Pomijając lądowanie Philae, w którym Polacy mieli swój udział, a także formowanie Polskiej Agencji Kosmicznej, sięgaliśmy w tym roku gwiazd już także wirtualnie, za pomocą Ancient Space, całkiem udanej strategii czasu rzeczywistego młodego warszawskiego studia CreativeForge Games. A jak z podążaniem per aspera ad astra radzi sobie Spacecom, gra autorstwa Flow Combine, wydana przez 11 Bit Studios, szerzej znane dzięki serii Anomaly oraz premiery głośnego This War of Mine? Cóż, radzi sobie... tak sobie.
Autorzy gry dobrze wiedzieli, że takie logiczne zagwozdki są ważnym elementem gry i specjalne pod tym kątem przygotowali cały szereg wyjątkowych misji, które są swoistymi strategicznymi puzzlami. Można spędzić z nimi kilka miłych godzin, próbując rozwikłać proponowane przez nie problemy i stawić czoła oferowanym przez nie wyzwaniom. To jest zdecydowanie najfajniejsza część całej gry, co jest nieco zaskakujące, bo wydawałoby się, że w tego typ strategii takie łamigłówki to będzie jakiś poboczny element. Jest inaczej, niestety. Niestety, bo to, co powinno być "daniem głównym" jest nieoczekiwanie słabe.
Mowa tu oczywiście o trybie gry dowolnej. Dobieramy liczbę przeciwników, poziom trudności, mapę i walczymy. Raz, drugi, może nawet trzeci, jeśli po dwóch pierwszych nie jesteśmy już dogłębnie znudzeni. W tym aspekcie Spacecom zdecydowanie zawodzi i to wcale nie przez swoje uproszczenia, wbrew pozorom. Nie, problem leży w tym, że komputerowy przeciwnik jest słaby, to po pierwsze. SI działa chaotycznie i nie potrafi odpowiednio oceniać sytuacji, a na wyższych poziomach trudności jest zagrożeniem tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie oszukuje. Niefajnie. Równie szkodliwe dla trybu gry dowolnej jest nietrafiona implementacja losowej generacji. Zamiast zaprząc ją do pracy tworzenia nowych map, twórcy użyli ją do podejmowania decyzji w walce. Dlatego mamy w Spacecom tylko kilka specjalnie przygotowanych, symetrycznych i przeraźliwie nudnych map. I dlatego też nigdy nie można być pewnym, jak przebiegnie starcie dwóch flot, lub też inwazja na system, bo okręty i wojska nie skupiają swojego ognia, tylko rozrzucają go losowo pomiędzy przeciwnikami. Nie pozwala to na dokładnie planowanie przebiegu starć i wymusza stosowanie znacznej przewagi liczebnej w celu zapewnienia sobie sukcesu i minimalnych strat, co zamyka drogę do wielu ciekawych taktyk.
Co gorsza, interfejs Spacecom nie jest dostosowany do większych potyczek. Nie można tu automatyzować produkcji flot i wyznaczać im punktów zbiórki. Nie można też kolejkować rozkazów dla flot, przez co każda z nich wymaga bezustannego niańczenia gdy znajduje się na terytorium wroga. W przypadku wojny na dwa fronty staje się to szybko dużym problemem i prowadzi do niepotrzebnych, bezsensownych strat, których można by uniknąć, gdyby tylko interfejs był lepiej zaprojektowany i bardziej czytelny. A czy tak trudno jest zrobić czytelny interfejs do gry o tak spartańskim wyglądzie? Wydawałoby się, że nie, prawda? A jednak. Spacecom wygląda zresztą bardzo dobrze tak swoją drogą, jak na przyjęte założenia. I może się też poszczycić naprawdę świetnym, dobrze budującym klimat udźwiękowieniem, które wprowadza do gry fajny pierwiastek "zen". Nic on jednak nie da, jeśli po pięciu godzinach mamy już Spacecom dość. A tak niestety właśnie jest.
To bardzo sprytna, inteligentna gra, która w świetny sposób uchwyciła głębię strategiczną za pomocą najprostszych rozwiązań. Z jednej strony nie można nie podziwiać autorów z Flow Combine za ich koncepcje i ciekawe rozwiązania, z drugiej zaś jednak nie można być też ślepym na ewidentne potknięcia, które sprawiają, że ta mądra gra bardzo, bardzo szybko staje się nudna i rutynowa. Łamigłówki nie wystarczą na długo, a z oszukującą SI na ciągle tych samych mapach długo się wytrzymać nie da. Ratunkiem mógłby być tryb wieloosobowy, ale jest on zupełnie martwy - próbowałem znaleźć partnerów do gry przez kilka dni i za każdym razem byłem jedyną osobą w sieciowym lobby. Widać nikomu się nie chce grać w Spacecom i niestety jest to najlepsze świadectwo tego, że tym razem Polakom lot do gwiazd się nie udał. Spacecom to zestaw fajnych pomysłów, miejscami świetnie połączonych, a miejscami partacko rozłażących się w szwach. Do kupienia w jakimś bundle za parę złotych, by wspomóc polskie grotwórstwo i pobawić się chwilę w kosmiczne łamigłówki. Poza tym i za jakieś większe pieniądze - nie warto.