Poszedłem na ten film, żebyście Wy nie musieli tego robić. Nie idźcie na ten film. Żadnych "ale". Po prosu nie.
Poszedłem na ten film, żebyście Wy nie musieli tego robić. Nie idźcie na ten film. Żadnych "ale". Po prosu nie.
Dawno nie widziałem w kinie filmu, który byłby równie zły co Fantastyczna Czwórka. Tani, ociężały, źle zagrany, źle zbudowany, o złym tempie akcji, nieprzemyślany... Jezu, ile można się poznęcać nad tym filmem. Zacznijmy od przedstawienia głównych bohaterów. Są oparci o najbardziej podstawowe schematy, a mimo tego, nie udaje im się spełnić swoich ról. Nie prezentują sobą niemalże niczego, podobnie jak wiele innych elementów, są pomijalni.
Miles Teller gra "młodego geniusza" Reeda Richardsa, ale jego genialności nigdy się nam sensownie nie prezentuje. Johnny Storm ma być zawadiaką, ale tak naprawdę jest uroczy i sympatyczny. Wyłącznie. Jego "zawadiackość" to dwie sceny w których jest bardziej marudą niż kimkolwiek innym. Sue Storm (w tej roli arcydrewniana Kate Mara)... Po prostu jest. Z kolei Ben Grimm ma być "nieintelektualnym" dodatkiem w ekipie młodych naukowców, ale nie daje tego po sobie poznać. Chemia między tymi postaciami jest zerowa, co jest winą marnych dialogów. Pozwolę sobie jeden przytoczyć z pamięci. Oto bowiem następuje scena, w której zawiązuje się zażyłość między Reedem a Sue. Rozmowa idzie tak:
- Skąd jesteś?
- Z Kosowa.
- Naprawdę? Nie powiedziałbym.
- To nie mów.
(chichot bohaterów)
Scena się kończy. Poczułem ciarki żenady i usłyszałem jak nieliczna publiczność w kinie wciąga powietrze jakby zażenowanie uderzyło nas wszystkich pięścią w żołądek. To był dialog z filmu który kosztował 120 milionów dolarów proszę państwa. Proszę dzwonić na policję, bo ktoś wziął za to pieniądze czyli dokonał jawnego rozboju.
Fabuła jest tak dramatycznie rozpisana, że zanim film się na dobre rozkręci, historia zmierza już ku końcowi. Przez pierwszą godzinę z okładem akcja się wlecze, poznajemy bohaterów, budowana jest maszyna do podróży między wymiarami, bohaterowie swoje moce otrzymują, oswajają się z nimi i nagle BUM. Ostatnia walka z głównym bossem, którego nie widzieliśmy wcześniej w ogóle, który zostaje pokonany siłą przyjaźni i zaufania. Jezusie. "Facepalmów" jest więcej, jak na przykład scena w której trzech młodziaków upija się zawartością jednej piersiówki, która na oko ma sto mililitrów.
Mam wrażenie, że co poniektórzy aktorzy nie byli nawet w stanie poważnie traktować swoich ról. Miles Teller jest genialny, co udowodnił chociażby w Whiplashu, ale Fantastycznej Czwórki nawet on nie jest w stanie uratować zresztą chyba nawet nie próbuje. Po reszcie aktorów się za dużo nie spodziewałem, może dlatego nie zdziwiło mnie, że Kate Mara gra nijako, a reszta aktorów sprawia wrażenie, jakby urwała się z niskobudżetowej telewizji kablowej. Fantastyczna Czwórka w ogóle wygląda jak film, który powstał na zlecenie telewizji i to w czasach, kiedy takie stwierdzenie było obelgą. Wyświetlanie tego gniota w kinie to obraza dla kinematografii.
Im głębiej wejdzie się w analizowanie poszczególnych elementów Fantastycznej Czwórki, tym więcej znajdziemy powodów do narzekań. To film akcji, w którym akcji nie ma, albo jest źle przedstawiona - oparta na prostych schematach, bez polotu, bez widowiskowości. Elementy humorystyczne nie rozśmieszyłyby nawet człowieka-hieny. Fabuła jest tak mierna, że w zasadzie pomijalna. Na domiar złego pełno tu niepotrzebnych scen, otwierania wątków, które nie są zamykane, a czasami nawet rozwijane. Możliwe, że w pierwszych szkicach, na etapie wstępnego projektowania, Fantastyczna Czwórka była niezłym, albo nawet dobrym scenariuszem. Niestety, to co się ostało, to zwyczajny gniot.
Twórcy Fantastycznej Czwórki poszli po najmniejszej linii oporu, wybierając sprawdzoną konwencję, którą przeforsował w ostatnich latach Marvel. Trochę pseudo-nauki, sporo akcji, sporo humoru, szczypta romansu. Problem w tym, że tę pozornie prostą recepturę w tym przypadku koncertowo sknocono, zupełnie jakby cała ekipa tworząca film nie miała do niego serca. Nic, naprawdę nic nie przemawia na korzyść tego "dzieła". W trzech czwartych jest złe, a tam gdzie nie jest złe, jest średnie.
Jeżeli macie w tym roku coś zbojkotować, niech to będzie Fantastyczna Czwórka. Nie można dopuszczać, aby takie filmy miały rację bytu. To produkcja żerująca na prostej, sprawdzonej formule, w żaden sposób nie rozwinięta, a w dodatku źle zrealizowana. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nawet nie w telewizji. Nigdy. Nie. Nope. Nein. Niet. Ne. Nej. Non.