Heroes & Generals - kolejny betatest

Sławek Serafin
2015/02/19 23:24
1
0

Kolejne podejście do Heroes & Generals, darmowej sieciowej strzelanki utrzymanej w klimatach II wojny światowej

Wiecie co lubię w czołgach? Coś, co bardzo rzadko jest dobrze uchwycone w grach, gdy czołgi się w nich pojawiają. Szacunek mianowicie. Potężną dawkę respektu, jakim piechota darzy wozy pancerne, zdolne siać totalnie zniszczenie w jej szeregach. To uczucie, które na widok, ba, na sam odgłos zbliżającego się czołgu każe nam kryć się lub zwyczajnie zwiewać jak najdalej. Lubię się bać czołgów, tak w skrócie. I lubię być postrachem piechoty, gdy sam siedzę w czołgu. Owszem, pojedynki z innymi czołgistami to prawdziwe wyzwanie i emocje, ale nie po to się jeździ stalową bestią, żeby się wymieniać uprzejmościami z innymi kilkudziesięciotonowymi monstrami. Nie, czołgiem się jeździ po to, żeby masakrować piechotę. Wysadzać ich odłamkowymi, kosić kaemem, miażdżyć pod gąsienicami. Nic nie daje tyle radochy, co wykorzystywanie swojej przewagi w celu gnębienia praktycznie bezbronnego wroga. To znaczy, prawie nic, bo trzeba uczciwie przyznać, że jeszcze większą satysfakcję sprawia granie piechotą, która dokonuje pomsty na czołgach...

Pierwszy betatest Heroes & Generals, Heroes & Generals - kolejny betatest

Heroes & Generals ten trudny związek broni pancernej oraz piechoty ma dopracowany naprawdę znakomicie. Gdy wyjdziemy poza "szkółkę" dla niskopoziomowych postaci i po raz pierwszy trafimy na większe mapy, na których natkniemy się na broń pancerną, bardzo szybko nauczymy się darzyć ją szacunkiem. I bać się jej śmiertelnie też. W Heroes & Generals czołgi wydają się być bogami wojny i królami pola bitwy, głównie dlatego, że akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, kiedy to osobista broń przeciwpancerna dopiero pojawiała się na stanie wyposażenia i znakomita większość zwykłych żołnierzy nie miała do niej dostępu w ogóle. Tak samo jest i tutaj na początku - wyjeżdża na nas czołg a my mamy do wyboru schować się, zwiewać lub zginąć, przy czym często pierwsza opcja jest tożsama z trzecią, bo czołgiści lubią walić na ślepo odłamkowymi, które mają nieprzyjemnie duże pole rażenia niestety. Mniej zorientowani w temacie gracze mogą nawet uznać, że gra jest okropnie niezrównoważona i że czołgi są w Heroes & Generals zbyt mocne, ale to tylko pozory na szczęście i wystarczy pograć nieco więcej by się o tym przekonać.

Nawet najlepszy czołgista jest zasadniczo ślepy jak kret. Z czołgu niewiele widać, taka prawda. Można się rozejrzeć, owszem, ale do tego trzeba otworzyć właz w wieży i wystawić na zewnątrz swoją osobę, co czołgiści robią nader niechętnie. I trudno się dziwić, bo wystarczy wtedy jeden strzał w głowę i kończy się kariera asa pancernego, a czołg wpada w ręce wroga. Dlatego też łatwo jest się do tankisty podkraść od boku lub tyłu i zemścić się za to całe dręczenie, którego doświadczaliśmy w poprzednich meczach i prawdopodobnie w tym teraz także. Pomsty można dokonać na kilka sposobów - minę przeciwpancerną zakopać mu pod zadkiem, granat specjalny wrzucić na pokrywę silnika lub też wsadzić mu w miękkie soczysty pocisk z granatnika rakietowego dowolnego modelu. I potem trzeba tylko poczekać, aż skubaniec ze środka uzna, że to już koniec jego wspaniałej maszyny i wyskoczy, by ratować życie. To jest ten moment, w którym możemy go bezceremonialnie i z dużą satysfakcją zastrzelić.

