W Japonii drugi sezon Knights of Sidonia był emitowany od kwietnia tego roku, na zachód dotarł zaś w czerwcu. W związku z tym, że miałem przyjemność recenzować pierwszy sezon, myślę, że warto przyjrzeć się, czy kolejne odcinki spełniły oczekiwania.
W związku z tym, że fabułę pierwszego sezonu opisywałem we wcześniejszym tekście, dostępnym pod linkiem widocznym powyżej, nie będę robił tego ponownie. Historia dalej skupia się na konflikcie między (prawdopodobnie) ostatnimi ludźmi we wszechświecie, dryfującymi w gigantycznym statku kosmicznym, Sidonii, a Gauna (pozostawię nieodmienione, gdyż jest to kłopotliwe słowo, dosyć niekompatybilne z językiem polskim), tajemniczymi istotami, które wyeliminowały większość ludzkości.
Podczas gdy w pierwszym sezonie ludzie byli w dużym stopniu na łasce Gauna, tak tym razem proporcje są w dużym stopniu odwrócone: podczas gdy wcześniej zniszczenie Gauna było możliwe dzięki włóczniom Kabizashi, pod koniec poprzedniej serii naukowcom Sidonii udało się stworzyć pociski o tych samych właściwościach co włócznie, dzięki czemu walka stała się o wiele łatwiejsza. Co więcej, pojawiła się nowa, tajna broń - hybryda człowieka i Gauna.
Tsumugi, wyżej wspomniana hybryda, to fascynująca postać. Z jednej strony, jest ona bezwzględną maszyną do zabijania, która nie ma sobie równych. Jej bezwzględność jest skontrastowana z tym, że jest de facto dzieckiem, które wciąż poznaje świat, uczy się emocji, i na swój sposób, mimo tego, że została stworzona do walki, wciąż jest nieskażona i niewinna. Pomimo tego, że jest dla ludzkości bezcenna, jest wyobcowana i nieakceptowana przez wielu ze względu na swoją nienaturalność i powinowactwo z Gauna.
Dużym osiągnięciem ze strony animatorów jest to, że Tsumugi, mimo tego, że jest stworzeniem o anatomii odmiennej od ludzkiej, świetnie udało się oddać jej emocje. To, jak jest narysowana i animowana znakomicie pokazuje kontrast pomiędzy jej ludzkimi i "potwornymi" aspektami.
Wcześniejsze odcinki chwaliłem między innymi za świetny balans pomiędzy wątkami osobistymi, historią konfliktu z Gauna i intrygami w kręgach władzy Sidonii. Drugi sezon jednak zatracił właściwe proporcje.
Zdecydowaną większość czasu pochłaniają relacje głównego bohatera, pilota Tanikaze, który stopniowo zakochuje się w Izanie, towarzyszce broni. Równocześnie jednak przedziwna fascynacja kieruje go w stronę hybrydy, Tsumugi. Ciąży na nim również wcześniejsza relacja z Hoshijiro, która w poprzednim sezonie zginęła w walce.
Skupienie się na relacjach osobistych Tanikaze nie byłoby problemem, gdyby Tanikaze był ciekawszą postacią. Brakuje mu osobowości, stanowi rodzaj everymana, który ma dla widza stanowić łatwy punkt odniesienia. Kiedy w pierwszej serii wątki osobiste były na drugim planie, taki zabieg sprawdzał się idealnie. Jednak ze względu na inaczej rozłożone akcenty w drugim sezonie całość zaczyna się rozpadać. Z kolei najciekawszemu bodajże wątkowi Hoshijiro i Gauna, która przyjęła jej postać i wspomnienia zostało poświęcone bardzo mało uwagi.
Pozostałe wątki niestety nie rekompensują wyżej wymienionych niedostatków. Tak jak pisałem wcześniej, ludzkość uzyskała dzięki nowym technologiom przewagę nad Gauna. Przez to bitwy nie są już tak emocjonujące, zniknęło gdzieś wszechobecne poczucie zagrożenia. Obecność miotanych pocisków zdolnych do zniszczenia wroga spowodowała zmniejszenie starć w zwarciu, przez co sceny akcji już nie są tak emocjonujące.
Rozczarował mnie również aspekt walki o władzę i wewnętrznych intryg. Zadano szereg nowych pytań, zasugerowano istnienie kolejnych spisków, pojawił się problem zaskakujących decyzji kapitan Kobayashi, niewspółgrających z jej wcześniejszym postępowaniem. Żadna z tych intryg nie została jednak pociągnięta. W sprawnie poprowadzonej fabule zagadki powinny być stopniowo odkrywane, ale zawsze powinno pozostać akurat tyle znaków zapytania, by widz nie stracił zainteresowania. Tutaj z kolei zagadki są wprowadzane, by następnie je porzucić. Zamiast zainteresowania jest frustracja.
Ogólnie rzecz biorąc, drugi sezon oglądało się dosyć przyjemnie, głównie za sprawą fenomenalnej Tsumugi. Jednak równocześnie w nowych odcinkach to anime porzuciło wszystko to, co czyniło w moich oczach pierwszą serię świetną. Wojna przestała budzić emocje, zniknęło bogactwa świata przedstawionego, intrygi zostały zarzucone. Co pozostało po tym wszystkim to nietypowy miłosny galimatias. Podczas gdy pierwszy sezon polecałem z czystym sercem, tym razem wolę jednak ostrzec przed oglądaniem tego serialu, bo może się to niestety skończyć sporym rozczarowaniem.