The Age of Decadence - już graliśmy

Sławek Serafin
2014/01/20 22:39

Romańska postapokalipsa w falloutowym sosie, czyli brzydkie RPGowe kaczątko.

Pamiętacie jeszcze o The Age of Decadence? Matko, ile to już lat minęło od pierwszych zapowiedzi? Nie pamiętam dokładnie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to była już cała dekada albo niewiele krócej. Tyle już czekamy na tego spadkobiercę tradycji pierwszych dwóch Falloutów. Tak długo, że poziom ekscytacji, jaki gra wywoływała wtedy, już opadł, zwłaszcza gdy ostatnio okazało się, że nie będzie to jedyny klasyczny RPG, jaki zostanie w najbliższej przyszłości wydany - na Kickstarterze pojawiło się tyle interesujących projektów, takich jak Pillars of Eternity i nowy Torment, że o starym, dobrym The Age of Decadence już się nam trochę zapomniało. A nie powinno, bo nie dość, że Iron Tower Studio dalej przy niej grzebie w swoim niespiesznym stylu, to jeszcze okazuje się, że ta gra będzie naprawdę dobra. Albo jeszcze lepsza.

The Age of Decadence - już graliśmy

Przez jakieś dziesięć godzin bawiłem się aktualną stabilną wersją beta The Age of Decandence, która według słów twórców zawiera coś koło 50% tego wszystkiego, co ma być w wersji pełnej. I nie mogę się już zmusić, by ją ponownie uruchomić, choć mógłbym, bo nie zrobiłem w niej jeszcze wszystkiego, co bym zrobić mógł, ba, pewnie nie zgłębiłem nawet połowy tego co oferuje. Ale nie wrócę, bo... jest za dobra. Że niby jak? No właśnie tak, The Age of Decadence jest tak strasznie fajne, że nie chcę w to grać... teraz. A to dlatego, że doznaję fizycznych boleści za każdym razem, gdy natykam się na jakiś nowy wątek, kolejną misję, następną postać i w dzienniku pojawia mi się przy niej opis "nieobecne w wersji demo". Tak bardzo chciałbym się za to wszystko wziąć, tak chciałbym wgryźć się w te kolejne zadania, ale ich w tej wersji nie ma. I to boli, jak perspektywa końca urlopu na dwa dni przed tymże końcem - niby jeszcze mamy chwilę, ale wiemy, że zaraz się sielanka urwie i trzeba będzie wracać do kieratu. Czyli w tym przypadku do niegrania w The Age of Decadence. Przestałem więc się zamęczać i stwierdziłem, że grzecznie poczekam na wersję pełną. Najpierw jednak podzielę się wrażeniami z tej tutaj.

Zacznijmy może od tego, że The Age of Decadence jest brzydkie jak noc. Zamiast sięgnąć po eleganckie, gustowne, klasyczne 2D lub chociaż jakąś stylizację, postanowiono wszystko wymodelować w trójwymiarze. Paskudnym, rachitycznym trójwymiarze, szarym, burym i nieczytelnym. Wątpliwa uroda gry aż kłuje w oczy, zwłaszcza na początku, bo na szczęście po zaliczeniu pierwszego rozdziału w Teron trafiamy do słonecznego Maadoran, które, choć nadal brzydkie, nie wygląda już jak jedna wielka kupa nawozu we wszelkich odcieniach brązu, tak jak pierwsze miasteczko. I tak, wiem, że ono powinno tak wyglądać, bo to dziura jest i w ogóle, ale aż źle się na to patrzy. Za to animacje są w miarę znośne, także te związane z walką, choć i tutaj szału nie ma, może poza bardzo satysfakcjonującymi ciosami wykańczającymi. Poziom satysfakcji jest oczywiście relatywny - o wiele mniej przyjemne wydaje się finezyjne dobicie, jeśli to akurat nas dożynają, co w The Age of Decadence jest dość częste.

