, pozwala nam poczuć się jak Robinson Cruzoe. Taki zaawansowany technologiczne Robinson Cruzoe z przyszłości, jedyny ocalały z katastrofy wielkiego statku kolonizacyjnego. I bez wyspy, chyba że nasza skromna, ciasna, ale bezpieczna kapsuła ratunkowa, która leniwie kołysze się na falach oceanu na obcej planecie może być uznana za namiastkę stałego lądu. I, w odróżnieniu od Robinsona, naszym zadaniem wcale nie jest przetrwanie w tym nowym środowisku. Nie, cel mamy całkiem jasny - musimy przygotować ten świat na przyjęcie kolonistów z Ziemi. Tyle, że dość pechowo nie będzie nam w tym pomagała wyszkolona armia inżynierów, ksenologów, ksenobiologów i naukowców wszelkich innych specjalności, tak jak wcześniej zaplanowano. I żeby nie było, przetrwać też jakoś musimy. Jesteśmy więc sami i mamy cały wodny świat dla siebie. Fajnie, nie? Lepiej, żebyśmy lubili nurkowanie i frutti di mare...
W tym momencie ocean ten nie kryje jeszcze zbyt wielu tajemnic i nie zamieszkuje go więcej niż kilkanaście (a może kilkadziesiąt?) różnego rodzaju stworzeń, ale to wystarcza do wykreowania wrażenia żyjącego, obcego, ale i tchnącego swojskim spokojem podwodnego świata. Trzeba tylko uważać na w zasadzie wszystko, bo choć Subnautica nie idzie drogą agresywnych surwiwali, takich jak Day Z, gdzie wszystko chce nas zabić, to jest tu całkiem sporo fauny autentycznie niebezpiecznej. A my na razie dysponujemy tylko nożem, więc wynik spotkania z tutejszymi odpowiednikami rekinów jest dość łatwy do przewidzenia. Zwłaszcza w nocy, gdy całe to diabelstwo zaczyna pływać zdecydowanie bliżej powierzchni... Na szczęście w zwyczajnych okolicznościach możemy sobie w miarę relaksująco pływać tu i tam, pilnując tylko zapasu powietrza w butli. I podziwiać. A jest tu co podziwiać, oj jest co. Pod tym względem Subnautica też odchodzi od swoich "przetrwaniowych" krewniaków, którzy w zdecydowanej większości przypadków urodą wcale nie grzeszą. Ta gra jest śliczna i to już przy powierzchni, a im głębiej się zanurzymy, im dalej popłyniemy, tym więcej podwodnych cudów zobaczymy. Już teraz, w tak wczesnej i zupełnie niepełnej wersji można się Subnautica zachwycić - jestem pewien, że po premierze całości gry przed bezmyślnym ślinieniem i ciągłym opadaniem szczęki uchroni nas tylko zwarta konstrukcja maski do nurkowania.
Subnautica wydaje się mieć potencjału na przynajmniej 20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi, zarówno w pionie, jak i w poziomie. Zwłaszcza, jeśli twórcom pospołu z fanami uda się grę rozwinąć w planowanym kierunku. Odkrywanie tajemnic tego obcego wodnego świata to może być jedna z najfajniejszych growych przygód, jakie na nas czekają, a przecież jego badanie to tylko narzędzie do zrozumienia i późniejszego kształtowania w celu przygotowania go na przybycie ziemskich kolonistów. Swoją drogą miejmy nadzieję, że tam w głębinach nie siedzi nic, co by sobie ich wizyty nie życzyło... a na mój nos katastrofa statku nie nastąpiła w sposób przypadkowy, więc lepiej będzie zachować ostrożność. Jednakże względem samej Subnautica ostrożność wydaje się zbędna. Już teraz zapowiada się na fantastyczny kawał gry i najlepszą podmorską przygodę od czasów prześlicznej, niezapomnianej Aquarii.