Niewiele wydarzyło się w tej grze względem poprzedniej odsłony, w którą jednak nikt nie grał. W czym więc problem?
Niewiele wydarzyło się w tej grze względem poprzedniej odsłony, w którą jednak nikt nie grał. W czym więc problem?
Żałuję, że nie ma na rynku precyzyjnie zdefiniowanego segmentu gier relaksacyjnych. Takich, w których nic wielkiego nam nie grozi, a do tego towarzyszą nam piękne widoczki. Coś, co pozwala się zrelaksować po ciężkim dniu pracy. Bardzo cenię sobie taką rozgrywkę. Nie mogłem więc odpuścić sobie możliwości zagrania w Submerged: Hidden Depths. Ba, raptem kilka miesięcy temu sprawdziłem pierwszą część serii, dzięki czemu wiedziałem czego należy się spodziewać po studiu Uppercut Games z Canberry. Zespół ze stolicy Australii od początku nie ukrywał, że nie chce nas straszyć, stawiać wyzwania czy chociaż minimalnie stresować. Zamiast tego spokojne tempo i polinezyjskie klimaty.
Akcja gry nie rozgrywa się jednak na malowniczych wyspach Oceanii, chociaż wody będzie aż nadto. Świat w Submerged, w wyniki odkrywanych w czasie rozgrywki zdarzeń, został praktycznie zatopiony. My poruszamy się łódką od wieżowca do wieżowca i szukamy różnych ciekawych rzeczy. To stanowi trzon rozgrywki. Wypływamy z bazy, wyciągamy lornetkę i szukamy ciekawych rzeczy. Najważniejsze są główne budynki, w których wykonujemy „zadania fabularne”. W pierwszej części szukaliśmy tam zapasów pozwalających uratować naszego chorego brata. W Hidden Depths celem są tajemnicze kule, które umieszczone w odpowiednim miejscu „leczą” daną lokację. Od razu jednak zapomnijcie o pięknych animacjach odradzającej się natury jak w Kena: Bridge of Spirits. Submerged to mniejsza gra robiona przy udziale skromnych zasobów. Fajerwerków graficznych nie ma.
Eksploracja wież jest dosyć spokojna i w miarę prosta. Głównie pokonujemy drobne przeszkody terenowe. Sama mechanika też nie jest specjalnie skomplikowana. Przykładowo kiedy mamy przed sobą kłody, po których należy przeskoczyć dalej, wystarczy wychylić analog. Trudność jest więc praktycznie zerowa. Nie ma możliwości, aby gdzieś spaść czy zrobić sobie krzywdę. Skala rozbudowy sekcji zręcznościowych też jest bardzo niska. Na poziom skomplikowania wpływają jedynie zagadki. Czasami przejście nie jest oczywiste i trzeba chwilę pomyśleć gdzie należy iść. Nie jest to jednak nic, co kogokolwiek zatrzyma w miejscu chociaż na kilka minut. Submerged jest więc niezwykle prostą grą, w której nic nam nie zagraża.
Misje główne to jedno. W stworzonym przez Uppercut Games świecie pełno jest różnych rzeczy do znalezienia. Czasami są to części do łodzi, innym razem zatopione zabytki, które można obejrzeć. Niekiedy też możemy wejść na punkt widokowy lub mniejsze budynki, aby zdobyć różnego rodzaju znajdźki. Wszystko oczywiście wcześniej musimy znaleźć za pomocą lornetki. Submerged jest więc też grą o eksploracji. Chodzi w niej o to, aby wypłynąć łódką, odwiedzić wcześniej nieodkryte miejsca, rozejrzeć się i odkryć coś nowego. Oczywiście nie oszukujmy się, tutaj nic niezwykłego nie znajdziemy. Chodzi bardziej o czyszczenie mapy z kropek, które wcześniej trzeba samemu znaleźć. Czysty relaks. Najlepiej wyłączyć dźwięk i w tle puścić sobie podcast czy cokolwiek co lubicie.
Skoro Hidden Depths to kontynuacja warto napisać kilka słów o różnicach względem pierwszej odsłony. Mało kto pewnie o niej słyszał, a więc w sumie nie ma to większego znaczenia. Obowiązki recenzenckie wymagają jednak, aby o tym wspomnieć. To co trzeba wiedzieć to fakt, że schemat rozgrywki w ogóle się nie zmienił. Kontynuacja robi to samo, ale nieco lepiej. Znacznej poprawie uległa oprawa wizualna, która jest odrobinę stylizowana, dzięki czemu prezentuje przyzwoity poziom. Same główne poziomy są też lepiej zaprojektowane. W pierwszej odsłonie czasami za dużo było błądzenia. Przez Hidden Depths idzie się jednak znacznie płynniej, przez co również przyjemniej. Jeśli jednak ktoś nie miał okazji sprawdzić pierwszej części z 2015 roku i tak nie poczuje, że to dokładnie ten sam gameplay.
Skoro jednak grałem w pierwsze Submerged, mogę z czystym sumieniem napisać, że twórcy wykonali solidny krok do przodu. Gra nie jest już tak toporna i brzydka. Nadal jednak mówimy o małym produkcie ze skromnym budżetem. Hidden Depths wygląda więc dobrze na tle poprzedniej części, a nie aktualnych standardów rynkowych. Tutaj więc należy dopatrywać się największego problemu ekipy Uppercut Games. Wymyślili sobie jakiś pomysł na rozgrywkę i niewiele zrobili, aby go ulepszyć na innym poziomie niż grafika czy animacje. Brakuje więc bardziej rozbudowanych mechanik zręcznościowych czy ekscytującej eksploracji. To mogła być gra o odkrywaniu tajemnic zatopionego świata. Niestety deweloperzy zostali mentalnie na poziomie pomysłu z 2015 roku, który już wtedy, mówiąc kolokwialnie, niczego nie urywał.
Submerged: Hidden Depths jest więc ciekawą opcją dla kogoś, kto szuka czegoś lekkiego i relaksującego. Gry, w której nie ma żadnego zagrożenia i presji. Momentami grało mi się nawet przyjemnie, zwłaszcza kiedy w tle leciał jakiś podcast. Nie da się jednak ukryć, że za cenę ponad 100 złotych Australijczycy z Uppercut Games nie zaoferowali zbyt wiele. Ta gra powinna być minimum dwa razy tańsza. Jeśli więc zobaczyłeś screeny czy trailer i wyobraziłeś sobie niezłego platformera, muszę ciebie rozczarować. To coś dużo skromniejszego. Do ogrania na dużej promocji jeśli będziesz potrzebował czegoś bardzo relaksującego.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!