No właśnie, ta gra nie ma litości nie tylko dla naszych gałek ocznych - dla nas też nie ma. Zginąć można tutaj bardzo łatwo, czasem wystarczy wejść nie tam gdzie trzeba albo mieć po prostu pecha w pojedynku. W przypadku starć z większą ilością przeciwników niż jeden zaskoczeniem będzie nie to, że zginiemy, ale że taką potyczkę przeżyjemy, bo w zasadzie nie powinniśmy. Zwykle wspierać nas będzie w takich sytuacjach kilku towarzyszy, bo gra nie jest aż taka podła, by rzucać nas samotnie przeciw grupie wrogów. Wtedy stanowimy część takiej grupy - ale nie jest ona nigdy stała, bo nawet jeśli zdarzy się nam walczyć u czyjegoś boku, to dlatego, że to wynika z rozwoju akcji i fabuły. Generalnie bowiem jesteśmy sami jak palec i nie łażą za nami żadne pacany, które będą nam się narzucać ze swoimi łzawymi historiami. Co nie znaczy też jednak, że żadnych ciekawych postaci nie spotkamy i nie usłyszymy żadnej interesującej historii. Wręcz przeciwnie nawet.

Świat The Age of Decadence jest postapokaliptyczny, ale nie w takim najbardziej popularnym znaczeniu tego słowa, bo choć cywilizacja leży w ruinach, to nie dlatego, że zaorano ją bombami atomowymi. Tutaj koniec świata bardziej przypominał upadek Cesarstwa Rzymskiego, jednak zamiast barbarzyńców przydarzyły się tu jakieś bestie wspierane przez demony, a legioniści opierali się im nie tylko dzięki sile oręża, ale też za pomocą wiedzy tajemnej i w asyście potężnych istot sprowadzonych z innych wszechświatów. Zderzenie czarnej piekielnej magii z naukową magią imperialnych sojuszników doprowadziło do zagłady i... więcej się dowiecie, jak sami zagracie, bo kilka osób napotkanych w trakcie naszych podróży ma sporo do powiedzenia o wojnie, historii i reszcie tych spraw. W tym momencie wystarczy nam wiedzieć, że świat podnosi się tutaj powoli z gruzów i wszędzie można znaleźć zaawansowane technologicznie i magicznie artefakty, z których już prawie nikt nie wie jak korzystać ani w ogóle co robią. Oczywiście, wokół tychże cudów kręci się cały główny wątek gry.

Swoją postapokalipsą (i nie tylko) The Age of Decadence nawiązuje do klimatów Fallouta, ale jeśli chodzi o fabułę, to bliżej mu do mrocznego fantasy w stylu Czarnej Kompanii Cooka. To oznacza, w dużym skrócie, że wszyscy tutaj to podłe świnie i każda postać napotkana na naszej drodze jest w zasadzie bohaterem negatywnym, tylko ma pewne rzadkie przebłyski uczciwości, lojalności czy innych cnót. Wszyscy się tutaj oszukują, wszyscy przeciw sobie knują i tylko dlatego się jeszcze nie wymordowali, bo to się nie opłaca. Nie muszę chyba mówić, że taka ponura, realistyczna parszywość świata i jego mieszkańców jest fantastyczną, tchnącą świeżością odmianą po mdłych, kompletnie niewiarygodnych światach kreowanych w przeważającej większości innych RPGów. W The Age of Decadence wszystko, choć takie paskudne i niemiłe, jest spójne i na tyle realistyczne, że nie ma najmniejszych problemów z uwierzeniem w prawdziwość tego wirtualnego świata. Ludzie w nim kopią pod sobą dołki i podkładają świnie, cierpią, głodują i umierają dokładnie tak, jak w takich okolicznościach powinni. The Age of Decadence to, mówiąc wprost, nie bajka. To normalne życie. I sporo śmierci. I strasznie mi się to podoba. Jest takie trochę wiedźmińskie nawet, tyle że ten świat to nie postmodernistyczna wersja tolkienowskiego fantasy, jak u Sapkowskiego - autorzy wzorują się tutaj raczej na stylistyce cesarsko-rzymskiej wymieszanej trochę z odrobiną steampunka, czy czegoś w tym stylu. Ale jeśli chodzi o ogólny klimat, to The Age of Decadence chyba najbardziej właśnie przypomina Wiedźmina. Z tą różnicą, że tutaj możemy sobie wybrać, kim chcemy grać.

