Liczyliście na poprawę sytuacji Forresterów? Nic z tego. Po raz kolejny muszą ugiąć nogi otrzymując potężny cios zamiast pomocnej dłoni.
Liczyliście na poprawę sytuacji Forresterów? Nic z tego. Po raz kolejny muszą ugiąć nogi otrzymując potężny cios zamiast pomocnej dłoni.
Krótkie podsumowanie poprzedniego epizodu, dla osób, które nie śledzą na bieżąco samodzielnie wydarzeń - Rodrik miał okazję zawrzeć cenny sojusz, który był szansą na przywrócenie stabilności w Ironrath, postawił się nawet swojemu okupantowi, niestety cały plan spłonął na panewce, gdy po powrocie do swojej posiadłości zastał tam samego Ramsay'a Snowa. W międzyczasie Asher pracował dla Daenerys Targaryen licząc na to, że w ten sposób uda mu się pozyskać żołnierzy, których będzie mógł zabrać z sobą do rodzinnej krainy. Aby wykonać swoje zadanie należycie musiał wybrać pomiędzy lojalnością wobec swojej przyjaciółki Beshki, a podporządkowaniu się Matce Smoków. Mira natomiast w Królewskiej Przystani wyrosła na pierwszorzędnego gracza, już nie tyle uczestniczącego, co wprost kreującego i wciągającego innych w swoje intrygi. W tym samym czasie Gared opuścił szeregi Nocnej Straży ratując tym samym swoje życie i wyruszając w poszukiwania tajemniczego North Grove, który może być kluczowy dla przyszłości Ironrath oraz całego rodu Forresterów.
A Nest of Vipers rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończył się poprzedni odcinek - zaskoczony Rodrik zastaje w swojej głównej sali Ramsey'a Snowa gawędzącego sobie z jego siostrą. To oczywiście od samego początku nie zapowiada się dobrze, ale kończy się chyba dużo tragiczniej, niż można by przypuszczać. Jeden z niewielu kluczowych sojuszników zostaje pogrzebany w ziemi, a wraz z nim nadzieje na polepszenie sytuacji. Ponownie Rodrik dostaje więc po tyłku, co jest już niestety klasyczne dla tego bohatera - od samego początku musi albo uginać karku i słuchać, że jest miękki, albo próbować być twardym i męczyć się z oskarżeniami, że wszystko co złe spowodowane jest jego temperamentem. Scenarzystom Telltale trzeba jednak oddać, że wreszcie udało im się doprowadzić jeden z wątków do końca, dowiadujemy się bowiem, kto jest zdrajcą i donosicielem, a jego los znajdzie się oczywiście w naszych rękach. Piąty odcinek po raz pierwszy wprowadza także scenę łóżkową, co jest naturalne dla uniwersum Gry o Tron, ale Telltale Games nie zdecydowało się nawet na zaprezentowanie kawałka wirtualnej piersi czy pupy. Jak zwykle więc twórcy gier bawią się w fałszywą moralność, krew i flaki tak, seks i nagość - nie.Asher dowiaduje się, że jego wysiłki w poprzednim odcinku tak czy siak kończą się tym, że Daenerys nie udostępni mu żadnych żołnierzy, musi więc udać się do wyzwolonych niewolników i u nich poszukać wsparcia. Dochodzi do pojedynku na śmierć i życie z ustalonymi z góry zasadami - jeżeli Asher wygra, niedawni niewolnicy podążą jego śladami do Westeros i pomogą Forresterom w walce z ich przeciwnikami. Koniec końców żołnierze wchodzą nawet na statek i docierają do ziem Forresterów, ale z tym też związane jest pewne rozczarowanie. Myślałem, że do postawienia się swoim wrogom potrzebnych będzie im minimum kilkaset wojaków, ale Asher przybywa z zaledwie garstką liczącą maksymalnie kilkanaście osób. Część z nich zresztą nie zabawi zbyt długo w Westeros o czym przekonujemy się w ostatniej scenie odcinka.
