Na Netflixie zadebiutował pierwszy letni blockbuster platformy w reżyserii Zacka Snydera. Oceniamy, czy Armia Umarłych to dobry film.
Zombieapokalipsa w nowym wydaniu
Armia Umarłych pomimo schematów potrafi zaskoczyć. Nie tylko niespodziewanymi zgonami, a także przerysowaną do granic możliwości brutalnością, gdzie po zwykłym postrzale z pistoletu krew bryzga na wszelkie strony. To tylko miły dodatek, który zachwyci fanów takich klimatów. Co jednak reżyserowi udało się najlepiej, to stworzenie prawdziwego napięcia podczas wielu scen. Już pierwsze spotkanie z zombie przyprawia o szybsze bicie serca, a niedługo później otrzymujemy kolejną scenę, w której bohaterowie muszą przedzierać się obok uśpionych zombie i każdy najmniejszy hałas może ich zbudzić. Nie ma w tym nic świeżego, ale mimo to Snyderowi udało się stworzyć atmosferę niepokoju o dalsze losy bohaterów.
Jest to wielka sztuka, tym bardziej że głównych postaci nie poznajemy zbyt dobrze. To archetypy, w których mamy poważnego mięśniaka, szaloną pilotkę, nerdowatego i nieprzystosowanego geniusza, czy altruistyczną młodą kobietę. Mimo to te postacie na ekranie działają, a ich relacje są świetnie nakreślone. Najlepszy duet to Vanderohe i Dieter, którzy początkowo nie potrafią się dogadać, aby zostać najlepszymi przyjaciółmi. Jest w tym wiele niewymuszonego i rzeczywiście bawiącego humoru, który tym bardziej zaskakuje, gdy przypomnimy sobie, kto stał za kamerą tej produkcji. Trochę traci na tym wszystkim główny bohater, który szybko ustępuje pola innym postaciom. Świetnie wypada jego relacja z córką, ale sama postać zdaje się być przezroczysta i nijaka.
A szkoda, bo Dave Bautista daje dobry występ, przynajmniej wtedy, kiedy może cokolwiek pokazać. Na szczęście partnerująca mu w wielu scenach Ella Purnell nie zawodzi i wyrasta na gwiazdę filmu. Na dobrą sprawę można pochwalić tu każdego, od Omariego Hardwicka, przez Anę de la Reguerę, Matthiasa Schweighofera, Norę Arnezederę, Raula Castillo, po nawet Garreta Dillahunta, którego postać jest mocno stereotypowa, ale do samego aktora ciężko mieć jakiekolwiek zarzuty. Prawdziwym zaskoczeniem jest jednak Tig Notaro, która nie kojarzy się z ról w akcyjniakach, a już tym bardziej z takich, w których gra twardzielki. Aktorka doskonale sprawdza się w tej kreacji i to tylko pokazuje, jak dobrze Snyder poradził sobie z ogarnięciem tak wielu utalentowanych, ale mniej znanych szerokiej publiczności aktorów.
Film ma jeszcze jeden ogromny atut, dzięki któremu dostaniemy całe uniwersum zbudowane na fundamentach postawionych przez Armię Umarłych. Są nimi oczywiście zombie. Po tylu najróżniejszych produkcjach, wśród których nie brakowało całkowitego masakrowania tematyki, wreszcie otrzymujemy coś oryginalnego, co pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na zombiaki. Snyder nie tylko ulepszył te potwory, dając niektórym z nich nadludzką zwinność, szybkość i siłę, ale również inteligencje. W świecie Armii Umarłych istnieją zombie alfa, które stworzyły swoją własną społeczność i małą cywilizację, opartą na hierarchii, narzędziach oraz… Tego nie będę zdradzał, ale jest to niesamowicie świeży motyw, który może sprawić, że uniwersum rozpoczęte przez Snydera przetrze nowe szlaki dla gatunku zombieapokalipsy.