GramTV przedstawia:

I to chyba najbardziej mnie w tej grze urzekło. Początkowy wybór postaci ma kolosalny wpływ na to, z jakiej strony doświadczać będziemy fabuły w The Age of Decadence. Główny wątek jest uniwersalny i wspólny dla wszystkich, ale większość tego, co się w grze dzieje, ma miejsce poza osią fabuły. I nie da się doświadczyć wszystkiego za jednym podejściem, po prostu jest to niemożliwe. The Age of Decadence stawia na realizm i najzwyczajniej w świecie nie można tu doprowadzić do takich absurdów, jak w grach z serii The Elder Scrolls, gdzie gracz jest jednocześnie wilkołakiem, szefem gildii złodziei, arcymagiem, generałem rebeliantów i dowódcą książęcej gwardii. Nie, tutaj wszystko musi się trzymać kupy, więc jak jesteśmy zabójcą, to jesteśmy cholera zabójcą i już. Możemy wyświadczyć komuś jakąś drobną przysługę, czy też spróbować swoich sił na arenie koloseum w Maadoranie, ale nasz wątek związany jest w działalnością Przewoźników ze Styksu, bo tak się tutaj zwie gildia morderców. I tylko z nią. Misje związane z szachrajstwami kupców z Komercjum, z zamachami stanu żołnierzy Imperialnej Gwardii czy podchodami złodziei są dla nas niedostępne. Głównie dlatego, że te organizacje niespecjalnie lubią zabójców i nie będą z nami nawet gadać. Mnóstwo innych zadań odpadnie nam także dlatego, że mają określone wymagania, że w ich trakcie sprawdzane są poziomy specyficznych umiejętności, których jako zabójca raczej nie będziemy posiadać - nasze punkciki z awansów musimy przecież ładować w walkę wręcz, strzelanie z kusz i różne inne skradania i precyzyjne dźgnięcia prosto w serce.

Jeśli więc chcemy poznać obraz całości, musimy zagrać jeszcze raz, inną postacią. Nie tylko po to, by zaliczyć inne misje i grać w całkiem inny sposób czy walczyć zupełnie inną bronią i w innym stylu - choć to też jest super. Inną postacią gramy po to, by zrozumieć lepiej to co się stało i co się nadal dzieje. Wydarzenia, których jesteśmy w The Age of Decadence świadkami, w których wir zostajemy porwani, to wielostopniowa, wielopoziomowa intryga i każda z postaci poznaje tylko fragment całości. Żeby poskładać układankę trzeba zagrać kilkoma bohaterami na usługach wszystkich ważniejszych organizacji w grze i dopiero wtedy dowiemy się tak naprawdę, jak to wszystko wyglądało. Ta gra pokazuje nam pewne skomplikowane zjawisko, a właściwie kilka zjawisk, oczami różnych obserwatorów - niby wszyscy widzą to samo, ale to co faktycznie dostrzegli zależy od tego, gdzie stali, co robili i w którą stronę był skierowany ich wzrok. I przyznam, że niesamowicie fajne jest odkrywanie tej drugiej strony medalu, gdy przechodzimy grę ponownie - nagle okazuje się, że to, co poprzednio wydawało się nie mieć sensu czy uzasadnienia, ma go teraz, gdy dowiadujemy się skąd się tak naprawdę wzięło. To tak jakbyśmy grali sami ze sobą i poznawali w jakiejś dziwacznej odwróconej retrospekcji przyczyny skutków naszych poczynań. Często zresztą sami jesteśmy tą przyczyną.

