Oczekujesz od sieciowego strzelania czegoś nowego, a przy okazji chcesz spędzić kilkanaście godzin na poznawaniu podstaw systemu gry? Sięgaj po Evolve.
Oczekujesz od sieciowego strzelania czegoś nowego, a przy okazji chcesz spędzić kilkanaście godzin na poznawaniu podstaw systemu gry? Sięgaj po Evolve.
Postawmy sprawę jasno - Evolve to typowo kooperacyjna strzelanka, która wymaga od członków czteroosobowej drużyny stałej komunikacji i robienia tylko tego, do czego zobowiązuje ich dana klasa. Medyk pchający się do awangardy czy szturmowiec zajmujący strategiczną pozycję z dala od potwora to w tej grze ogromne nieporozumienie. Jak nietrudno zgadnąć, dobranie zgranej drużyny z przypadkowych graczy obecnych na serwerze graniczy z cudem. I chociaż zdarza się, że ekipa złożona z anonimowych ludków z mniejszym lub większym trudem ubije bestię, to jednak nie na tym polega cała zabawa w Evolve.
Twórcy Evolve, mający na swoim koncie ciągle żywe Left 4 Dead, w przypadku nowego IP postawili na sieciową rozgrywkę z asymetryczną rywalizacją 4 vs 1. Tryb offline jest tutaj również obecny, jednak bieganie w towarzystwie botów na mapach i w trybach wyciągniętych z online należy traktować wyłącznie jako narzędzie treningowe. Niedoskonałe, rzecz jasna, bowiem kompani sterowani przez Sztuczną Inteligencję zachowują się często gorzej niż nooby z sieci. Idą za naszą postacią krok w krok, Assault nie przejawia inicjatywy ofensywnej etc. W ferworze walki każdy z nich stara się wykorzystywać swoje atuty, ale o grze drużynowej, opierającej się na strategii i zrozumieniu, nie ma tutaj mowy. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość błyskawicznego przełączania się między członkami drużyny (strzałkami na d-padzie), w myśl zasady, że jeżeli coś ma być zrobione dobrze, to trzeba to zrobić samemu. Ale należy to traktować wyłącznie jako namiastkę prawdziwej zabawy z innymi graczami. Bo naprzemienne sterowanie kilkoma postaciami jest po prostu trudne, zwłaszcza gdy boty nie ustawiają się tam, gdzie byśmy sobie tego życzyli.
Krótko mówiąc, jeżeli grać samemu w Evolve jako łowca, to tylko po to, by poznać mapy, rozwinąć postać czy pobawić się z różnymi ustawieniami. W Custom Match sami decydujemy chociażby o warunkach panujących na mapie (ilość drapieżnej flory i fauny, trujące pułapki), czyli utrudniamy sobie życie lub wręcz przeciwnie - rzucamy kłody pod nogi przeciwnika. Wszystko po to, by sprawdzić swoje umiejętności w konkretnych sytuacjach. Co oczywiście przydaje się w jakimś stopniu w późniejszych rozgrywkach online.
Nie ma się co oszukiwać, Evolve bez fabularnego trybu offline jest stworzone z myślą o sieciowej rywalizacji i kooperacji. I co najważniejsze, ma naprawdę wiele do zaoferowania graczom żądnym zespołowych akcji lub samotnikom pragnącym wcielić się w potężnego bossa. Problem polega na tym, i jest to w gruncie rzeczy największa wada Evolve w oczach wielu potencjalnych odbiorców, że produkcja Turtle Rock Studios pokazuje swoje prawdziwe oblicze dopiero po kilkunastu godzinach rozumnego grania. To nie jest kolejna strzelanka, do której można wejść z marszu i od razu świetnie się bawić. Wręcz przeciwnie, początkowe godziny na planecie Shear mogą być drogą przez mękę, zwłaszcza gdy nie mamy "na słuchawce" doświadczonego kompana (albo kilku), który pomoże grać efektywnie.
