Call of Juarez: Gunslinger, czyli pojedynek z gwiazdami - pierwsze wrażenia

Michał Myszasty Nowicki
2012/09/07 17:15
4
0

Po kiepskim Cartel, techlandowa ekipa odpowiedzialna za serię Call of Juarez najwyraźniej doszła do wniosku, że powrót na klasyczny Dziki Zachód będzie najlepszym sposobem na pozbycie się odium ciążącego nad cyklem. Call of Juarez: Gunslinger, to powrót do sprawdzonych klimatów, ale również nieco inna formuła rozgrywki.

Po kiepskim Cartel, techlandowa ekipa odpowiedzialna za serię Call of Juarez najwyraźniej doszła do wniosku, że powrót na klasyczny Dziki Zachód będzie najlepszym sposobem na pozbycie się odium ciążącego nad cyklem. Call of Juarez: Gunslinger, to powrót do sprawdzonych klimatów, ale również nieco inna formuła rozgrywki.Call of Juarez: Gunslinger, czyli pojedynek z gwiazdami - pierwsze wrażenia

Przede wszystkim w cień odejdą bracia McCall, którzy byli jednymi z głównych bohaterów dwóch pierwszych części. Co prawda pewne nawiązania do ich historii mamy znaleźć także w Call of Juarez: Gunslinger, jednak stanowić będą one jedynie tło. Nowy główny bohater, to wyraźnie zmęczony przez życie oraz whiskey, doświadczony łowca nagród, który spędza czas na popijaniu w salonach i opowiadaniu gawiedzi o swych przygodach.

A ma o czym opowiadać. Miał bowiem szczęście (lub pecha) brać udział w niemal wszystkich najbardziej legendarnych wydarzeniach na Dzikim Zachodzie, a co za tym idzie poznać większość niemal mitycznych już rewolwerowców, bandytów i stróżów prawa z Jesse Jamesem, Billy Kidem, czy Patem Garrettem na czele. I to właśnie wokół tych postaci ma obracać się fabuła Call of Juarez: Gunslinger.

Jej spoiwem będą karczemne opowieści głównego bohatera, z których płynnie przejdziemy w sam środek akcji. Ze słyszanymi „z offu” komentarzami narratora. Prosty, ale świetnie pasujący do tej koncepcji zabieg, mogący nieco kojarzyć się z monologami Maksa P. Każda z misji ma być osobną historią, niewielkim epizodem, w którym pierwsze skrzypce grać będzie prowadzony przez nas bohater pomagający lub stający przeciwko jednej z legend Dzikiego Zachodu.

Co niemniej ważne, ekipa tworząca grę chce nam zaproponować nieco odświeżone spojrzenie na te pomniki amerykańskiej historii. Jest wiec sporo szans na to, że Call of Juarez: Gunslinger ukaże nam obraz kilku postaci znacznie różniący się od tego, co znamy z legend o nich, czy westernów. Nierzadko bliższy też historycznej prawdy, choć odpowiednio doprawiony fikcją i charakterystycznym dla gier dramatyzmem. To zapowiada się rzeczywiście smakowicie.

Rzeczą, która na pewno wzbudzi kontrowersje będzie natomiast sama formuła rozgrywki i jej mechanika. Call of Juarez: Gunslinger wyraźnie odchyla się w kierunku efektownego, intensywnego i dynamicznego, arcade’owego strzelania. W pokazanej nam, pierwszej, niezbyt długiej (około 15-20 minut) misji główny bohater zabił na pewno ponad 60 przeciwników. I kilka kurczaków.

Charakter rozgrywki podkreślają też wszechobecne cyferki oznaczające obrażenia oraz nazwy „combosów”, dosłownie co sekundę wyskakujące nad głowami trafionych i zabitych przeciwników. Skojarzenia z Bulletstorm są tutaj jak najbardziej na miejscu, choć wydaje mi się, że jest to raczej dodatkowy bonus, niż esencja rozgrywki.

Najważniejsze jednak, że jest to działanie z pełną świadomością i otwartością. Gunslinger nie próbuje udawać, że jest czymś innym, niż próbą efektownego i czysto zręcznościowego wciągnięcia gracza w opowieść o kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu legendach Dzikiego Zachodu.

Mechanika gry, jak na prostą strzelankę, jest dość rozbudowana. Każdy zabity przeciwnik, to kolejne punkty doświadczenia (im ciekawsze „combo” tym ich więcej), które możemy następnie, po wejściu na wyższy poziom, spożytkować na wykupienie nowych umiejętności. Do swej dyspozycji mamy cztery drzewka rozwoju:

  • Gunslinger - rewolwery, szybsze przeładowanie, dwie bronie etc.
  • Ranger - broń długa
  • Traper – nie mam pewności, nie pokazano nam tego, ale wydaje mi się, że ma to związek z wykorzystaniem środowiska gry, a także jakimiś pułapkami
  • Special – Zapewne jakieś naprawdę specjalne umiejętności...

Zaprezentowano nam w akcji jedynie dwie umiejętności z pierwszego z drzewek, na które zapracował bohater podczas wykonywania misji. Pierwszą było szybsze przeładowanie, co owocowało tym, ze podczas wkładania kolejnych pestek do karabinu Winchestera szybkie wciskanie przycisku X znacznie przyspieszało ten proces. Druga pozwalała na odpalenie w trybie koncentracji specjalnego combo, które pozwalało na zabicie w ciągu paru sekund kilku przeciwników szybką palbą z dwóch rewolwerów.

