Shaun White Snowboarding - recenzja

Paweł Pochowski
2009/01/22 16:30

Shaun White na górze świata

Shaun White na górze świata

Shaun White na górze świata, Shaun White Snowboarding - recenzja

Początki snowboardingu są zabawne. Mówi się, że powstał w momencie, gdy dawno temu ktoś skleił ze sobą dwie narty... Oczywiście to żart, bowiem każdy wie, że tak naprawdę deska snowboardowa to zwykła deskorolka, z której po prostu odkręcono kółka... A może w rzeczywistości wyglądało to jeszcze inaczej? No cóż, być może na historii nie znamy się najlepiej, ale wiemy jedno: Shaun White Snowboarding miał ogromny potencjał. A czy został on wykorzystany w odpowiedni sposób? Na to właśnie pytanie postaramy się udzielić odpowiedzi w tej recenzji.

Do prac nad grą zaproszono Shauna White'a. Być może nazwisko to nie jest w naszym kraju zbyt szeroko znane, dlatego właśnie śpieszymy z wyjaśnieniem, iż chodzi o urodzonego w Kalifornii, światowej klasy snowboardzistę, który na swoim koncie ma m.in. olimpijskie złoto wywalczone w konkurencji half-pipe w Turynie. Oprócz tego Shaun jeździ na deskorolce i jest pierwszym zawodnikiem, który wywalczył medale zarówno w skate, jak i w snowboardingu na Igrzyskach Sportów Ekstremalnych (X-Games). Zamiłowanie do multimediów pokazał, wydając film o swoich akrobacjach na obu rodzajach desek. Produkcja ta nosi nazwę The White Album. Kolejnym krokiem jest użyczenie nazwiska oraz uczestniczenie w pracach nad grą sygnowaną jego własnym nazwiskiem. No ale właśnie – nazwisko to nie wszystko. Udzielone przez Kalifornijczyka porady na pewno były cenne, ale by stworzyć wciągający tytuł, potrzeba czegoś więcej...

Kariera... Kariera?!

Rozgrywkę zaczynamy od stworzenia swojego bohatera w dość ograniczonym kreatorze, który umożliwia nam jedynie zmianę twarzy oraz płci. Następnie otrzymujemy trochę gotówki, za którą możemy wyposażyć naszego człowieka w inne ciuchy lub sprzęt. Prawda jest jednak taka, że za początkową sumkę nie nabędziemy nic porządnego, a zatem w tym momencie zaczyna się prawdziwa zabawa oraz zarabianie pieniędzy.

Naszym celem w Shaun White Snowboarding jest... I właśnie w tym problem, że gra nie bardzo ma cel. Od samego startu dostajemy dostęp do czterech w pełni otwartych lokacji górskich oraz większości organizowanych na nich zawodów. Zajęcie w nich miejsc premiowanych zaowocuje zwiększeniem objętości naszego portfela. Oprócz tego sam Shaun White zleca nam znalezienie ukrytych w specjalnych miejscach monet. Uczy nas za to specjalnych umiejętności, aż na koniec będziemy mogli wystartować w specjalnym konkursie dzięki jego sponsoringowi. I świetnie, może to jest jakiś cel rozgrywki, ale gdzie jest jakaś choćby najprostsza forma kariery, która przykułaby nas do monitora na długie godziny? Ano właśnie.

Twórcy chcieli od samego początku obdarować graczy wielką swobodą. Wyszło im to na tyle dobrze, że pozbawili graczy radości z odkrywania nowych obszarów do jazdy, udostępniając wszystkie od startu. Ponadto zamiast kariery zafundowali nam jedynie cztery zadania od Shauna oraz finałowy konkurs i pojedynek.

Zadania, które zleca nam Shaun White, to znalezienie dwunastu monet ukrytych w specjalnych miejscach na każdej z dostępnych plansz. By było to możliwe, "Rudzielec" (bo taki właśnie kolor włosów ma tenże snowboardzista) uczy nas kolejno takich umiejętności jak przebijanie się przez lodowe ściany, bardzo szybkiej jazdy oraz super wysokich skoków. Jeździmy więc po planszach, szukając tychże monet (na szczęście są zaznaczone na mini mapie), a następnie wracamy do naszego mentora. Po czterech takich seriach, w nagrodę za znalezienie wszystkich dostępnych krążków, Shaun sponsoruje nas w ekstra prestiżowych zawodach. Na koniec pozostaje nam pokonanie jego samego i... można powiedzieć, że zakończyliśmy tryb pseudokariery. Oczywiście po drodze zbieramy sporo wyróżnień oraz uczymy się kilku fajnych trików, ale jak na zastępcę typowego trybu kariery zadania Shauna są zbyt podobne do siebie oraz monotonne.

