Dwójka bohaterów: on - pieszy czołg, do tego szowinista rzucający zgryźliwe teksty pod adresem kobiet (konkretnie to jednej) i Afroamerykanów, ona - ponętna, zgrabna i zwinna, działająca w ukryciu i po cichu; niedaleka przyszłość, niecodzienny, a stanowiący świetny materiał na grę wątek: terror w Somalii, uzupełniające się swoimi umiejętnościami postacie, różnorodna rozgrywka, fabuła ze zwrotami akcji, występujące od czasu do czasu misje z ograniczeniem czasowym, przejażdżka wozem opancerzonym z zamontowanym działkiem obrotowym, spacerek podobnie uzbrojonym mechem, a nawet poziom z golizną - czy gra, która oferuje to wszystko może rozczarować? Niestety tak, czego klinicznym przykładem jest Shadow Harvest: Phantom Ops. Już we wstępie recenzji przyznajemy ekipie Black Lion Studios nagrodę za najbardziej zmarnowany potencjał 2011 roku. To nic, że przed nami jeszcze sześć miesięcy - tej pozycji nic nie przebije.
Dlaczego? O tym dowiecie się czytając recenzję Shadow Harvest: Phantom Ops, przygotowaną przez Pepsiego. Przyjemnej lektury!