GramTV przedstawia:
Szczególnie że zombie wyglądają świetnie i potrafią przerazić swoim wyglądem. To nie te same szwendające się bez celu żywe trupy z The Walking Dead, ale budzące grozę, przerażenie, ale i odrazę stwory, które są świadome swojej egzystencji. I mają w swoich szeregach wielkiego zombie-tygrysa, który nawet dostaje swoją własną scenę, w której może się wykazać. Wszystko to sprawia, że Armia Umarłych oferuje nie tylko widowiskową, efektowną akcję, gdzie zombietrup ściele się gęsto, ale również zmagania bohaterów nabierają zupełnie nowej stawki dzięki takiemu podejściu do zombie. Dodatkowo twórcy co jakiś czas wprowadzają elementy, których w żaden sposób nie tłumaczą, tym samym rozbudzając ciekawość na kolejne produkcje z uniwersum, które wyjaśnią te kwestie.
Przy takich filmach zawsze żałuję, że Netflix bardzo rzadko organizuje kinowe pokazy swoich oryginalnych produkcji. Armia Umarłych to film skrojony pod kinowe doświadczenie, które wywarłoby jeszcze lepsze wrażenia, niż siedząc na kanapie przed telewizorem. Szczególnie że efekty specjalne są na tyle dobrze zrobione, że nie ma poczucia sztuczności, chociaż na ekranie widzimy całe cyfrowe Las Vegas. Wyraźnie więc widać, na co poszło około 90 milionów dolarów, czyli niewiele więcej, niż Snyder potrzebował na dokończenie Ligi Sprawiedliwości. Różnica w poziomie samych efektów specjalnych jest kolosalna.
Armia Umarłych to powrót do wysokiej formy Zacka Snydera i jeden z najlepszych blockbusterów od Netflixa. Bez wątpienia byłby to hit tego sezonu, gdyby tylko trafił do szerokiej dystrybucji w kinach. Otrzymujemy nie tylko trzymające w napięciu heist movie z barwnymi relacjami między bohaterami i udanym humorem, ale również widowiskowego akcyjniaka reformującego mit o zombie. Nie zwracajcie więc uwagi na długi metraż, czy też nie zrażajcie się kiepskim początkiem, bo to Armia Umarłych to bezprecedensowe kino, które zadowoli każdego fana mocnych wrażeń.
Zack Snyder powrócił do swoich korzeni, dostarczając jeden ze swoich najlepszych filmów w karierze. Armia Umarłych to kino, które zadowoli fanów trzymających w napięciu akcyjniaków.
takiej nudy i bezsensownej bzdury dawno juz nie zmeczylem,zmeczylem,bo film przewijalem i przyspieszalem aby nie zasnąć,szkoda czasu
jeremyarch
Gramowicz
25/05/2021 22:32
MisticGohan_MODED napisał:
Oglądałem dzisiaj. Średni.
Potwierdzam, słowo 'średni' dobrze opisuje film.
Poprawnie nakręcony, ale bohaterowie niedomagają, założenia użyte ocierają się o bzdurę, brak logiki w decyzjach i działaniach bohaterów obraża widza.
- Panie Snyder, to nie pierwszy Pana film z zombie. Co może nam Pan o nich powiedzieć? Czy będą to klasyczne powolne ale wytrwałe sztywniaki jak w Świcie Żywych Trupów, czy szybcy zakażeni jak w WWZ czy 28 Dni Później?
- Nope, wymyśliłem koło na nowo. Moje zombie są rozumne, mają hierarchię społeczną, posługują się narzędziami, okazują emocje a nawet uprawiają politykę. Niektóre mają nawet kalkulatory w czaszkach i latarki w oczodołach, polubicie je!
- To innowatorskie podejście, nie boi się Pan reakcji fanów tematu? Może doczekamy się jeszcze zombie w kosmosie, gdzie będą biegać bez kombinezonów?
- Wszystko jest możliwe, a ja mam plan nakręcić jeszcze dwie części!