Pierwszy betatest Heroes & Generals
Wiecie co lubię w czołgach? Coś, co bardzo rzadko jest dobrze uchwycone w grach, gdy czołgi się w nich pojawiają. Szacunek mianowicie. Potężną dawkę respektu, jakim piechota darzy wozy pancerne, zdolne siać totalnie zniszczenie w jej szeregach. To uczucie, które na widok, ba, na sam odgłos zbliżającego się czołgu każe nam kryć się lub zwyczajnie zwiewać jak najdalej. Lubię się bać czołgów, tak w skrócie. I lubię być postrachem piechoty, gdy sam siedzę w czołgu. Owszem, pojedynki z innymi czołgistami to prawdziwe wyzwanie i emocje, ale nie po to się jeździ stalową bestią, żeby się wymieniać uprzejmościami z innymi kilkudziesięciotonowymi monstrami. Nie, czołgiem się jeździ po to, żeby masakrować piechotę. Wysadzać ich odłamkowymi, kosić kaemem, miażdżyć pod gąsienicami. Nic nie daje tyle radochy, co wykorzystywanie swojej przewagi w celu gnębienia praktycznie bezbronnego wroga. To znaczy, prawie nic, bo trzeba uczciwie przyznać, że jeszcze większą satysfakcję sprawia granie piechotą, która dokonuje pomsty na czołgach...
Heroes & Generals ten trudny związek broni pancernej oraz piechoty ma dopracowany naprawdę znakomicie. Gdy wyjdziemy poza "szkółkę" dla niskopoziomowych postaci i po raz pierwszy trafimy na większe mapy, na których natkniemy się na broń pancerną, bardzo szybko nauczymy się darzyć ją szacunkiem. I bać się jej śmiertelnie też. W Heroes & Generals czołgi wydają się być bogami wojny i królami pola bitwy, głównie dlatego, że akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, kiedy to osobista broń przeciwpancerna dopiero pojawiała się na stanie wyposażenia i znakomita większość zwykłych żołnierzy nie miała do niej dostępu w ogóle. Tak samo jest i tutaj na początku - wyjeżdża na nas czołg a my mamy do wyboru schować się, zwiewać lub zginąć, przy czym często pierwsza opcja jest tożsama z trzecią, bo czołgiści lubią walić na ślepo odłamkowymi, które mają nieprzyjemnie duże pole rażenia niestety. Mniej zorientowani w temacie gracze mogą nawet uznać, że gra jest okropnie niezrównoważona i że czołgi są w Heroes & Generals zbyt mocne, ale to tylko pozory na szczęście i wystarczy pograć nieco więcej by się o tym przekonać. Nawet najlepszy czołgista jest zasadniczo ślepy jak kret. Z czołgu niewiele widać, taka prawda. Można się rozejrzeć, owszem, ale do tego trzeba otworzyć właz w wieży i wystawić na zewnątrz swoją osobę, co czołgiści robią nader niechętnie. I trudno się dziwić, bo wystarczy wtedy jeden strzał w głowę i kończy się kariera asa pancernego, a czołg wpada w ręce wroga. Dlatego też łatwo jest się do tankisty podkraść od boku lub tyłu i zemścić się za to całe dręczenie, którego doświadczaliśmy w poprzednich meczach i prawdopodobnie w tym teraz także. Pomsty można dokonać na kilka sposobów - minę przeciwpancerną zakopać mu pod zadkiem, granat specjalny wrzucić na pokrywę silnika lub też wsadzić mu w miękkie soczysty pocisk z granatnika rakietowego dowolnego modelu. I potem trzeba tylko poczekać, aż skubaniec ze środka uzna, że to już koniec jego wspaniałej maszyny i wyskoczy, by ratować życie. To jest ten moment, w którym możemy go bezceremonialnie i z dużą satysfakcją zastrzelić. I za te chwile lubię Heroes & Generals. Oraz za koszenie piechoty z czołgu. I sentymentalną podróż w czasy, gdy grałem w stare Battlefieldy, bo ta gra strasznie mi je przypomina. I za sporo naprawdę przyjemnych, emocjonujących bitew, wygranych dzięki współpracy i wspólnemu wysiłkowi całej drużyny. Ale niestety, nie da się ukryć, że Heroes & Generals to nie jest szczególnie dobra gra. Ponad dwa lata temu grałem w bardzo wczesną wersję w ramach zamkniętych testów i wydawało mi się, że ma potencjał, że może się fajnie rozwinąć i stanowić jakąś alternatywę dla panoszących się wszędzie współczesnych shooterów militarnych. A potem o niej zapomniałem i dopiero niedawno przewinęła mi się przed oczami, gdzieś na Steamie, w ramach jakiegoś programu wczesnego dostępu czy czegoś takiego. Naturalnie zainteresowałem się co też się tu zmieniło przez te dwa lata i jak teraz Heroes & Generals wygląda.GramTV przedstawia:
Heroes & Generals to gra specyficzna z wielu powodów, ale jestem pewien, że mogłaby się spodobać wieku fanom sieciowych strzelanek, zwłaszcza zaś tym, którzy tęsknią za pełnymi rozmachami bitwami ze starych Battlefieldów i modów do nich. Nie jest to produkcja najnowocześniejsza z możliwych, ale gra się dobrze, zwłaszcza jeśli trafią się w miarę wyrównane drużyny i mapa z dużą ilością sprzętu. Ale psiakrew nie da się ukryć, że zamiast rozwijać się i rozkwitać, Heroes & Generals ledwo wegetuje. Kilkunastoosobowe zespoły modderskie, które dłubią przy swoich dziełach po godzinach i za darmo, potrafią stworzyć więcej zawartości w kilkanaście tygodni niż duńskie studio Reto-Moto, autorzy Heroes & Generals, przygotowali przez prawie 30 miesięcy! Dziwne to, bo graczy nie brakuje, o każdej porze dnia i nocy są chętni do gry i generalnie (oraz heroicznie) nie jest wcale źle i nadal czuje się tutaj potencjał na coś fajnego. A mimo to Heroes & Generals wydaje się stać w miejscu, trwać w jakiejś dziwnej stagnacji, bezwładzie i niemocy. Szkoda, wielka szkoda, bo to w tym momencie jedyna, nie licząc starzejącej się Red Orchestra 2, gra tego typu na rynku. Nikt już nie robi fajnych sieciowych strzelanek w klimatach II wojny światowej i Heroes & Generals mogło być ostoją dla fanów tychże. Ale gra jest zaniedbana, nikt jej nie rozwija, nikt nie podsyca płomienia. I najprawdopodobniej nie pożyje już zbyt długo, z tego co widać. Prawdę mówiąc, wracając po dwóch latach do Heroes & Generals nie spodziewałem się, że czeka na mnie takie rozczarowanie i smutne perspektywy.
Co nie zmienia faktu, że jeśli lubicie te klimaty, to radzę zagrać mimo wszystko, póki gra jeszcze jest...