Warhammer: End Times - Vermintide - recenzja

Sławek Serafin
2015/10/29 20:02
0
0

Kooperacyjna deratyzacja w stylu mrocznego fantasy ściągnięta z Left 4 Dead.

Wspólne strzelanie jest fajne. Głównie dlatego, że wspólne. Prawie każda gra kooperacyjna, nawet jeśli nie jest do końca udana, może dostarczyć sporo dobrej zabawy, jeśli gramy ze znajomymi, komunikacją głosową i lekkim podejściem do tematu. Jeśli jednak zabieramy się do grania sami, licząc na przypadkowych towarzyszy, to sama jakość gry zaczyna mieć coraz większe znaczenie. Aż do punktu, gdy staje się decydująca. I niestety, w tym dokładnie miejscu Warhammer: End Times - Vermintide nieco zawodzi.

Warhammer: End Times - Vermintide - recenzja

Z kooperacyjnymi strzelankami tudzież siekankami nie jest źle. Od czasów eksplozji popularności tego gatunku, czyli premiery pierwszego Left 4 Dead, na rynek trafiło całe mnóstwo tego typu produkcji, mniej lub bardziej udanych. Do tych ostatnich wypadałoby zaliczyć aktualnie najlepsze i najbardziej klimatyczne tytuły z tego segmentu, czyli gangsterski PayDay 2 oraz rzeźnicze Killing Floor 2. Inni próbowali dołączyć do czołówki, tak jak na przykład głośne Evolve, które koniec końców okazało się zbyt udziwnione niestety. A teraz do miejsca w pierwszym szeregu aspiruje Warhammer: End Times - Vermintide, który w pewnym sensie jest przeciwieństwem zbyt rewolucyjnego Evolve i tak kurczowo trzyma się sprawdzonych już rozwiązań, że jest to do pewnego stopnia wręcz zabawne. Zabawne, bo Vermintide tak bezpretensjonalnie kopiuje wspomniane Left 4 Dead, zarówno w ogóle i szczególe, że po prostu nie można się nie uśmiechnąć na myśl o tym, że producenci tej gry dali radę wywinąć tak bezczelny numer pod samym nosem Valve. Trochę mniej nam będzie do śmiechu gdy się w końcu okaże, że z tego powodu Vermintide nie oferuje nic więcej niż tamten kultowy tytuł. A czasem nawet mniej.

Akcja osadzona jest tutaj w świecie Warhammera Fantasy, renesansowo-magicznego brata cudnie kiczowatego epickiego uniwersum Warhammera 40.000. Wielu z nas dobrze zna i bardzo lubi te klimaty, głównie dlatego, że Warhammer w wersji papierowo-fabularnej był pierwszym zachodnim systemem RPG przetłumaczonym na polski i wydanym w naszym kraju w zamierzchłej prehistorii. Ja osobiście na przykład mam do niego wielki sentyment i w Vermintide oraz jego Ubersreiku dotkniętym plagą skavenów poczułem się jak u siebie w domu. Domu ogarniętym płomieniami i spryskanym krwią. Domu, przez który przetaczają się hordy szczurów wielkich jak ludzie, biegających na dwóch łapach i wymachujących zębatymi ostrzami. Chyba mieszkam w jakiejś podłej dzielnicy czy coś...

Warhammer: End Times - Vermintide czerpie garściami z materiału źródłowego, ale to co wyczerpuje, rozsypuje nieco chaotycznie. Poza tłem niewiele tu Warhammera w Warhammerze tak naprawdę, zwłaszcza od strony fabularnej, która została mocno zaniedbana. Jasne, trudno oczekiwać od tego typu gry rozbudowanego scenariusza, ale przydałoby się cokolwiek, choćby odrobina dobrej narracji, nawet w formie misji łączonych w kampanie, jak w Left 4 Dead właśnie czy na przykład mocno rozbudowanego tła, jak w PayDay 2. Ale w Vermintide tego nie ma niestety. Kilkanaście misji, całkiem odrębnych i jednostrzałowych, to wszystko na co możemy liczyć. Nie jest to mało, nie zrozumcie mnie źle, ale mimo wszystko brakuje tutaj jakichś elementów spajających Vermintide w większą, ciekawszą całość. Pozostaje nam zadowolenie się siekaniem szczurów i emocje towarzyszące losowaniu łupów na końcu każdego starcia. Jedno i drugie jest... zadowalające. I nic więcej. Grze brakuje iskry geniuszu, jakiegoś charakterystycznego sznytu, czegoś, co poza innym wyglądem odróżniłoby ją od Left 4 Dead i wyniosło na poziom wyższy od zwykłego, solidnego, rzetelnego klona tamtej przebojowej produkcji.

