Pierwsza część Avatara powróciła do kin po wielu latach. Oceniamy, czy to nadal produkcja, która może zachwycić.
Jedyny taki film
Druga część Avatara zbliża się wielkimi krokami. Niektórych potencjalnych widzów kontynuacji nie było jeszcze na świecie lub mieli zaledwie kilka lat, gdy w kinach królował Avatar. Nic więc dziwnego, że James Cameron wspólnie z Disneyem doszli do wniosku, że warto publiczności przypomnieć pierwsze przygody Jake’a Sully’ego. Nie było na to lepszego sposobu, niż wypuszczenie ulepszonej wersji wprost na duży ekran. Wytwórnia może liczyć na kolejne śrubowanie rekordu najbardziej dochodowego filmu wszech czasów, a widzowie otrzymali możliwość obejrzenie kultowego już filmu w kinie. Sytuacja, w której wszyscy wygrywają. Szczególnie że Avatar wciąż broni się po latach.
George Lucas pierwszą częścią Gwiezdnych wojen z 1999 roku wniósł kino na zupełnie nowy poziom. To właśnie twórcy Star Wars przypisuje się zasługi dla rozwoju efektów specjalnych, które pozwoliły na generowanie za pomocą komputera już nie tylko pojedynczych postaci, czy teł w scenografiach, ale również całych światów. Technologia szybko się rozwijała i już dziesięć lat później James Cameron przekroczył kolejną granicę, dosłownie tworząc niemal cały swój film za pomocą CGI. Filmowcy prześcigali się w pomysłach na wykorzystanie dostępnych możliwości, ale dopiero Cameron pokazał, jak można zrobić to dobrze.
Obecnie odchodzi się od efektów specjalnych, na rzecz wykorzystania prawdziwych scenografii, rekwizytów oraz efektów praktycznych. Mimo to wiele produkcji wciąż nadużywa CGI, czego najlepszym dowodem są kolejne produkcje Marvela, które już w dniu premiery nie prezentują się olśniewająco. Nie mówiąc już o powrocie do tych produkcji po kilku latach, gdzie efekty specjalne nie wyglądają zbyt dobrze. Dlatego oglądając po raz pierwszy w kinie Avatara, byłem pod ogromnym wrażeniem, jak ten film broni się po trzynastu latach od swojego debiutu.
GramTV przedstawia:
Oczywiście, nie jest to ta sama wersja, która trafiła do kin w 2009 roku. Najnowsza wersja filmu została dostosowana do współczesnych standardów, więc widzowie otrzymują nie tylko obraz w rozdzielczości 4K, ale również obsługę HDR, czy liczne poprawki w efektach specjalnych i warstwie audiowizualnej. Sprawiło to, że Avatar pomimo specyficznego, charakterystycznego dla pierwszej dekady XXI wieku stylu, wygląda lepiej niż niejedna nowa produkcja.
Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby Avatar zachwycał jak te trzynaście lat temu. I im się to udało! Zdarzają się słabsze momenty, szczególnie gdy na ekranie widzimy maszyny kroczące kierowane przez ludzkich żołnierzy, ale to zaledwie kropla w wypełnionym po brzegi efektami specjalnymi filmie. Przyczepić się można również do mimiki i nie zawsze płynnych ruchów Na’vi, ale gdy weźmiemy poprawkę, że to ponad dziesięcioletnia produkcja, nawet tym elementem można się zafascynować. James Cameron przy produkcji Avatara nie zapomniał o najważniejszym, żeby efekty specjalne nie przysłoniły charakterów postaci i aktorstwa. Teraz to procentuje, dzięki czemu łatwo uwierzyć w rasę obcych tubylców.