W tej wypowiedzi da się wyczuć sporo goryczy. Obwiniony został Weinstein.
Joe Russo, współreżyser jednej z największych filmowych katastrof dekady – Electric State – narzeka, że filmy głównego nurtu nie zdobywają Oscarów. Przypomnijmy, że film Netflixa kosztował 320 milionów dolarów i zbiera właśnie miażdżące recenzje, co sprawia, że jego słowa brzmią dość niefortunnie. Co ciekawe, Russo obwinia Harveya Weinsteina za „trend” faworyzowania filmów artystycznych, twierdząc, że to przez niego wielkie hity straciły szansę na Oscary.
Joe i Anthony Russo
Kino rozrywkowego nie jest doceniane przez krytyków?
Ten trend został zapoczątkowany przez Harveya Weinsteina. Oczerniał filmy głównego nurtu, aby promować filmy artystyczne, które promował w kampaniach o Oscary. Popularne filmy wygrywały Oscary przed połową lat dziewięćdziesiątych, a potem Weinstein zaczął kampanie obrzucania błotem.
Co ciekawe, według Russo działania Weinsteina wpłynęły na sposób, w jaki widzowie odbierają Oscary.
GramTV przedstawia:
Wpłynęło to na sposób, w jaki widzowie postrzegają Oscary, ponieważ nie widzieli większości filmów. Jesteśmy w skomplikowanym miejscu. Rzeczy, z których wszyscy powinniśmy się cieszyć zbiorowo, zamiast tego bijemy się nawzajem w twarz.
Problem w tym, że historia przeczy jego tezom. Wielkie przeboje, jak Titanic, Władca Pierścieni czy Gladiator, zdobywały Oscary, a ubiegłoroczny triumfator – Oppenheimer Christophera Nolana – zarobił blisko miliard dolarów. Argumentacja Russo wygląda raczej na frustrację po serii porażek niż realną analizę sytuacji w Hollywood.
To ciekawe odwrócenie biegunów – podczas gdy wiekowi twórcy, tacy jak Francis Ford Coppola, czy Marcin Scorsese zwykle narzekają, że kino artystyczne nie jest jest w stanie przebić się dziś do głównego nurtu, zarzucając adaptacjom komiksów zawłaszczanie uwagi widza, twórca takiego właśnie kina ma pretensję, że to jego kino jest niedoceniane.
Warto przypomnieć, że tłem tej historii jest pasmo artystycznych porażek. Od czasu Avengers: Koniec gry bracia Russo zaliczyli trzy spektakularne niepowodzenia: Cherry, The Gray Man i The Electric State. Konkluzja może zabrzmi banalnie, ale może zamiast narzekać, Joe powinien skupić się na nakręceniu lepszego filmu? Pikanterii sprawie dodaje fakt, że to właśnie bracia Russo ponownie zostali zaangażowani do nakręcenia nowej odsłony Avengers.
Zgadzam się z ty co mówi - Oskary powinny być celebracją kina masowego, dla filmów artystycznych są osobne festiwale. Film taki jak Emilia Perez nie zasługiwał na tyle nominacji, ale niestety tutaj wpływ miały bezsensowne "normy" narzucone przez Akademie. Inna sprawa że Hollywood stało się wogóle pośmiewiskiem i mało które filmy wzbudzają już emocje na zasadzie "przeżywania razem", jak to miało miejsce jeszcze kilkanaście lat temu. Na razie nie widze wyjścia z sytuacji, wdała się zbyt wielka apatia i znaczenie kina dla popkultury spadło. Filmy, poza małymi wyjątkami, nie tworzą już trendów.
Oczywiście czas niefortunny na wypowiedzenie tych słów, no bo Electric State jest właśnie dobitnie negatywnym przykładem jak obecnie wygląda kino "masowe" - przeładowana efektami, bezduszna papka za horrendalnie wielkie pieniądze.
dariuszp
Gramowicz
18/03/2025 08:54
Na pocieszenie, mało kto ogląda oskary. Widzą bandę celebrytów wręczających sobie wzajemnie nagrody i próbujących biednym ludziom mówić jak mają żyć.