GramTV przedstawia:

W Vermintide gra się zasadniczo właśnie jak w Left 4 Dead. Tyle że takie ze znacznie większą dawką broni białej i tryskającej na nas krwi. Skavenów głównie się sieka, dźga i miażdży z bliska. Owszem, każdy z pięciu bohaterów ma broń zasięgową, czasem bardzo skuteczną nawet, jak w przypadku ognistej czarodziejki czy elfiej zabójczyni, ale ograniczenia amunicji czy też inne dodatkowe zasady nie pozwalające siać ognistymi kulami na lewo i prawo bez opamiętania, zmuszają nas do wejścia w kontakt trzeciego stopnia. I jest to kontakt dynamiczny, chaotyczny i widowiskowy. Niezbyt wyszukany, to prawda, ale satysfakcjonujący sam w sobie. Dobrze się pruje szczurze bebechy i gniecie czaszki. Na tym poziomie Vermintide nie zawodzi, ale niczego innego się nie spodziewałem po tych producentach, którzy dzięki War of the Roses i War of the Vikings mają niejakie doświadczenie w toczeniu krwi za pomocą ostrych metalowych narzędzi. Trochę szkoda, że gra nie jest już taka sprawna na poziomie wyższym, czyli taktyki drużynowej. Niestety, Vermintide jest skonstruowane tak, że w prawie każdej sytuacji najlepszym wyjściem jest zebranie się razem, stanięcie plecami do muru i siekanie oraz strzelanie aż do momentu, gdy skaveni przestaną na nas wybiegać. Wielkiej filozofii tu nie ma niestety, także dlatego, że gra prawie nie przeciwdziała tego typu zachowaniom. Mapy są skonstruowane tak, że nie ma potrzeby się rozdzielać, a specjalni wrogowie, wszyscy będący kalkami zarażonych bestii z Left 4 Dead zresztą, nie są w stanie zmusić nas do złamania szyków i zastosowania jakiejś bardziej zaawansowanej taktyki. W wirze walki, emocjonującej i fajnej, nie myśli się o tym zbyt intensywnie, ale z każdym kolejnym podejściem do tej samej misji coraz wyraźniej się dostrzega, że gra, choć przyjemna, jest troszeczkę płytsza niż się spodziewaliśmy.

Dobrze przynajmniej, że mamy całkiem dobrą motywację do dalszej gry, czyli system łupów przyznawanych po każdej zaliczonej misji. Nowe bronie i wyposażenie dla naszych bohaterów w ciekawy sposób poszerza wachlarz dostępnych dla nich opcji, a trzeba powiedzieć sobie przecież, że już na początku każda z postaci jest inna od pozostałych i stawia na inny styl rozgrywki. Dalsze go dostosowywanie do naszych potrzeb i pomysłów za pomocą znajdowanego czy też wykuwanego w kuźni sprzętu to przyjemne i absorbujące zajęcie. Ale nie aż na tyle, by na naprawdę długo zapomnieć, że Vermintide to jednak jest mimo wszystko klon Left 4 Dead. I to miejscami wyraźnie gorszy od oryginału.

Na przykład Vermintide bywa trudne. Ale w zasadzie nigdy nie przytłacza nas grozą tak jak Left 4 Dead, które potrafiło doskonale straszyć zarówno brakiem przeciwników jak i nagłym pojawieniem się całej ich hordy. Skaveni też bywają liczni, to prawda, ale nigdy aż tak liczni, by na ich widok z całym przekonaniem stwierdzić "no to po nas"... i potem, jakimś cudem przeżywszy, nie odczuwać dzikiej satysfakcji z wydostania się z takich opałów. Vermintide też ma swojego zakulisowego reżysera, który stara się, by ataki szczuroludzi były za każdym razem nieco inne i żeby nie było nudno, ale nie jest on tak sprawny i kiepsko radzi sobie ze zmienianiem tempa. Przez to misje w Vermintide są dość jednostajne pod względem dynamiki. Takie płaskie trochę. Przewidywalne. I, w rezultacie, nie aż tak emocjonujące.

Grając w Warhammer: End Times - Vermintide nie bawiłem się źle, zwłaszcza gdy eksterminowaliśmy szczury z kolegami. Gra jest ładna, dobrze brzmi i jest wystarczająco stabilna technicznie, by nie narzekać zbytnio. Ale za każdym razem gdy wspomniałem, jak grałem w Left 4 Dead, w PayDay 2, w Killing Floor 2 czy też inne co-opy, ba, nawet w nieszczęsne Evolve, to mialem nieodparte wrażenie, że tam bawiłem się lepiej. Czasem nawet dużo lepiej. Vermintide jest w porządku. I tylko w porządku. Nie angażuje, nie wciąga, nie przykuwa do siebie na długie godziny. Przerywa się grę raczej z lekkim uczuciem ulgi, a nie żalu. Niestety, żeby zrobić dobrą kooperacyjną siekankę, trzeba najwyraźniej czegoś więcej. Samo skopiowanie czegoś, co świetnie się sprawdzało kilka lat temu, nie wystarczy. Szkoda.

7,0
Left 4 Skaven. Solidne, ale bez polotu.
Plusy
  • soczysta, widowiskowa walka wręcz
  • fajny klimat i tło Warhammera
  • pięć różnych postaci
  • system łupów daje motywację do dalszej gry
  • niezła oprawa techniczna
Minusy
  • brak solidniejszej narracji
  • ewidentna zżynka z Left 4 Dead
  • za płasko i za płytko żeby się naprawdę wciągnąć
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!