misji pobocznych, a także kilkuset znaczników na mapie, by zatrzymać gracza przed monitorem na dłużej. Można zaoferować mu angażującą rozgrywką w zupełnie inny sposób.
O co tu chodzi?
Ktoś może zastanawiać się, czy w takim razie Mr. Prepper nie jest grą przesadnie uproszczoną. Uwierzcie mi, że nie. Choć tak naprawdę lwia część kampanii rozgrywa się w domu głównego bohatera, który – nota bene – ukazany jest jedynie w dwóch wymiarach, to w istocie nieustannie mamy ręce pełne roboty. Zacznijmy może jednak od początku, bo o Mr. Prepperze z pewnością nie wszyscy słyszeli. To stosunkowa prosta w założeniach, ale jak się później okazało niesamowicie złożona gra, w której nasze zadanie skupia się na zbudowaniu podziemnego schronu celem ucieczki z totalitarnego państwa.
Żeby była jasność, to ani Rejected Games, ani tym bardziej PlayWay, nie wymyślili „prepperów”, a więc osób, które przygotowują się na sytuacje kryzysowe (w przypadku gry Mr. Prepper na zbliżającą się katastrofę nuklearną). Podjęli za to ciekawy, chyba nieporuszany dotąd w świecie elektronicznej rozrywki temat, oferując graczom wiele unikatowych rozwiązań oraz – a jakże – mechaniki znane z innych, podobnych tytułów, w tym oczywiście Fallout Shelter czy This War of Mine.
GramTV przedstawia:
Mr. Prepper najprościej można określić mianem survivalu, ale w grze nie brakuje elementów charakterystycznych dla strategii czy klasycznych przygodówek. Budowanie schronu wymaga posiadania odpowiednich surowców, które możemy znaleźć w pobliskim lesie, kopalni lub innych, odblokowywanych w toku kampanii lokacjach, a także zakupić, korzystając ze znajdującej się obok domu skrzynki pocztowej. System handlu pozwala oczywiście także na sprzedawanie dóbr, więc w pewnym momencie, gdy nie dysponowałem odpowiednimi funduszami na zakup nasion (sadzenie marchwi, buraków, kapusty i innych warzyw jest niezwykle ważne, bo kiedy wyrosną, ugotujemy z nich pożywną zupę, o ile wcześniej rząd nie odetnie nam wody i prądu) zbierałem kłody drewna, a następnie próbowałem je sprzedać.
W schronie, do którego wejście zasłonięte jest dywanem (o tym za chwilę), początkowo dysponujemy… niczym. Dopiero po kilkunastu minutach rozgrywki umieszczamy w nim najprostszą wersję warsztatu, który z czasem ulepszymy. Później, kiedy rozbudujemy swoją podziemną bazę o kolejne pomieszczenia, nie zabraknie w niej wspomnianych już warzyw, drzew, szafek do przechowywania materiałów, a nawet szklarni. Nie warto wymieniać wszystkiego, lecz jedno trzeba powiedzieć – Mr. Prepper oddaje do naszej dyspozycji mnóstwo niezbędnych narzędzi. Choć gra jest w pewnym sensie liniowa, to w sumie… nie jest. Owszem, od początku do końca wiadomo, co trzeba zrobić, ale do głównego celu można dotrzeć na wiele sposobów.
No właśnie, co z tym dywanem?
Otóż wiadomo, że działamy w pełnej konspiracji i nie chcielibyśmy, żeby ktokolwiek z rządu dowiedział się, jakie mamy plany, prawda? Nad łóżkiem widnieje plansza ze szczegółowym harmonogramem naszych działań. Powinniśmy ją jednak obrócić, by ktokolwiek, kto zajrzy do sypialni, zobaczył plakat chwalący naszego prezydenta. Wejście do schronu również trzeba zasłonić. Należy także pamiętać, by nie rozebrać na części wszystkich mebli i innych przedmiotów znajdujących się w naszym domu. Choć szkło, metal, plastik i inne surowce są naprawdę potrzebne, to lepiej szukać ich w innych miejscach. Dlaczego?
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.