I za te chwile lubię Heroes & Generals. Oraz za koszenie piechoty z czołgu. I sentymentalną podróż w czasy, gdy grałem w stare Battlefieldy, bo ta gra strasznie mi je przypomina. I za sporo naprawdę przyjemnych, emocjonujących bitew, wygranych dzięki współpracy i wspólnemu wysiłkowi całej drużyny. Ale niestety, nie da się ukryć, że Heroes & Generals to nie jest szczególnie dobra gra. Ponad dwa lata temu grałem w bardzo wczesną wersję w ramach zamkniętych testów i wydawało mi się, że ma potencjał, że może się fajnie rozwinąć i stanowić jakąś alternatywę dla panoszących się wszędzie współczesnych shooterów militarnych. A potem o niej zapomniałem i dopiero niedawno przewinęła mi się przed oczami, gdzieś na Steamie, w ramach jakiegoś programu wczesnego dostępu czy czegoś takiego. Naturalnie zainteresowałem się co też się tu zmieniło przez te dwa lata i jak teraz Heroes & Generals wygląda.

GramTV przedstawia:

A wygląda tak samo jak poprzednio, jeśli mówimy o oprawie wizualnej. Czyli średnio. Nie jakoś okropnie czy coś, ale nawet jak na darmową strzelankę Heroes & Generals wygląda trochę biednie. Przeciętne animacje, nieszczególne efekty, fizyka w zaniku, modele kanciaste a tekstury mało szczegółowe. Bardzo tak sobie. Nie jest to jakiś naprawdę duży problem, bo mimo swojej dość prymitywnej grafiki Heroes & Generals jest zdecydowanie grywalne, ale prawdę mówiąc trochę się zdziwiłem, że przez te dwa lata tak niewiele zrobiono pod tym względem. A potem okazało się, że generalnie niewiele zrobiono w ogóle, przynajmniej jeśli chodzi o samą grę, o rdzeń zabawy, czyli drużynowe strzelanie do siebie z perspektywy pierwszej osoby. Nie wiem czy autorzy mieli inne priorytety czy lepsze zajęcia, ale zmian i nowości nie uświadczymy tu zbyt wiele. Jest kilka nowych pojazdów, to prawda, nie można zaprzeczyć, że zarówno Amerykanie jak i Niemcy dostali sporo nowych czołgów i innych wozów bojowych. Ale już samolotów nowych nie ma - nadal mamy po myśliwcu i transportowcu na stronę tylko. I broń osobista też nie przeżyła jakiejś szczególnej rewolucji, bo w arsenale mamy tutaj same stare szlagiery typu Kar 98, MP 40, Garand czy Thompson. Jasne, trudno jest wymyślić coś więcej, jeśli mamy się trzymać konwencji II wojny światowej, ale prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że w grze będzie brakowało StG 44 czy też FG 42. Nie mówiąc już o tym, że przez dwa lata taka gra mogłaby się wzbogacić o jakieś dodatkowe frakcje, Brytyjczyków, Rosjan, Włochów czy Japończyków na przykład. Wiem, że nie wszyscy oni pasują do tej drugiej części składowej gry, tej "generalskiej", w której gracze bawią się strategicznie w przemieszczanie jednostek i toczenie bitew na froncie zachodnim, ale szczerze mówiąc zupełnie mnie ten aspekt rozgrywki nie interesuje, zwłaszcza że trzeba poświęcić kilkaset godzin, żeby dosłużyć się rangi generała i faktycznie zacząć dowodzić. No, chyba że ktoś chce sobie kupić stopień...

