Czy tam razem Kaosowi uda się przejąć kontrolę nad Skylandem?
Czy tam razem Kaosowi uda się przejąć kontrolę nad Skylandem?
Gry toys-to-life zaczynają powoli przybierać na sile. Skylandersom urosła prawdziwa konkurencja. Na rynku jest już nie tylko seria Disney Infinity, ale również amiibo od Nintendo czy debiutujące w tym roku LEGO Dimensions. Vicarious Vision potrzebowało nowego, świeżego pomysłu, który pozwoliłby na podtrzymanie zainteresowania dzieciaków z całego świata. Dotychczas Skylanders przyciągało mnogością bohaterów. Teraz jednak twórcy postawili na nowy element - pojazdy. Tak, powiecie, że to nie jest żadna nowość i samochody czy samoloty można spotkać w innych grach tego typu, ale tym razem mamy tutaj do czynienia z prawdziwą zabawką. Autko nie jest przyczepione do jakiegokolwiek portalu i można się nim swobodnie bawić jeżdżąc nim po chociażby podłodze. Zabawka jest na tyle atrakcyjna, że zablokowała mi rozgrywkę na kilka godzin, podczas których przeczesywałam pokój mojej pięciolatki w poszukiwaniu autka.
Tym, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z serią Skylanders muszę powiedzieć, że pakiet startowy to zaledwie wstęp do kolejnych wydatków. Warto tutaj jednak zaznaczyć, że tym razem twórcy skupili się na pojazdach. W pakiecie startowym otrzymujemy pojazd lądowy, który pozwoli nam na przejście podstawowej wersji gry. W trakcie rozgrywki poznamy jednak wejścia do wielu dodatkowych etapów, które będą na tyle atrakcyjne, by Wasza pociecha zaciągnęła Was do sklepu w poszukiwaniu kolejnej figurki. Nie działa to jednak tak, jak chociażby mikrotransakcje w grach free2play. Jako dodatki możemy dokupić pojazd latający i pływający. I w zasadzie te elementy wystarczą do odblokowania wszystkich dodatkowych poziomów. Figurki postaci traktowane są tu bardziej jako ciekawe urozmaicenie.
Fabuła gry skupia się wokół kolejnej potyczki z Kaosem, który konstruuje potężną broń. Szczęśliwie spostrzegawczemu Eonowi udaje się wcześniej przewidzieć niecne postępki nieprzyjaciela. Do akcji znów wkracza zespół Skylanderów. Gracz działa tutaj w zasadzie nie jako sama postać, a jako mistrz portalu, dzięki któremu wspomniani herosi mogą wziąć udział w walce. Sama historia jest bardzo kreskówkowa, lekka i zabawna. Od czasu do czasu jednak dialogi są trochę za długie i uciążliwe. Szczególnie w przypadku, kiedy poziom wydaje się być krótszy niż sam wstęp. Rozgrywka podzielona jest tutaj na ponad 50 etapów. Nie są to poziomy długie, jednak mnogość opcji, ciekawych elementów i intensywność rozgrywki załatwiają sprawę. Z drugiej strony, kiedy gra się z dzieckiem, czas spędzony przy poziomie wydłuża się. Szczególnie, kiedy ustawimy nieco wyższy poziom trudności.
Ciężko jest przypisać Skylanders: Superchargers do jakiejkolwiek gatunku. Mamy tutaj świetną miksturę przygotowaną specjalnie dla dzieci. Każdy poziom jest inny i, w miarę postępu rozgrywki, ciekawszy. Znajdziemy tu elementy zręcznościowe, RPG, kilka poziomów przygotowanych dla miłośników gier logicznych, świetny etap 2D, a nawet karciankę. Ten ostatni element jest naprawdę rozbudowany, choć zasady gry są banalne. Karcianka jest dostępna w grze jako ciekawy dodatek, choć doczeka się również wydania w rzeczywistości. Nie mniej jednak, jak już wcześniej wspominałam, uwagę graczy z pewnością przyciągną wyścigi.
W większości przypadków wyścigi związane z fabułą w Skylanders: Superchargers polegają na pruciu przed siebie i omijaniu wszelkiego rodzaju pułapek, które znajdują się na naszej drodze. Przy okazji strzelamy do pojawiających się na ekranie przeciwników i zbieramy znajdźki. Od czasu do czasu gra wyśle nas z autem na arenę, gdzie pokonujemy oponentów, bądź staramy się wykonać jakieś zadania. Poza trybem fabularnym dostępne są jeszcze dodatkowe wyzwania z pojazdami w rolach głównych. Te z pewnością przypadną do gustu wielbicielom takich produkcji jak Mario Kart. Ścigamy się tutaj z oponentami, zbieramy po drodze ulepszenia oraz pułapki i staramy się wyprzedzić na mecie przeciwników. Poza tym możemy też ścigać się na czas lub w trybie multiplayer. Tutaj jednak opcje są nieco ograniczone. Jeśli nie posiadamy pojazdu powietrznego lub wodnego, niektórych funkcji nie wypróbujemy, bo są po prostu zablokowane. Problemem też może stać się znalezienie przeciwnika, z którym moglibyśmy stanąć w szranki na torze. Okazuje się, że tryb multiplayer nie jest specjalnie rozchwytywany przez grających w Superchargers.
Twórcy pozwalają graczom również na "dopakowanie" swoich samochodów i postaci. Podczas rozgrywki zbieramy dwa rodzaje waluty i za nią wykupujemy ulepszenia. W pakiecie startowym dostajemy dwie postacie (Spitfire'a oraz Super Shot Stealth Elfa), a także auto - Hot Streak. Zarówno bohaterów, jak i pojazd możemy udoskonalać nowymi umiejętnościami i elementami znalezionymi po drodze. W ten sposób grzebiemy nie tylko osiągach auta czy mocy postaci, ale również zmieniamy ich wygląd. Najczęściej kończy się to dodaniem ognistych kół czy włożeniem kawałka rury na głowę Spitfire'a lub innej postaci. Ogólnie jest w czym wybierać - figurek do gry jest przynajmniej kilkaset, jako że jest ona kompatybilna również z poprzednimi dokupowanymi zabawkami. Swoją cegiełkę dołączyło nawet Nintendo, które stworzyło własne amiibo (Bowsera oraz Donkey Konga) przeznaczone zarówno dla gier od Wielkiego N, jak i Skylanders: Superchargers.
Oprawa graficzna nie stoi na najwyższym poziomie, ale pamiętajmy, że to gra dla najmłodszych - tu od pikseli i klatek bardziej liczy się pomysł i pstrokatość. Postacie są narysowane bardzo przyzwoicie, to samo tyczy się poziomów. Wszystko ogólnie przypomina tutaj jedną wielką kreskówkę z przerwami na nieco akcji. To samo tyczy się dźwięku. Postacie przemawiają do gracza przyjemnymi głosami. Od razu słychać, kto stoi po ciemnej stronie mocy, a kto jest żartownisiem. Szkoda tylko, że twórcy nie pokusili się o polską lokalizację. Skylanders: Superchargers z pewnością zdobyłoby wielu zwolenników w naszym kraju, gdyby nie bariera językowa.
Vicarious Visions i Activision obrały bardzo dobrą drogę rozwoju Skylanders. Superchargers to mikstura idealna na wieczory z dzieciakami. Gra wprowadza kilka nowych i ciekawych elementów do serii, przez co nie traci ona na świeżości. Twórcy kolejny raz pokazali, że toys-to-life to świetna zabawa zarówno dla małolata, jak i rodzica. Szkoda tylko, że ten drugi musi być tłumaczem dla pierwszego.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!