Oczywiście do wszystkiego można dojść samemu, tudzież podeprzeć się licznymi poradnikami z sieci, ale poznanie teorii to tylko początek. Na drodze do czerpania radości z gry stoi bowiem prawdziwe utrapienie, które przybrało formę rozwoju postaci i odblokowywania nowych łowców/potworów. W premierowym wydaniu Evolve mamy do czynienia z dwunastoma łowcami, po trzech na każdą klasę. Są też trzy różne potwory, przy czym liczba grywalnych postaci zwiększy się wraz z nadchodzącymi DLC (season pass jest już do kupienia). Twórcy gry słusznie założyli, że każdy łowca i potwór powinien się wyróżniać na tle swoich kolegów. I faktycznie, nawet jeżeli jesteśmy przywiązani do konkretnej klasy, to w zależności od sytuacji każdą postacią gra się inaczej.
Jeden Support sprawdza się lepiej w akcjach ofensywnych, a drugi jest "stworzony" do trybu Defend. Zwierzak trapperki Maggie imieniem Daisy jest nieoceniony w tropieniu potwora w trybie Hunt, ale ta umiejętność traci sens w momencie, gdy role się odwracają i to przeciwnik musi uderzyć na grupę łowców. Krótko mówiąc, wybór odpowiedniej postaci z danej klasy jest niezmiernie ważny, gdy chcemy grać efektywnie. I tu pojawia się problem z otrzymaniem dostępu do wszystkich bohaterów. Aby odblokować kolejną postać, trzeba bowiem wymaksować cztery umiejętności poprzedniego łowcy. Co sprowadza się do ciągłego używania danej zdolności, aż do zapełnienia paska rozwoju.
Takie masterowanie umiejętności jest uciążliwe, ponieważ zmusza początkujących graczy do konkretnych zachowań. Nie zostawia miejsca na swobodę i nie zachęca do grania po swojemu, tylko rzuca wyzwania, przypominające bzdurne achievementy/trofea: zabij bronią X 1000 przeciwników, by dostać nagrodę. W Evolve tą ostateczną nagrodą jest dostęp do wszystkich postaci i możliwość przekonania się, ile radości może dawać kooperacyjne polowanie.
Kiedy już przebrniemy przez żmudny etap odkrywania wyjątkowych bohaterów, Evolve okazuje się być bardzo mądrze pomyślaną strzelanką drużynową, w której wszystkie klasy idealnie się uzupełniają. Assault, czyli tutejszy tank ma zadawać największe obrażenia i skupiać na sobie uwagę potwora. W zależności od wybranej postaci, sprawdza się doskonale na krótkim, ale również średnim i dalekim dystansie. Medic leczy lub wskrzesza współtowarzyszy, a przy okazji może zaaplikować potworowi środek znieczulający (spowalnia jego ruchy) lub poczęstować napalmem. Support stawia tarcze i zapewnia kumplom kamuflaż optyczny. W razie potrzeby zsyła bombę z orbity, śledzi potwora za pomocą UAV etc. Czwarta klasa jest najbardziej wyjątkowa i sprawia początkującym graczom najwięcej trudności w opanowaniu. Zadanie Trappera polega w głównej mierze na utrzymaniu potwora w jednym miejscu i uniemożliwianiu mu ucieczki. Czy to przez stawianie bariery, czy rozkładanie pułapek, które zmniejszają mobilność ofiary.
Poznanie umiejętności łowców i sensowne wykorzystanie ich w drużynowej walce to zadanie niełatwe, ale sprawiające masę satysfakcji. Wymogiem koniecznym jest ponadto poznanie terenu (dwanaście map, które mogłyby być trochę bardziej zróżnicowane), a przede wszystkim zrozumienie zasad panujących w danym trybie. Tryby są cztery plus "fabularyzowane" Evacuation, które polega na rozegraniu pięciu kolejnych meczy w różnych trybach. Co ciekawe, wynik każdej rundy w Ewakuacji wpływa na kształt następnego etapu. Wygrana oznacza możliwość korzystania z kilku udogodnień (wieżyczki strzelnicze, trujący gaz, portale transportujące do środka mapy etc.), co oczywiście bardzo wpływa na balans rozgrywki.