Jeśli twórcy Heroes & Generals nie pracowali nad faktycznie nową zawartością i wzbogacaniem swojej gry, to być może dlatego, że dopieszczali system mikrotransakcji w swojej nominalnie darmowej grze. Z jednej strony trzeba ich pochwalić się to, że prawie wszystko, czy to nowe bronie, pojazdy czy inny sprzęt, jest w grze dostępne za darmo prędzej czy później, a w zasadzie zawsze dużo, dużo później, bo ceny nowych zabawek w "srebrze" które zarabiamy w bitwach są makabrycznie wygórowane. Ale przynajmniej raz kupiony sprzęt już z nami zostaje, w odróżnieniu od większości darmowych strzelanek,w których się go tylko wynajmuje na dzień, tydzień i tak dalej, a kupić na zawsze można tylko za prawdziwą gotówkę. Pod tym względem Heroes & Generals jest bardzo w porządku wobec graczy, którzy nie płacą... pomijając oczywiście ceny. Niepięknie natomiast wygląda sprawa konta premium, czyli tak zwanego "weterana". Oprócz tego, że przyspiesza gromadzenie doświadczenia, srebra i wszystkich innych tego typu punktów, to daje opłacającym abonament graczom przewagę pozwalając im wybrać dla swoich żołnierzy drugą dodatkową cechę specjalną. Gracze "darmowi" mogą wybrać tylko jedną, weterani zaś dwie. Cechy te to różnego rodzaju drobne modyfikatory do różnych podejmowanych w grze czynności czy też współczynników postaci, niezbyt wielkie i nie burzące równowagi rozgrywki, ale... ale gracz z dwoma premiami ma lepiej niż ten z jedną. Nie jest to tragedia żadna czy też powód, by rwać sobie włosy z głowy i krzyczeć, że Heroes & Generals to "pay-to-win", bo koniec końców to i tak umiejętności indywidualne i zgranie drużynowe wygrywa kolejne mecze... ale niesmak pozostaje. Tudzież pozostawałby, gdyby nie to, że są znacznie większe powody do zmartwienia.

Heroes & Generals to gra specyficzna z wielu powodów, ale jestem pewien, że mogłaby się spodobać wieku fanom sieciowych strzelanek, zwłaszcza zaś tym, którzy tęsknią za pełnymi rozmachami bitwami ze starych Battlefieldów i modów do nich. Nie jest to produkcja najnowocześniejsza z możliwych, ale gra się dobrze, zwłaszcza jeśli trafią się w miarę wyrównane drużyny i mapa z dużą ilością sprzętu. Ale psiakrew nie da się ukryć, że zamiast rozwijać się i rozkwitać, Heroes & Generals ledwo wegetuje. Kilkunastoosobowe zespoły modderskie, które dłubią przy swoich dziełach po godzinach i za darmo, potrafią stworzyć więcej zawartości w kilkanaście tygodni niż duńskie studio Reto-Moto, autorzy Heroes & Generals, przygotowali przez prawie 30 miesięcy! Dziwne to, bo graczy nie brakuje, o każdej porze dnia i nocy są chętni do gry i generalnie (oraz heroicznie) nie jest wcale źle i nadal czuje się tutaj potencjał na coś fajnego. A mimo to Heroes & Generals wydaje się stać w miejscu, trwać w jakiejś dziwnej stagnacji, bezwładzie i niemocy. Szkoda, wielka szkoda, bo to w tym momencie jedyna, nie licząc starzejącej się Red Orchestra 2, gra tego typu na rynku. Nikt już nie robi fajnych sieciowych strzelanek w klimatach II wojny światowej i Heroes & Generals mogło być ostoją dla fanów tychże. Ale gra jest zaniedbana, nikt jej nie rozwija, nikt nie podsyca płomienia. I najprawdopodobniej nie pożyje już zbyt długo, z tego co widać. Prawdę mówiąc, wracając po dwóch latach do Heroes & Generals nie spodziewałem się, że czeka na mnie takie rozczarowanie i smutne perspektywy.

Co nie zmienia faktu, że jeśli lubicie te klimaty, to radzę zagrać mimo wszystko, póki gra jeszcze jest...

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
20/02/2015 11:32

Gra ma potencjał ogromny, niestety wielokrotnie marnowany. Do tego jeśli chcecie pograć drużynowo...to zbierzcie sobie 18 osób, bo pod tym względem społeczność leży i kwiczy.