Kolorowo, jak na wakacjach…
Graficznie są momenty, gdy Far Cry 6 potrafi zaskoczyć i jest przepięknie. Zwłaszcza, gdy wybieramy się na wielką eksplorację terenu. Dla fanów zabawy trybami fotograficznymi zabawa będzie jeszcze większa. Są jednak chwile, gdy dość wysłużony silnik graficzny na konsolach nowej generacji nie do końca już daje radę. Nie chodzi o spadki płynności, bo w przypadku wersji na PlayStation 5 takowych właściwie nie było. Raczej o niektóre sceny fabularne, które z jakiegoś powodu prezentowały się znacznie gorzej niż zawierucha w rozgrywce, a to już jest dość niespotykane.
Z kolei dźwiękowo jest po prostu fantastycznie. Nie tylko jeśli chodzi o muzykę w grze czy utwory wzięte z list przebojów (które Dani może sobie podśpiewywać w trakcie jazdy samochodem), ale również i to, w jaki sposób bohaterowie rozmawiają ze sobą wciskając co chwilę latynoskie wstawki. Do tego stopnia, że mi również się one udzieliły w trakcie gry, a to już jest małe zaskoczenie. Pod tym względem Far Cry 6 dorównuje poprzednim odsłonom serii, jeśli nie przebija ich na niektórych płaszczyznach.
Deja vu? Ale w innych klimatach…
Nie spodziewałem się, że przechodzenie Far Cry 6 wywoła w mojej głowie tyle sprzecznych emocji. Z tyłu głowy oczywiście miałem to, iż jest to kolejna gra od Ubisoftu, której forma nie zmienia się od wielu lat. Pod tym względem trudno jest właściwie Far Cry 6 cokolwiek zarzucić. Powiedziałbym nawet, że to prawdopodobnie najlepsza część serii pod względem rozgrywki samej w sobie. Takie wyciągnięcie esencji z tego, co już widzieliśmy wielokrotnie i dopracowane tak, aby nie było niedomówień. Eksperymenty wszelakie zostawione zostały na boku, a nowość w postaci Supermo (czyli coś, co można nazwać „superami”) pasuje tu naprawdę dobrze.
Nawet mam wrażenie, że kreacje bohaterów zaczynając od Dani Rojas (po raz pierwszy polubiłem główną bohaterkę/głównego bohatera w serii) po liderów ruchu oporu czy postacie poboczne są na tyle interesujące, że chce się z nimi współpracować, poznawać ich historie. Nie można tego niestety powiedzieć o Antonie Castillo granym przez Giancarlo Esposito, który na tle pozostałych złych w serii wypada chyba najsłabiej. Zdaję sobie sprawę z tego jednak, że w tym przypadku aktor gra tak, jak scenariusz pozwala… a ten też daleki jest od perfekcji. Podobnie wypadają wszyscy adwersarze, z którymi przychodzi się Dani Rojas mierzyć. Trochę tak, jakby twórcy całą energię przepalili na tworzenie Libertad, a zabrakło czasu na armię Castillo, która jest tylko pretekstem do wysadzenia kolejnego posterunku czy rozwalenia helikoptera. Dodatkowo większość z głównych zadań pozostawia spory niedosyt. Nie mówiąc już o wielkim finale i zakończeniu, którego nie rekompensuje mały smaczek po napisach końcowych. Po tylu godzinach oraz przebijaniu się przez czasami bardzo łudząco do siebie podobne i niekiedy upierdliwe questy można mieć żal do Ubisoftu, że całość kończy się w ten sposób. Nie mniej jednak nie mogę nie docenić tego, ile serca włożono w kreację Yary. Ten wyspiarski charakter w połączeniu z kubańskim sznytem i połączeniem starego z nowym potrafi działać na wyobraźnie i zachęcać do eksploracji. Nawet, jeśli po raz kolejny odbija się łudząco podobny do poprzedniego posterunek na drodze.
Dlatego też wystawienie oceny Far Cry 6 jest dość kłopotliwe. Gdyby nie postacie, humor, klimat oraz dopracowana mechanika rozgrywki znana z poprzednich gier, to byłoby o wiele niżej. Z drugiej strony trudno nie mówić o tym, jak wiele elementów jest wyciętych od dobrze znanego szablonu, który praktycznie się nie zmienia. Momentami nawet z podobnymi problemami, z którymi borykały się poprzednie odsłony serii. Myślę, że można byłoby na pewne problemy przymknąć oko, gdyby cała reszta byłaby naprawdę miodna i widok konia przewracającego ciężarówkę można byłoby traktować w kategoriach śmiesznych glitchy. Tym bardziej, że Far Cry 6 potrafi pokazać pazur i duszę, która tkwi w tym świecie… zabrakło jednak czegoś, aby tej duszy przekazać w całej grze, a nie tylko kilku momentach.
Jeśli więc nie przeszkadza wam pewna szablonowość oraz powtarzalność, to możecie dorzucić spokojnie jedno oczko do oceny. W trakcie spokojnej gry na dystansie, z podziwianiem widoków i spokojnym czyszczeniem wszystkiego krok po kroku z pewnością będziecie się bawić lepiej niż ci, którzy będą chcieli zagrać tylko i wyłącznie dla historii. Natomiast jeśli chcecie zrobić szybką ścieżkę do obalenia dyktatora, to przygotujcie spore pokłady cierpliwości. Przydadzą się...