Zapomnijcie o kobiecym remake’u, bo starzy Pogromcy duchów powracają. No prawie.
Nowa generacja
Na całe szczęście Pogromcy duchów. Dziedzictwo mają jeszcze w zanadrzu fantastyczną obsadę, na czele z Mckenną Grace. Młoda aktorka już w Obdarzonych, Nawiedzonym domu na wzgórzu, a nawet w krótkiej roli w Kapitan Marvel udowodniła, że jest jedną z najciekawszych gwiazd młodego pokolenia. W nowym Ghostbusters jedynie to potwierdza, w brawurowy sposób grając główną rolę. Tworzy skomplikowaną bohaterkę, która swoje problemy maskuje głodem wiedzy i ciekawością, ale jednocześnie na każdym kroku pokazuje jej emocje, nawet gdy są one schowane za niewielkimi gestami. Prawdopodobnie, gdyby to z Trevora uczynili centralną postać, kręciłbym nosem na leniwe i płytkie zrobienie z niego przyszłego Pogromcę duchów, ale Phoebe to postać, którą lubi się od pierwszej sceny, szczególnie gdy pełna uroku opowiada najgorsze naukowe suchary świata.Niezły jest również Finn Wolfhard, ale po pierwszej części To, a przede wszystkim po Stranger Things, niczym nie potrafił zaskoczyć, tworząc bohatera opartego na podobnych kliszach. W konwencji tego kina dobrze sprawdza się Carrie Coon, która pozwala sobie na trochę aktorskiej ekspresji, dzięki której zaznaczyła swoją obecność na ekranie. Ale obok Mckenny Grace to Paul Rudd kradnie całe show dla siebie. Aktor wykorzystuje swoje komediowe zacięcie, ale nie tworzy bohatera, który ma jedynie rozśmieszać widzów swoją nieporadnością czy przydarzającymi mu się sytuacjami.
Blockbusteryzacja dotknęła również Pogromców duchów, którzy muszą popisać się widowiskową akcją znaną z najdroższych filmów. Takich scen nie ma na szczęście duże, dlatego twórcy mieli czas i pieniądze, aby dostatecznie je dopracować. Nie ma więc mowy o kiepskich efektach specjalnych, braku pomysłów na poprowadzenie akcji, czy też ogólnej dynamice. Tylko czemu to wszystko musi być aż tak pozbawione emocji? Ten film aż prosił się, aby nadać mu patetycznego sznytu, aby widzowie mogli poczuć, że powrót wszystkich znajomych elementów jest ukłonem również w ich stronę. Niestety tego zabrakło, przez co walka z duchami, choć cieszy oko, to zapomina się o niej zaraz po wyjściu z kina.
GramTV przedstawia:
Pogromcy duchów. Dziedzictwo mają masę problemów, szczególnie scenariuszowych, ale również reżysersko ten film zaskakująco wiele razy zgrzyta. Pomimo tego, jak na konwencję prostego kina rozrywkowego, sprawdza się zarówno dla starszych widzów, pamiętających poprzednie części, jak również zupełnie nowych odbiorców, którzy będą mogli po raz pierwszy zapoznać się z tą serią. Twórcy mieli szczęście, że osoby odpowiedzialne za casting zatrudniły Mckennę Grace, która staje się sercem i duszą nowych Ghostbustersów. Podwaliny pod przyszłe produkcje zostały już położone, bo chociaż nie są one zbyt stabilne, to teraz wszystko w rękach producentów i studia, aby wysiłek nowej obsady nie poszedł na marne i widzowie dostali takich Pogromców duchów, na jakich od dawna zasługują.
Mimo, że widzę wady wspomniane przez autora, to i tak film mi się podobał (tak 8/10), ale ja stary nerd jestem. Natomiast co do "patetycznego sznytu" to IMO po całości zawiniła tu muzyka - jest tak nijaka jak to tylko możliwe (i to dla mnie najgorszy element tego filmu).
Drugim problemem tego filmu jest, że nie bardzo udaje mu się być komedią (przypominam, że dwie pierwsze części były) a tutaj, jeśli już w ogóle jakieś żarty się pojawiają, są one w większości zrozumiałem dla fanów pierwszej części, więc nowi widzowie raczej się wynudzą.
Po cichu liczę, że twórcy wyciągną wnioski z błędów i przygotują już znacznie lepszą kontynuacją.
(Kurczę, czytam te swoje wypociny i już wiem, czemu nie zostałem recenzentem :D)
Mikołaj
Gramowicz
19/11/2021 18:07
"Ten film aż prosił się, aby nadać mu patetycznego sznytu"
Oj nie nie! Chcę zobaczyć film, a mam poważną alergię na patos, noszę legitymację alergika i strzykawkę z epinefryną.