Prostą ilustracją tej zależności jest sam początek gry - jeśli gramy najemnikiem lub włóczęgą, naszym pierwszym zadaniem jest ochranianie pewnego kupca mieszkającego w gospodzie. W nocy następuje włamanie do jego pokoju, a potem pojawia się tam zabójca, który go morduje. Możemy próbować z tym zabójcą walczyć, lub też pozwalamy mu odejść, bo nasz "klient" i tak już nie żyje, a narażanie się bez sensu nie leży w zakresie naszych obowiązków. A gdy będziemy grać jako zabójca? To my zamordujemy tego kupca i będziemy się mierzyć z jego ochroniarzem. A jeśli wcielimy się w handlowca, to w ogóle nie będziemy w tych wydarzeniach brać udziału, tylko zajmiemy się rzeczami denata następnego ranka. A jako złodziej... A jako pretor... A jako... I tak przez całą grę, wszystko się splata, przenika i z siebie nawzajem wynika. Genialne. A że genialne, to można wybaczyć nawet brzydotę. Zwłaszcza, że The Age of Decadence ma też wiele innych mocnych stron, jak fajne dialogi, ciekawy system umiejętności społecznych, które wykorzystywane są w intensywny sposób w różnych misjach, oraz walkę, taką taktyczną i fajną jak ta z Fallouta, tyle że tutaj bawimy się głównie żelastwem w postaci stu różnych odmian noży, mieczy, toporów, włóczni, łuków, tarcz i broni miotanej też.

Dalej już opisywał gry i rozwijał innych jej aspektów nie będę - przekazałem już to, co przekazać chciałem. Może i długo na The Age of Decadence czekaliśmy. I pewnie jeszcze sobie na pełną wersję poczekamy. Ale zdecydowanie warto było i warto jest czekać, bo to rzecz w zasadzie unikalna. I mimo swej przeraźliwej aparycji, niesamowicie atrakcyjna. Żaden, ale to naprawdę żaden fan RPG nie powinien o The Age of Decadence zapominać.

Premiera, według ostatnich wieści, ma nastąpić gdzieś w okolicach wakacji, tych tegorocznych. Za to by tym razem dotrzymano terminu trzymam kciuki tak mocno, że chyba je zaraz wyłamię...

Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
21/01/2014 20:55
Dnia 21.01.2014 o 20:41, Tajemnic napisał:

Torturujesz mnie, Sławku. Boleśnie! Początkowo nie chciałem się bawić w te wszystkie Early Accessy pamiętny przykrego wrażenia zderzenia z rzeczywistością które nadeszło kiedy pożarłem betę AoD. I jakkolwiek wiem, że uważasz, że warto jeszcze poczekać to Twoje zachwyty nad istniejącą już częścią gry drążą moje postanowienie i to drążą zaskakująco skutecznie.

brać póki jest.Ale ze strony producenta, bo klucz steam i tak dostaniesz gratis jak poprosisz.

Usunięty
Usunięty
21/01/2014 20:54
Dnia 21.01.2014 o 19:08, zuch123 napisał:

@dark_master Dla jednych wada, dla innych zaleta. Jeśli ktoś ma odrobinę oleju w głowie to wie, że by zostać dobrym włamywaczem nie wystarczy być zręcznym, trzeba też znać się trochę na ślusarstwie. Jeśli chodzi zaś o mały margines błędu, dzięki temu nie ma szans zostania wilkołakiem, szefem gildii złodziei, arcymagiem, generałem rebeliantów i dowódcą książęcej gwardii w jednej osobie. Nie ma lekko, pół-bogami nigdy tu nie będziemy. Ale nawet jeśli spaprzemy jakieś zadanie rzadko zdarza się, że jest to równoznaczne z końcem gry.