Twórcy udostępniają w tym momencie cztery różne tryby: Nest (potwór składa jaja, które muszą zostać zniszczone przed upływem czasu), Rescue (uratuj/zabij pięciu kolonistów rozrzuconych po mapie), Defend (łowcy bronią generatorów przed atakiem potwora i jego pomagierów) i Hunt (łowcy polują na potwora, który musi ewoluować, by zniszczyć przekaźnik). Główną atrakcją jest zdecydowanie tryb Hunt. Zmusza łowców do wytropienia, osaczenia i zabicia potwora, który ląduje na mapie przed nimi i ma czas na stosowne przygotowania.
Przygotowania to nic innego jak polowanie na lokalną faunę, pożeranie ofiar i dążenie do tytułowej ewolucji. A kiedy na mapie zjawią się łowcy, zaczyna się zabawa w kotka i myszkę. Czwórka zabijaków ma zestaw narzędzi do wytropienia potężnej ofiary, która w rękach doświadczonego gracza zmienia się w groźnego łowcę. Potwór może "zacierać" ślady przechodząc przez wodę lub wykonując dalekie skoki. Dobrym sposobem na pozbycie się natrętów jest zostawienie tropu w pobliżu lokalnych drapieżników. A czasami warto po prostu ukryć się w gęstwinach i czekać na zbliżający się pościg, by w odpowiednim momencie wykorzystać przewagę zaskoczenia.
Jednocześnie trzeba pamiętać, że każde nierozważne zachowanie (strzelanie do drapieżników, płoszenie ptactwa) zdradza naszą pozycję przeciwnikowi. Stąd obserwowanie otoczenia i odczytywanie sygnałów to połowa sukcesu w tropieniu zdobyczy. W Evolve nie ma miejsca na radosne naciskanie na spust przy każdej okazji, tudzież zabijanie wszystkiego co się rusza, kiedy sterujemy potworem.
Osoby przyzwyczajone do tradycyjnego strzelania w trybach team deathmatch czy free for all mogą się odbić od Evolve jak od ściany, za którą kryje się złożony i świetnie przemyślany system. Wartość niecodziennej rywalizacji 4 vs 1, z kluczową współpracą łowców, jest bowiem zarezerwowany dla tych, którzy spędzą z grą dobrych kilkanaście godzin swoistego wprowadzenia. Polegającego na odblokowaniu i poznaniu zdolności bohaterów, a następnie wykorzystaniu ich w konkretnych sytuacjach. Tego po prostu nie da się przeskoczyć, bo stosowanie półśrodków i granie na zasadzie "jakoś to będzie" kończy się fiaskiem, frustracją i gniewaniem się na Evolve.
Krótko mówiąc, Evolve to gra trudna w odbiorze i stawiająca uciążliwe wymagania (odblokowywanie postaci), ale głęboka i satysfakcjonująca. Po jakimś czasie. Wśród niektórych graczy i recenzentów panuje opinia, że gra Turtle Rock jest uboga w podstawowe elementy (postacie, tryby, mapy), a tym samym bazuje na sprzedaży DLC. Nie do końca się z tym zgadzam, ponieważ łowców i potworów w cenie gry faktycznie mogłoby być więcej, ale season pass na nowych bohaterów wcale mnie nie zaskakuje. Z drugiej strony, wewnętrzny sklepik z DLC ma bogaty asortyment, na który składają się wyłącznie dodatkowe skórki. Nie mamy więc do czynienia z "pay to win" i odpłatnym chodzeniem na skróty. Mam nadzieję, że tak już pozostanie, a nowe dodatki będą wyłącznie opcjonalne.