Wariacje na stoku

Całe szczęście, że nie tylko wypełnianiem zadań człowiek żyje. Dlatego właśnie na każdej miejscówce organizowanych jest kilkanaście różnych zawodów z deską snowboardową w roli głównej. W niektórych musimy osiągnąć odpowiedni wynik punktowy, w innych liczą się tylko tricki wykonane w powietrzu lub na railach i murkach, a z kolei w następnych bierzemy udział w wyścigu do mety, skupiamy się na precyzyjnej jeździe pomiędzy bramkami lub zbieramy jak największą liczbę umieszczonych na trasie... a zresztą, sami zobaczycie! Nie wszystkie z nich są jednak równie fajne i przystępne – wyścigi są raczej irytujące, ponieważ dość ciężko kieruje się zawodnikiem. Dobrze, że reszta konkurencji to nadrabia.

Oprócz tego, że zawody te są niezłą zabawą i urozmaiceniem, to jednocześnie są także naszym źródłem utrzymania. To właśnie biorąc w nich udział, zarabiamy kasę, którą następnie możemy wydać w sklepie na ciuchy oraz nowe deski. Ta opcja na pewno zadowoli wszystkich fanów The Sims, Spore oraz innych tego typu produkcji. Ale reszta prawdopodobnie nie odczuje zbyt wielkiej frajdy z powodu zakupienia nowej kurtki albo butów. Tym bardziej że poszczególne modele i marki wcale nie różnią się od siebie parametrami, a jedynie wyglądem. Inna sprawa to deski – te oczywiście są różne jakościowo, a na najlepsze z nich musimy wydać po kilkanaście tysięcy dolarów. Dodatkowo snowboardy występują w trzech rodzajach: do zjeżdżania po "dzikich" terenach (freeride), do szaleństw na rampach i railach (park) oraz do jazdy w zróżnicowanych warunkach po stoku (freestyle). Zakup najlepszej deski w każdej z tych kategorii to wydatek ponad sześćdziesięciu tysięcy dolarów, a zatem jest na co zbierać gotówkę.

Co bardzo ważne, Shaun White Snowboarding jest produkcją o dość wysokim poziomie trudności. Za każde z wykonanych zadań możemy dostać od jednego do czterech medali – w zależności od wyniku, jaki osiągniemy. Tymczasem na początku rozgrywki trudno jest załapać się nawet na pierwszy – najłatwiejszy – medal! Udaje się to dopiero po kilku próbach. Następnie musimy zaliczać kolejne zadania, uczyć się lepiej jeździć oraz kupować lepsze deski (to naprawdę pomaga) i podchodzić ponownie do znanych nam już zawodów. Podobnie ma się sprawa z bardzo wymagającymi Achievementami oraz przebiegle ukrytymi monetami Shauna. Ale czy jest to minusem gry? Bynajmniej. Przecież nikt nie powiedział, że wszystko musi się od razu udawać, a i satysfakcja z postępów jest naprawdę duża. Dookoła świata

W SWSB do naszej dyspozycji zostają oddane cztery sporych rozmiarów miejsca – Park City (jedyna lokacja w grze posiadająca swój odpowiednik w rzeczywistości) oraz stoki na Alasce, w Europie i Japonii. Ich wykonanie jest naprawdę mocną stroną produkcji. Przede wszystkim przejechanie każdego z nich od najwyższego szczytu, aż do samego dołu zajmuje nam około dziesięciu minut – a przecież każda z gór oferuje nam kilka dróg zjazdu! Do tego twórcom podczas prac nad "zagospodarowaniem" terenu naprawdę dopisała inwencja i pomysłowość, dzięki czemu co chwilę mamy jakieś rampy, raile czy inne przeszkody. Ponadto na każdej z map jest kilka specjalnych wyjątkowych punktów, takich jak: miejsce katastrofy samolotu, stara kopalnia, wioska z domkami i wiele innych.

