Volgarr the Viking II - recenzja. To (nie) jest retro platformówka dla masochistów

Adam "Harpen" Berlik
2025/04/04 14:00
0
0

Lubię gry trudne, uczciwe i satysfakcjonujące. Czy właśnie dlatego sięgnąłem po zeszłorocznego Volgarra?

Raczej bez zapowiedzi, na pewno z zaskoczenia

Kiedy ponad 10 lat temu (sic!) ogrywałem Volgarr the Viking, czyli dwuwymiarową platformówkę nawiązującą do klasycznych przedstawicieli wspomnianego gatunku, nie mogłem wiedzieć, że w 2025 roku sięgnę po jej kontynuację. Choć miała ona premierę grubo ponad pół roku temu (w sierpniu), wziąłem się za nią dopiero teraz. I sam nie wiem do końca, czy żałuję, czy nie - z jednej strony to naprawdę satysfakcjonująca gra adresowana do bardzo specyficznej grupy odbiorców, z drugiej - dyplomatycznie rzecz ujmując - Crazy Viking Studios wraz z firmą Digital Eclipse pewne rzeczy mogli wykonać po prostu lepiej.

Volgarr the Viking II
Volgarr the Viking II

Są tu fani nordyckich klimatów?

Głównym bohaterem opowieści przedstawionej (tak, w Volgarr the Viking II jest fabuła!) w tym tytule jest nie kto inny, jak potężny wojownik o imieniu Volgarr. Jak nietrudno się domyślić, historia nie ma tu większego znaczenia, bo… liczy się młócka. Myk polega jednak na tym, że obrywać będziemy głównie my. Choć wyposażeni w potężne rodzaje broni i artefakty stajemy się coraz silniejsi, napotkani przeciwnicy (a będzie ich całkiem sporo) po prostu wycierają sobie nami podłogę. And over and over again…

Volgar może oczywiście stać i atakować wrogów. Może również chodzić (no shit, Sherlock), skakać, wykonywać efektowne fikołki w powietrzu (i jednocześnie atakować albo i nie, zależy), kucać (i również atakować), a nawet zabijać przeciwników, rzucając w nich włócznią. Warto przyswoić tę umiejętność od samego początku, bo w wielu miejscach po prostu brakuje platform, więc tworzymy je sami, wbijając taką włócznię w odpowiednie miejsce (choć gra nam go nie wskazuje). Chcąc przetrwać musimy blokować ciosy oponentów (na szczęście tarcza jest już na starcie), a także robić przewroty.

Volgarr the Viking II
Volgarr the Viking II

Wachlarz ruchów jest więc naprawdę spory, ale mimo to Volgar porusza się jakby miał dwa wozy węgla na plecach. To oczywiście zamierzony efekt, wszak - jak wspomniałem wcześniej - mamy tutaj do czynienia z retro platformówką (spójrzcie tylko na tę grafikę - od razu czuć klimat dawnych lat, słowa uznania także dla kompozytora soundtracku - muzyka jest świetna), co nie zawsze jest atutem recenzowanej produkcji. Volgarr the Viking II wymaga bowiem niesamowitej precyzji, zwłaszcza że w niektórych miejscach hitboxy dają o sobie niestety znać. Skaczemy po platformach i atakujemy wrogów, a gdy pomylimy się czasem o kilka pikseli, to cóż, będziemy mieli nie lada kłopoty. Dlatego też warto korzystać z jeszcze jednego rozwiązania. W dowolnym momencie możemy na chwilę oddalić ekran, by sprawdzić, czy skacząc w dane miejsce nie spadniemy w przepaść. Przydaje się to, nie powiem.

Volgarr the Viking II to piekielnie trudna gra. I piszę to z pełną świadomością. Giniemy od jednego ciosu, chyba że zbierzemy części zbroi, runy i amulety (każdy element umożliwia przyjęcie jednego dodatkowego ataku). Wrogów pokonujemy także jednym ciosem, ale nie zawsze, bo czasem możemy niemilcowi strącić jedynie górną część pancerza, wtedy zdoła jeszcze nas zaatakować (lub skoczyć na nas, co nie jest fajne, zresztą - sporo tu takich zaskakujących, w negatywnym sensie, momentów). Inni będą blokować się tarczą, więc warto zrobić rolkę i ciachnąć w plecy albo… poczekać aż odejdą i się odwrócą. Wówczas wystarczy rzucić w nich włócznią.

Volgarr the Viking II
Volgarr the Viking II

Na szczęście (i niestety zarazem) autorzy przewidzieli to, że nie wszyscy zainteresowani podołają wyzwaniu, dlatego też zaimplementowali easy mode. Hurra! Niestety. Co prawda możemy od razu wybrać go z poziomu menu ustawień, musimy mieć świadomość, że grając jako zombie (bo Volgarr przemienia się wówczas w prawie że Shreka, tylko charakterystycznych uszu mu brakuje) odblokujemy wyłącznie najgorsze z możliwych zakończeń (najlepsze uzyskamy przechodząc grę niemalże bez śmierci). Pytanie zasadnicze - czy w tym wariancie rozgrywki można zginąć? Owszem, nie może być przecież za łatwo. Ale zabije nas co najwyżej grawitacja. Wrogowie będą bezsilni.