Warto bowiem wspomnieć, że powróci w Call of Juarez: Gunslinger tryb koncentracji, czyli lokalny bullet-time, dodatkowo podświetlający nam przeciwników. Oprócz tego dodano również nowy mechanizm, czyli sense of death. Jest to forma prostego, ale utrzymanego w klimacie QTE. Zabawa polega na tym, że co jakiś czas „szósty zmysł” bohatera ostrzega go przed nadlatującą, śmiertelną kulą. Czas spowalnia, a my znów mamy ułamek sekundy na to, by zareagować i wykonać efektowny unik. Bardzo to filmowe.

GramTV przedstawia:

Nie zabraknie również klasycznych znajdziek, które będą porozrzucane po poziomach. Tutaj zdecydowano się na pogłębienie klimatu i możliwość konfrontacji snutej przez bohatera historii z rzeczywistością. Kolekcjonować będziemy bowiem notes of authenticity, czyli profile bohaterów Dzikiego Zachodu z dość dokładnie opisaną historią ich życia i śmierci.

Pod względem graficznym Call of Juarez: Gunslinger prezentował się naprawdę nieźle (jak na możliwości X360 oczywiście), szczególnie w kwestii umiejętnego oddania klimatu poprzez odpowiednią stylizację otroczenia, czy detali. Grafika została potraktowana lekko cel-shadingowym filtrem, przez co całość kojarzyła mi się nieco z klasycznym i bardzo przeze mnie lubianym Outlaws. Zresztą sam gameplay również (mając szukać porównań) nazwałbym miksem Bulletstorma z Outlaws właśnie.

Udźwiękowienie również wypadało całkiem pozytywnie. Broń łupała całkiem mocno, postaci mówiły z charakterystycznym akcentem, najlepiej jednak wypadł główny bohater, którego zmęczony, chrapliwy głos (podobnie, jak sylwetka) od razu skojarzyły się z jednym z moich największych growych idoli – pamiętnym Calebem z serii Blood.

Nie wiadomo na razie nic o trybach innych, niż kampania dla pojedynczego gracza. Myślę, że w grze nastawionej na „maksowanie” poziomów na pewno pojawi się coś w rodzaju „gunloga”, czyli możliwości porównywania swoich wyników z innymi graczami. Czy coś więcej? Podczas rozmowy, Błażej Krakowiak z Techlandu powiedział, że nie ujawniono jeszcze wszystkiego i kolejne informacje o grze poznamy już wkrótce.

Czy dystrybuowany jedynie cyfrowo Call of Juarez: Gunslinger ma szanse na sukces? Na pewno ma spore szanse na zabicie niesmaku, który pojawił się po Cartelu. Mocno arcade’owy, intensywny i chwilami wręcz rozbuchany styl rozgrywki może jednak zniechęcić graczy, którzy oczekiwali czegoś bardziej realistycznego, bliższego dwóm pierwszym odsłonom. Z drugiej strony ciekawie opowiedziana historia i biorące w niej udział gwiazdy Dzikiego Zachodu mogą przyciągnąć wielu miłośników westernowych klimatów.

Ja powiem tylko, że choć Gunslinger nie powalił mnie na kolana, to jednak – nawet po prezentacji, w której sam nie mogłem grać – poczułem, że gra ma coś w sobie. Jakąś charyzmę, która sprawiła, że chcę jej w przyszłości spróbować. To dobry znak.

Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
08/09/2012 17:57
Dnia 07.09.2012 o 23:28, Hades92 napisał:

Ech... Westernowy Bulletstrom. Wielka szkoda. Na duży plus zasługują prawdziwe postacie z tamtego okresu i notki o nich. Ciekawe czy pojawi się Bill Hickok lub Banda Butcha Cassidy;iego.

"Wild Bil" Hickok, albo James Hickok. Bill samo w sobie to zdrobnienie od William. Swoją drogą zawsze ciekawiło mnie, czemu BHickok nie miał przydomka "Jim Hickok" skoro miał na imię James. Samej gry na razie nie oceniam. Z tym trzeba pczekać na jakiś fragment rozgrywki w necie. Zgadzam się za to z dark_master. Wyskakujące info o combosach trochę psują zabawę. Człowiek czuje się jakby grał w bijatykę na konsoli.

Usunięty
Usunięty
07/09/2012 23:28

Ech... Westernowy Bulletstrom. Wielka szkoda. Na duży plus zasługują prawdziwe postacie z tamtego okresu i notki o nich. Ciekawe czy pojawi się Bill Hickok lub Banda Butcha Cassidy;iego.

Usunięty
Usunięty
07/09/2012 23:05
Dnia 07.09.2012 o 17:34, Sad_Statue napisał:

To może być świetna gra. Ale moim zdaniem, mogli już sobie darować jakiejś eksperymenty z formułą(poprzedni CoJ ma akcję we współczesności, ten jest arcadówką) i zrobić porządną, pełnoprawną produkcję. Takie lubię najbardziej.

+1Dalej marzy mi się pierwszy CoJ wykonany z takim rozmachem jak drugi. I w ogóle jakaś akcja z napadem na pociąg, bo tego zabrakło. I ogólnie mniejszej schematyczności (bo tylko po to dano nam dwóch bohaterów w dwójce by i tak obaj robili 99% czasu dokładnie to samo, nie mowiac o tym, ze absolutnie każda mapa konczyła się pojedynkiem na koncu). Jakieś informacje o headshotach czy killstreakach to sobie mogą wsadzić w tipi.. ciekawe swoją drogą jak to się ma do zapowiedzi, że to nie będzie kolejna cyfrowa popierdółka (zwłaszcza że wspomniane gry wydane przez ubi tylko cyfrowo to przykłady zmarnowanego potencjału i niewykorzystanych pomysłów bo gra docelowo miała kosztować tyle co dwa piwa).




Trwa Wczytywanie