nie, to nie ma nic wspólnego z planowaniem i olejem w głowie, tu potrzebne jest granie z solucją na kolanie, lub właśnie bycie półboska umiejętność przewidywania.Jśli za pierwszym razem trafisz we właściwą kombinację napadu na tę wspomnianą posiadłoś, to równie dobrze od razu możesz grać w lotto lub zapisać się do armii gdzie uczynią cię od razu marszałkiem, bo nie ma szans bys PRZEWIDZIAŁ że potrzebujesz dokładnie 7 siły (co jak na postać która ma być złodziejem jest dużą wartością), 8 zręczności (to akurat jak na złodzieja mało, ale inaczej zabraknie punktów w puli civilian skills, a nie można pobić zręczności kosztem siły, bo oba testy muszą być zdane), 3 lockpick, 2 stealing (by zadowolić cado i dostać podbitkę lockpick za darmo), 2 skradania (mało i będzie częściowy fail na dachu przy pozbwaniu się strażnika, ale hp wystarczy), 4 traps i co najmniej 3 w crafting, na co i tak musisz dorobić questem pobocznym lub dwoma. Niech ci nie wyjdzie choćby jeden test i zostań złapany, to gameover, bo nie zostało punktów ani na streetwise ani perswazję i nie przekonasz nikogo by cię nie zabijano bo możesz być użyteczny.I to nie ma absolutnie nic wspólnego z byciem w kilku frakcjach na raz, tylko próba bycia dobrym złodziejem.

Dnia 21.01.2014 o 19:08, zuch123 napisał:

Nie masz też racji jeśli chodzi o długość gry. Grając intelektualistą (loremaster/merchant/grifter) faktycznie można dość szybko przelecieć przez większość questów, ale tylko pod warunkiem, że POMIJAMY CZYTANIE, którego jest mnóstwo. Jak w każdym porządnym RPG czekają na nas ściany tekstu pozwalające zrozumieć grę o tron, mitologię i historię świata (autor artykułu jeszcze mało widział i wyciągnął błędne wnioski). Poza tym możliwe jest stworzenie postaci hybrydowych, ot choćby walecznego kupca, który poradzi sobie w walce z większością przeciwników równocześnie nie tracąc perswazji i uroku osobistego potrzebnych w znajdowaniu kolejnych frajerów.

nope, nawet czytając leci szybko (jak mówimy o historii świata, ciekawa jest uwaga o słoniach od loremastera, którego możemy zabić na zlecenie fenga). Po prostu czas poświęcony na czytanie tekstow loremastera to tyle co oglądanie ekranu ładowania gdy walczymy gwardzistą (aczkolwiek jak już się wie że sztylety i uniki, w razie potrzeby wspierane rzucaną siatką, są inba, to walka jest spacerem. Paradoksalnie mając wymaksowane uniki to my robimy za tanka odwracającego uwagę, nie ciężkozbrojny)tak samo "zrównoważony rozwój" to najszybsza droga by sobie spieprzyć grę. Będąc "walecznym kupcem" będziemy zawalać co drugi test w rozmowach (no chyba że ktoś podbija tylko trade i streetwise lub perswazję do wyboru, a i to niezbyt mocno), a w walce i tak dostaniemy taki wpierdziel, że żal będzie tylko zmarnowanych punktów. Bo walka nie wybacza, a starcia 1 na 1 to rzadkość, nawet starcia grupowe opierają się głównie na naszym wsparciu.nie mam nic przeciwko wyzwaniom, ale twórcy momentami przeginają, i to ostro.

Dnia 21.01.2014 o 19:08, zuch123 napisał:

Wg mnie gra jest rewelacyjna, najlepszy RPG od czasów Vampire The Masquerade: Bloodlines Troiki. Zdecydowanie lepsza gra niż F:NV.

Nie no, nie mówię że zła bo kocham ją za klimat, ale pamiętajmy że ma ona długość podróży z goodsprings do

Usunięty
Usunięty
21/01/2014 20:41

Torturujesz mnie, Sławku. Boleśnie!Początkowo nie chciałem się bawić w te wszystkie Early Accessy pamiętny przykrego wrażenia zderzenia z rzeczywistością które nadeszło kiedy pożarłem betę AoD. I jakkolwiek wiem, że uważasz, że warto jeszcze poczekać to Twoje zachwyty nad istniejącą już częścią gry drążą moje postanowienie i to drążą zaskakująco skutecznie.Tak w ogóle to między AoD, Pillars of Eternity, Wastelandem i wielu innymi cudownymi tytułami szykuje się doskonały rok dla miłośników klasycznych cRPGów. Będzie w co pograć!




Trwa Wczytywanie