Gdyby autorzy Tokyo 42 zamiast widoku izometrycznego zdecydowali się na ukazanie akcji w dwóch wymiarach, mielibyśmy do czynienia z dużo lepszą produkcją.
Gdyby autorzy Tokyo 42 zamiast widoku izometrycznego zdecydowali się na ukazanie akcji w dwóch wymiarach, mielibyśmy do czynienia z dużo lepszą produkcją.
Nim jednak przejdziemy do wad w mechanice zabawy, warto wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Na początku gry bohater budzi się w swoim apartamencie i ogląda telewizję. Na ekranie ukazuje się wiadomość z ostatniej chwili: w mieście doszło do morderstwa. Szybko okazuje się jednak, że to właśnie my jesteśmy podejrzanym, którego policja zamierza schwytać. W tym momencie rozpoczyna się właściwa akcja połączona z samouczkiem. Uciekamy przed gliniarzami, skacząc na dach pobliskiego budynku. Jeszcze nie wiemy, że jeden pocisk może nas zabić, ale zdajemy już sobie sprawę z tego, że izometryczna perspektywa zastosowana przez autorów Tokyo 42 to kiepski pomysł, bo nawet ten krótki fragment trzeba powtarzać kilkukrotnie, co w żadnym wypadku nie wynika z błędów gracza.
Nasz znajomy, który pomaga nam w uciecze potwierdza, że jesteśmy poszukiwani za morderstwo. Oczywiście nikogo nie zabiliśmy - zostaliśmy wrobieni. By nie zdradzać zbyt wiele dodam, że z kolejnych informacji wynika, że jesteśmy w niezłych kłopotach. Musimy oczywiście znaleźć prawdziwego zabójcę i oczyścić się z zarzutów. Gra za nic ma logikę, więc chcąc tego dokonać trafiamy na ulice Tokio, by wykonywać misje na zlecenie, nierzadko polegające na zabijaniu przeciwników różnymi sposobami. W międzyczasie zaliczamy zadania poboczne, w których musimy chociażby biegać po wyznaczonej trasie i zbierać znajdźki czy też dostarczać towary, jeżdżąc motorem, co tylko na papierze wydaje się być przyjemne.Dlatego też szybko orientujemy się, że największym wrogiem gracza w Tokyo 42 jest sterowanie oraz zastosowana perspektywa. Widok izometryczny w grze akcji, gdzie musimy szybko reagować na to, co dzieje się na ekranie, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nawet jeśli produkcja umożliwia obracanie kamery o 90 stopni i przedstawienie wirtualnego świata z czterech innych ujęć. To nie pomaga, bo korzystając z tej możliwości i tak bardzo często dochodzi do sytuacji, w których nie jesteśmy w stanie zobaczyć głównego bohatera, a skakanie po kolejnych platformach (w istocie np. dachach budynków) szybko kończy się samobójstwem protagonisty, który zamiast dostać się do celu, ląduje poza mapą. Nie mam pojęcia, dlaczego autorzy gry nie zdecydowali się na widok 2D. Byłoby to znacznie lepsze rozwiązanie, które znacząco podniosłoby ocenę końcową recenzowanej produkcji.
Obok wspomnianego już klimatu, Tokyo 42 może obronić się także pod względem różnorodności misji. Rozpoczynając zabawę musimy zestrzelić kogoś ze snajperki, wrzucić granat w odpowiednie miejsce, by wywołać zamieszanie, czy też skradać się do posiadłości, używając jedynie katany. A to nie koniec, bo nie dość, że cały czas robimy coś innego, to w dodatku gra oddaje do naszej dyspozycji bogaty arsenał, składający się z licznych typów broni i gadżetów, które możemy odblokować, kupując je za zarobione pieniądze. Często nie możemy jednak wykazać się kreatywnością, bo gra zmusza nas do wykorzystywania konkretnych stylów rozgrywki w danej misji (zwłaszcza na początku, ale to ma uzasadnienie w wyjaśnieniu zasad gry). Nie brakuje oczywiście dynamicznej wymiany ognia z policjantami na ulicach miasta... A nie, wróć. Żadnej wymiany - jeden pocisk i jest już po nas. Tokyo 42 to nie tylko frustrująca perspektywa, walka ze sterowaniem, ale i wysoki poziom trudności.
Mimo wszystko lubię wymagające produkcje. Dlatego kiedy w Tokyo 42 wszystko działa, jak trzeba, gra się naprawdę przyjemnie. Takie sytuacje są jednak rzadkością. Misje, w których nie musimy rzucać granatami, zadania niewymagające bawienia się perspektywą sprawiają, że recenzowana produkcja zyskuje przewagę. Ta zanika w momencie, gdy okazuje się, że twórcy przygotowali znacznie bardziej skomplikowaną misję niż poprzednia, która polegała jedynie na zabiciu grupy strażników na wielkim placu. Owszem, nie było to łatwe, bo gra nie wybacza nawet najmniejszych potknięć, zmuszając do chowania się za osłonami i wykazania się nie lada refleksem, ale sprawiło mnóstwo frajdy. Jeśli w trakcie tamtej walki musiałbym obracać kamerą, z pewnością odczułbym irytację. Ta towarzyszyła mi niestety znacznie częściej niż radość z przechodzenia kolejnych zadań.
Dla formalności muszę zaznaczyć, że Tokyo 42 to nie tylko możliwość zabawy w pojedynkę, ale i multiplayer z trybem Deathmatch, w którym możemy nie tylko wybrać mapę, ale także zdefiniować własne zasady rozgrywki. Co z tego jednak, skoro podczas testowania gry - mimo wielu prób - nie zdołałem znaleźć chętnych do wspólnej zabawy?Tokyo 42 to produkcja z ciekawymi misjami, klimatycznym światem i angażującą rozgrywką. Na porażkę skazuje ją jednak perspektywa, z której obserwujemy kolejne wydarzenia, a także niedopracowane sterowanie. Wspomniany już wielokrotnie widok izometryczny okazuje się nie mieć racji bytu w tak dynamicznej grze akcji. Zwłaszcza, że tę cechuje również wysoki poziom trudności. A szkoda, bo widać, jak wiele pracy autorzy włożyli kreację wirtualnego świata i zaprojektowanie różnorodnych zadań. Dlatego tym bardziej żałuje, że mało kto będzie miał ochotę przekonać się o zaletach Tokyo 42, przymykając oko na poważne wady tego tytułu. Ja pasuję.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!