Odpowiadając na pytanie zawarte w główce - nie. Nowemu FlatOutowi słusznie nie poświęcono zbyt wiele uwagi. To jedna z tych gier, przy których już po kilku sekundach uderzasz się rozłożoną dłonią w czoło wykrzykując: "co ja najlepszego zrobiłem?!" - w pamięci wciąż bowiem tkwi wydane kilkadziesiąt złotych. FlatOut 3: Chaos & Destruction choćby przez chwilę nawet się nie ociera o to, czego można spodziewać się po grze noszącej taki tytuł. Wszystko przez całkowicie położony, żeby nie powiedzieć nieistniejący, model jazdy. Oczywiście trzeba mieć w pamięci, że jest to arcade, a nie symulator, jednak od tego typu produkcji też można, a nawet należy wymagać zachowania pewnej ramy w tym niewątpliwie najważniejszym dla gatunku gier wyścigowych elemencie.
Z FlatOut 3: Chaos & Destruction zmagał się Pepsi, czego efektem jest niniejsza recenzja. Życzymy przyjemnej lektury!