W eksploracji przygotowanego terenu dostaliśmy zupełną swobodę. Nie ma problemu, by zjechać z głównego szlaku i puścić się w las lub zejść z deski (bo to także jest możliwe!) i spróbować wdrapać się na jakiś szczyt, a następnie z niego zjechać. Tutaj bardzo przydaje się funkcja "marker", dzięki której oznaczamy aktualne miejsce np. przed jakimś szczególnie fajnym klifem, następnie z niego zjeżdżamy, naciskamy "warp" i przenosimy się z powrotem do oznaczonego wcześniej miejsca. Dzięki temu możemy do znudzenia jeździć po ulubionych fragmentach trasy, a nie musimy za każdym razem cofać się na ich początek na nogach.

Każdą z lokacji można podzielić na trzy strefy: szczyt góry, gdzie uprawiamy freeride, jeżdżąc po dzikich i niezurbanizowanych miejscach; park, w którym spotkamy najwięcej half-pipe'ów, ramp, raili oraz torów do jazdy, a także podnóże góry, gdzie jest zdecydowanie najspokojniej. Do dwóch ostatnich stref prowadzi zawsze kilka wyciągów, ale już na szczyt – gdzie jest najbardziej ekstremalnie – dostać się możemy jedynie helikopterem. Dobrze, że jego pilot jest na każde nasze skinienie.

GramTV przedstawia:

System sterowania snowboardzistą jest zręcznościowy, co bynajmniej nie oznacza, że prosty i łatwy, a co najważniejsze - jest niezwykle przyjemny! Nie jakoś przesadnie skomplikowany, ale za to wymaga od grającego dużej uwagi, szczególnie przy lądowaniach, które decydują o finalnym powodzeniu tricku. Samych ewolucji nie jest dużo, co jednak niespecjalnie przeszkadza w rozgrywce. Wykonujemy graby oraz flipy, które łączymy w efektowne i przyprawiające o zawrót głowy sekwencje. Tajemnica sukcesu w SWSB to właśnie szybka jazda, wysokie skoki oraz łączone ewolucje. Szkoda jednak, że z czasem nie możemy (niczym w serii THPS) kupować nowych, specjalnych sztuczek.

Jak marznąć to razem!

Spory nacisk w trakcie produkcji został położony na satysfakcjonujący tryb wieloosobowy. Nawet w sportowych konkurencjach umieszczonych na stoku znajdziemy dwie takie, które wymagają rozegrania przez Xbox Live wraz z innymi graczami – są to zawody King of the Hill oraz Rat Race. Oprócz tego oczywiście wszystkie pozostałe z dostępnych zawodów da się włączyć w tym trybie. Cała rozgrywka online jest stworzona na wzór tej z Burnout: Paradise. Aby podłączyć się do innych graczy, naciskamy dwa przyciski na padzie i wybieramy lokację. Następnie możemy robić to wszystko co w trybie solo, tyle że z przyjaciółmi. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o przygotowanie większej ilości specjalnych "ficzerów" właśnie dla trybu wieloosobowego. Byłoby ciekawiej.

Owa łatwość obsługi także jest plusem tej produkcji. Za pomocą krzyżaka mamy szybki dostęp do potrzebnych opcji, takich jak zmiana muzyki czy marker. Funkcjonalność gry byłaby więc bardzo dobra, gdyby nie pewien mankament. Otóż podręczny radar, na którym umieszczone są ikonki zawodów czy innych ciekawych miejsc, jest szalenie niedokładny. Może nam się wydawać, że jedziemy w odpowiednim kierunku tak długo, aż nagle znajdujemy się – według minimapy – w interesującym nas miejscu. I dopiero wtedy okazuje się, że jesteśmy tuż obok, ale powinniśmy dużo wcześniej zacząć wjeżdżać na wzniesienie i być teraz na półce skalnej trzydzieści metrów wyżej. W takim momencie, jeżeli nie zaznaczyliśmy nigdzie markera, musimy wrócić się do jednego z punktów startowych na mapie. A wystarczyłby prosty system podobny do GPS-a...

Kanadyjskie krajobrazy SWSB wykonane zostało na tym samym silniku co słynny Assasin's Creed. Co prawda Altair jeździć na snowboardzie nie umiał, ale za to gra z jego udziałem wyglądała znacznie okazalej, mimo że na rynku pojawiła się rok wcześniej niż recenzowany właśnie produkt. Widoczki gór są ładne i bardzo przyjemne dla oczu, ale nie można powiedzieć o nich, żeby zapierały dech w piersiach. Podobnie jest z wszystkimi innymi elementami – przykuwają wzrok, czasem nawet bardzo, ale nie stanowią uczty wizualnej dla naszych oczu. Świetnie prezentuje się animacja snowboardzisty podczas wykonywania ewolucji. Jest bardzo płynna i przekonywująca. Jedyne, do czego mamy większe zastrzeżenia, to deska notorycznie ginąca pod śniegiem, w momencie gdy się zatrzymujemy, ale to tak naprawdę szczegół.

