Disney wiele ryzykował, rezygnując z kinowej premiery swojego najnowszego hitu, od razu przenosząc go na swoją platformę streamingową. Szczególnie że koszt dostępu do filmu wyniósł aż 30 dolarów. Wysoka cena nie przeszkodziła jednak, aby produkcja już w dniu premiery stała się wielkim przebojem serwisu w Ameryce. Jak podaje serwis Yahoo, przez pierwsze 9 dni za film zapłaciło prawie 9 mln subskrybentów Disney+ w USA. Prosta matematyka wskazuje, że Mulan zarobiła w samych Stanach 261 mln dolarów!
Takie informacje przekazała firma analityczna 7Park Data, więc nie są to jeszcze oficjalne szacunki korporacji. Mimo to wynik robi olbrzymie wrażenie, tym bardziej, gdy zestawimy je z zarobkami Tenet z amerykańskich kin. Film Christopera Nolana od momentu premiery zdołał zebrać marne 29,5 mln dolarów. Różnica jest więc kolosalna, ale przy wyniku Mulan z amerykańskiego Disney+ bledną wpływy każdego filmu, który w okresie pandemii znalazł się w kinach lub na VOD.
Warto przypomnieć, że kwota, jaką film uzyskał z płatnego dostępu na Disney+, w całości trafia do Studia Myszki Miki. W odróżnieniu od wpływów z kin Disney nie musi się z nikim dzielić zarobionymi pieniędzmi. Gdyby studio chciało zarobić tyle na Mulan, przychód filmu z biletów musiałby wynosić 357 mln dolarów przy stawce wynoszącej 63%, którą Warner Bros. wynegocjował przy Tenet lub 391 mln USD, gdyby obowiązywała standardowa stawka 50%. Jedynie kilku filmom udało się więcej zarobić w trakcie pierwszych 9 dni wyświetlania w Stanach Zjednoczonych. Oznaczałoby to, że Mulan znalazłaby się w pierwszej dziesiątce produkcji z największymi przychodami w historii.
Po takim sukcesie nic dziwnego, że Disney rozważa identyczną dystrybucję dla Co w duszy gra od Pixara. Studio nie mogłoby liczyć na taki zarobek nawet w normalnym okresie, więc musi być zadowolone, że wraz z wpływami z innych krajów, film prawdopodobnie już na siebie zarabia, chociaż jeszcze niedawno był skazany na finansową porażkę. Na rewolucję będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, ale nie ma wątpliwości, że Disney i inne studia chętniej będą umieszczać swoje filmy na własnych platformach streamingowych, tym samym pomijając klasyczną kinową dystrybucję.