GramTV przedstawia:

My natomiast będziemy bezsilni wtedy, gdy już od samego początku, raz za razem a to polegniemy w walce, a to gdzieś spadniemy, itd. W końcu gra wyświetli komunikat informujący nas o obecności easy mode (bo oczywiście nie musieliśmy zaglądać do opcji, by o nim wiedzieć). Podejmiemy wówczas decyzję, czy chcemy grać na łatwym czy też zostawiamy tak jak jest, bo jesteśmy przecież ambitni i mamy za dużo wolnego czasu. Bo musicie wiedzieć, że po wyczerpaniu wszystkich żyć, nawet pomimo obecności checkpointów, zostaniemy cofnięci na sam początek aktualnego świata. Jeśli stanie się to na bossie, to cóż - najgorzej.

Volgarr the Viking II
Volgarr the Viking II

Co ciekawe jednak, w pierwotnej wersji Volgar the Viking II (tuż po premierze) po X śmierciach gra zmieniała Volgarra w nieumarłego, niemalże nieśmiertelnego i… nie dało się nic z tym zrobić. To znaczy można było przejść grę w ten sposób do końca albo zacząć “zabawę” od samego początku. Na szczęście autorzy poszli po rozum do głowy i wydali stosowną aktualizację, która zmienia - bądź co bądź dziwne - założenia tego trybu. Teraz możemy go włączać i wyłączać w dowolnym momencie.

Wspomniałem już - dosłownie - że Volgarr the Viking II to piekielnie trudna gra. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem w stanie zaakceptować naprawdę spore wyzwania. Jednym z moich ulubionych tytułów jest przecież Shovel Knight, spędziłem mnóstwo czasu z Hollow Knightem (gdzie Silksong?), a także innymi retro platformówkami, poza tym “zjadłem zęby” na Soulsach przecież. Tyle tylko, że wyzwanie musi być uczciwe, a tutaj nie zawsze takie jest.

Poza tym, o czym napisałem wcześniej (np. hitboxy), irytowały mnie jeszcze skokowe poziomy trudności i momentami zbyt duża liczba wrogów na planszach. Volgarr the Viking II to produkcja, w której poszczególne lokacje są znacznie bardziej obszerne niż w pierwowzorze. Na szczęście jednak mamy checkpointy, których zabrakło “w jedynce”. To element, który sprawia, że nawet jeśli czasami poczułem się nieuczciwie potraktowany przez grę, to i tak chciałem grać dalej. Bo tej gry trzeba się niekiedy uczyć na pamięć (rozmieszczenia wrogów, pułapek, itp.), by z każdym kolejnym podejściem popełniać jak najmniej błędów. Stara szkoła.

Volgarr the Viking II

Z drugiej jednak strony Crazy Viking Studios (nazwa nieprzypadkowa) to ludzie, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że fanatyków (masochistów?) nie brakuje, więc w grze możemy niszczyć checkpointy, by odblokować dodatkowe nagrody (przedmioty, monetki, życia, itp.) celem uzyskania lepszego wyniku końcowego. W sumie, jeśli się dłużej nad tym zastanowić, jest to całkiem praktyczne rozwiązanie znane bodajże choćby z pokrewnego gatunkowo i zarazem wyśmienitego wręcz Shovel Knighta.

Podsumowując

Gdybym recenzował Volgarr the Viking II w sierpniu 2024 roku, to z pewnością ocena byłaby znacznie niższa, choć to nadal gra, którą się pokocha albo znienawidzi. Dostępny już wtedy easy mode działał na nieco innych, opisanych w niniejszym tekście zasadach, ale w takiej formie ewidentnie nie miał racji bytu. Teraz jednak to ciekawa opcja, choć szkoda, że wrogowie się od nas po prostu odbijają (zamiast tego Volgarr mógłby być bardziej wytrzymały, a przeciwnicy nie aż tak bezlitośni). Gracze mogą jednak dzięki niej sprawdzić, co czeka na nich w kolejnych lokacjach lub fragmentarycznie ułatwić sobie kampanię. Ale nie o to tutaj przecież chodzi - Volgarr the Viking II to gra dla zagorzałych fanów gatunku i ci - mimo że produkcja Crazy Viking Studios nie wymyśla koła od nowa - powinni być zadowoleni.

Volgarr the Viking II
Volgarr the Viking II
6,5
To mógł być hit, ale twórcy skupili się chyba głównie na tym, żeby gra była jeszcze trudniejsza niż pierwowzór
Plusy
  • różnorodne, klimatyczne lokacje
  • znacznie większe obszary niż w pierwszej części
  • system checkpointów bez którego trudno wyobrazić sobie tę grę
  • naprawdę dobra grafika w stylu retro
  • świetna muzyka
  • całkiem bogaty wachlarz ruchów głównego bohatera
  • jeden cios - jedna śmierć to system idealny dla fanów retro platformówek (zwłaszcza, że możemy zdobyć dodatkowe życia)
  • przydatna opcja oddalania obrazu
  • sposób poruszania się Volgarra, który…
Minusy
  • …z czasem może irytować
  • skokowe poziomy trudności
  • niby jest easy mode, ale jego sposób działania (nawet w obecnej formie) pozostawia nieco do życzenia
  • w przypadku śmierci po wykorzystaniu wszystkich żyć wracamy na początek danego świata (to boli)
  • nie oferuje niczego nowego w gatunku
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!