Równie dobrze prezentuje się strona audio. Soundtrack to czterdzieści licencjonowanych kawałków, wśród których znajdziemy takich wykonawców jak Run DMC, Three Days Grace, Faithless czy Incubus z ich wszędobylskim "Anna Molly". Niestety – jak dla nas – na tym kończy się lista tych rozpoznawanych zespołów, co jednak nie znaczy, że mniej popularni artyści grają gorzej. Ogólnie kawałki w grze są w większości przyjemne i łatwo wpadają w ucho, choć znalazło się także kilka takich, które nam mniej przypadły do gustu.

Kończąc opis technicznej strony produkcji, musimy niestety wspomnieć o tym, że często do rozgrywki wkradają się przeróżne mniejsze lub większe błędy. Chodzi tutaj dla przykładu o znikanie snowboardera, wypadanie poza obszar gry i nieaktywujący się w tym momencie restart naszej pozycji czy chociażby błędną reakcję podczas interakcji z jakimś obiektem. Gra raz i drugi potrafiła się także – o zgrozo – zawiesić, co jest już bardzo denerwujące. Jak widać twórcy trochę pośpieszyli się z wydaniem tytułu, zamiast przeznaczyć więcej czasu na jego betatesty.

Snowboard w wydaniu Shauna White’a

Reasumując, Shaun White Snowboarding jest grą dobrą, aczkolwiek nie do końca dopracowaną. Bardzo przyjemny system jazdy na desce, wraz z czterema świetnie wykonanymi i wielkimi parkami z ogromną swobodą poruszania się po nich, a także wymagającymi zawodami dla snowboardzistów, składają się na dużą grywalność tego tytułu... ale nie wszystkich będą w stanie zatrzymać na dłużej. Brak bardziej rozwiniętego trybu kariery oraz wysoki poziom trudności mogą sprawić, że część graczy odbije się od SWSB jak od ściany. Nie wspominając już o tym, że błędy w warstwie technicznej również nie pomogą w zatrzymaniu ich na dłużej przed monitorem. SWSB miało duży potencjał i rzeczywiście, w dużej mierze został on wykorzystany. Zabrakło jednak jeszcze trochę czasu na nadanie całości ostatecznego szlifu. Polecamy ją przede wszystkim zapalonym fanom sportowych gier zręcznościowych oraz śmigania na desce. Reszcie zalecamy ostrożność.

Materiał wideo

7,0
Jak to na snowboardzie - przewracasz się, ale wstajesz i jedziesz dalej...
Plusy
  • Shaun White
  • cztery duże i ciekawie zagospodarowane parki
  • ogromna swoboda rozgrywki
  • model jazdy
  • wymagająca
Minusy
  • brak trybu kariery
  • niedociągnięcia w warstwie technicznej
  • błędy w działaniu
Komentarze
29
Usunięty
Usunięty
06/02/2009 20:11

Podejrzewam, że dla osób, które miały troszkę większą styczność z deską niż obejrzenie kilku filmów na y2b czy przejrzeniu transworlda - gra może wydać się po prostu śmieszna...Osobiście spodziewałem się, że będzie to pewnego rodzaju symulator, ale się zawiodłem. Ot kolejna arcadówka z deską w roli głównej...

Usunięty
Usunięty
06/02/2009 18:12

wow, bardzo ladna grafika - a te skoki na trailerze po prostu wymiatają :Dsama posiadam SSX''a ( On Tour ) na mojego PS''a 2 - i czasami nie mogę się od niej oderwać na dluższy czas, jak już tak lepiej się do fotela przysiądę :D , a too ... przy tym to bym w ten fotel chyba wrosla :D ;)( sądząc po filmiku oczywiście ;) )imo, bardzo fajnie, że powstala kolejna, fajna snowboardowa gra :)

Usunięty
Usunięty
03/02/2009 12:16

A pamięta ktoś jeszcze 1080 Snowboarding na nintendo 64??? Ech...to były czasy "work your body a rock your body" czy jakoś tak ta muzyczka leciała :) pozdro




Trwa Wczytywanie