Zanim jednak dotrzemy do niej pozostają jeszcze dwa wątki. Mira jeszcze poważniej wkracza na polityczne salony Królewskiej Przystani - tym razem do współpracy zaprasza ją sama Cersei Lannister. O ile wspominałem ostatnio, że Daenerys Targaryen w grze nie przypomina siebie z książki czy serialu (nie jest tam aż tak bezwzględną władczynią), o tyle Cersei jest praktycznie w stu procentach sobą. Mira w związku z tym dostaje proste zadanie - ma udać się na spytki do Tyriona Lannistera, wykazując się resztkami lojalności wobec Margaery Tyrell lub też totalnym jej brakiem. Gared tymczasem podróżuje ze swoimi znajomymi na północ w poszukiwaniu North Grove. W sumie zatrzymują się tylko na chwilę, po czym ruszają dalej, choć niestety już w lekko uszczuplonym w porównaniu do początkowego składzie. Zyskują za to cennego sojusznika, który dobrze zna się na przetrwaniu na terytorium dzikiej północy, a być może i wie, w jaki sposób odnaleźć North Grove. O tym, czy im się uda tego dokonać, dowiemy się niestety dopiero w ostatnim epizodzie serii.Niestety, w Game of Thrones: A Nest of Vipers jeszcze mocniej niż w poprzednich epizodach da wyczuć się ograniczenia w rozgrywce i to, że historia wcale nie dostosowuje się do podejmowanych przez graczy decyzji. W poprzednim odcinku Rodrik mógł okazać litość lub odbić sobie wszystkie upokorzenia na pewnej postaci, niezależnie od podjętej od niego decyzji Ramsay Snow pozbawia życia jego kluczowego sojusznika. Podczas misji dla Daenerys mogliśmy wykazać się lojalnością wobec Beski lub posłuszeństwem dla Daenerys - obie opcje kończą się tym, że Matka Smoków i tak odmawia nam swojej pomocy. Także niezależnie od podjętych wybór Gared koniec końców ląduje poza Murem jako zbieg, nad którym ciąży wyrok śmierci, jeżeli tylko zbliży się do granic Westeros. To oczywiście jest uzasadnione tym, że i tak musiał udać się w kierunku północy szukając North Grove, ale jednocześnie przekreśla nasze wcześniejsze starania i próby pozostania członkiem Nocnej Straży z prawdziwego zdarzenia. W między czasie po raz kolejny mamy w tym odcinku szansę na powalczenie z przeciwnikami, tym razem takimi, którzy nie są już żywi. Fani uniwersum z całą pewnością wiedzą, o kogo chodzi.
Kolejny idealny przykład to sytuacja z początku piątego epizodu - gdy Ramsay zaprasza nas na spacer prosi o zostawienie miecza. Możemy spełnić jego prośbę albo odmówić, ale efekt jest identyczny - na spacer z nim wybierzemy się tak czy siak bez uzbrojenia.Jeden, jedyny moment, gdy faktycznie mamy coś do powiedzenia ma miejsce pod koniec aktualnego odcinka, gdy w krytycznej sytuacji jednego z dwóch grywalnych bohaterów skazujemy na śmierć, a drugiemu każemy ratować swoje życie. W pewien sposób przez te ograniczenia Telltale Games sprawiło, że ja sam zacząłem już zachowywać się jak uczestnik Gry o Tron - w kluczowych momentach nie kieruję się już własnymi sympatiami czy odczuciami, staram się raczej kalkulować, przewidywać wydarzenia i nie walczyć z nieuchronnym, by w miarę możliwości spadać każdorazowo na cztery łapy. To chyba jedyne co można zrobić w dotychczasowych odcinkach Game of Thrones: A Telltale Games Series, bo co byśmy nie zrobili, ród Forresterów i tak ma maksymalnie pod górkę, co chwilę otrzymując nie tyle kuksańce, co dosłownie potężne ciosy prosto w głowę - często śmiertelne.
Game of Thrones: A Nest of Vipers jest niestety dość krótkim odcinkiem - poprzednie potrafiły trwać nawet ponad dwie godziny, A Nest of Vipers niestety można przejść w całości za jednym podejściem. Potrzeba na to jedynie godzinę i dwadzieścia minut. To aż o pół godziny mniej, niż miał poprzedni, czwarty odcinek. Szkoda Telltale, bo ten epizod zdecydowanie miał potencjał, by być dłuższym - szczególnie sceny z Mirą i Garedem zepchnięte zostały na margines akcji. Całość jest jednak dobrym preludium do finalnego epizodu i szczerze powiedziawszy już zacieram ręce na myśl o tym, co twórcy przygotują na wielki finał serii.