Porobiło się, prawda? Monolith postanowił przekształcić pajęczycę Szelobę w kobietę. I ja osobiście mam co do tego bardzo mieszane uczucia, ale… jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Tylko, nie zrozumcie mnie źle, nie jestem oburzony, jak wierni, ortodoksyjni fani Tolkiena, którzy podnieśli swój gniewny głos, gdy okazało się, że twórcy Middle-earth: Shadow of War skalali dziedzictwo Mistrza, przerabiając sobie jedną z wykreowanych postaci dla swojej wygody. To akurat mi nie przeszkadza wcale. Wręcz przeciwnie, uważam, że to całkiem fajna koncepcja, takie śmiałe odejście od kanonu, które mimo to wcale jakimś wielkim odstępstwem nie jest i uzasadnienie podawane przez Monolith brzmi dla mnie całkiem sensownie. Szeloba to zły duch, tak jak opisał to Tolkien, normalnie przybiera formę pajęczycy, ale by móc się komunikować z bohaterem gry, staje się kobietą. Bo może. I to ma sens. Z Gollumem też się jakoś porozumiewała, prawda? Może właśnie dokładnie tak, jak w tym przypadku. Ten pomysł nie narusza spójności świata Tolkiena, tylko trochę go rozszerza, interpretuje. Z pełnym poszanowaniem i w ogóle. Jestem w stanie to zaakceptować. W czym więc problem? Cóż, w tym, że to jest… zła kobieta.
Tolkien był dzieckiem swoich czasów, więc trudno mieć do niego pretensje o to, że w jego książkach nie ma silnych, wyzwolonych postaci kobiecych. Ogólnie takie postacie są, jasne, ale wpisują się w archetyp matki lub żony, nawet jeśli dysponują jakąś tam mocą, jak Galadriela, i są teoretycznie na pierwszym planie. Jedna Eowina trochę wyłamuje się ze schematu, ale tylko trochę, bo i ona okazuje się zbyt słaba i choć pokonuje Króla Nazguli, to swój zamach na patriarchat przypłaca prawie śmiercią i zostaje uratowana przez leczniczą moc królewskich dłoni Aragorna oraz miłość Faramira. Koniec końców więc okazuje się silna siłą mężczyzn. I, jak już mówiłem, do Tolkiena nie można mieć o to żadnego żalu. Pisał w takiej epoce, ukształtowany przez takie a nie inne wzorce kulturowe, że inaczej w zasadzie nie mógł. Ale Monolith? Cóż, twórcy Middle-earth: Shadow of War to już trochę inna sprawa. Inne czasy, inne standardy, prawda? Tyle, że no właśnie nie do końca.
Nowa Szeloba ma być taką anty-Galadrielą. Królowa elfów to siła Dobra, pajęczyca natomiast ma być siłą Zła. Niekoniecznie w przymierzu z Sauronem i jego industrialną mocą zagrażającą wiejskiej sielance Shire’u, ale mimo wszystko jednak to jest Zła Kobieta. Czy tak serio musi być? Czy jeśli bohaterka nie jest żoną i matką, jeśli jest niezależna, silna, wie czego chce, konsekwentnie dąży do realizacji swoich celów, to od razu musi to oznaczać, że gra po tej drugiej stronie? Że zakulisowo manipuluje, że wykorzystuje, że jest intrygantką, która dąży po trupach do swoich celów… w tym przypadku nawet dosłownie po trupach, bo w swej pajęczej formie Szeloba przecież nie tylko zabija, ale i zjada ludzi. A dokładniej nie ludzi, tylko mężczyzn. Typowa modliszka, nie? No rany boskie, już bardziej się nie dało?
Nie byłoby to takie złe, gdyby piękna Szeloba, a oczywiście musi być piękna, bo jak by nie mogła być, nie była w zasadzie jedyną kobiecą postacią na pierwszym planie. To znaczy, w sumie nie wiadomo jak to będzie, bo gry jeszcze nie mamy i diabli, oraz twórcy, wiedzą, jak będzie się prezentowała obsada. Może będzie jakaś przeciwwaga, jakaś także silna, niezależna postać kobieca, której nie dało się będzie łatwo zaszufladkować, nie będzie wtłoczona w stereotyp i tak dalej. W poprzedniej grze jednak takich nie było prawie w ogóle, więc naprawdę nie wiadomo, co Monolith wymyśli tym razem. Osobiście nie spodziewam się niczego wielkiego i podejrzewam, że Szeloba będzie jedyną „feministką” w Shadow of War. Co oczywiście będzie strasznie słabe.
Inni jakoś mogą, nie? Nawet tak silnie krytykowane BioWare potrafi pogłębić jakoś postać dokładnie tego typu, prawda? Flemeth z serii Dragon Age jest prawie bliźniaczką Szeloby, jeśli chodzi o koncepcję bohaterki. I nie da się jej tak łatwo wpisać w jakąś genderową rolę. Podobnie jej córka, Morrigan. I sporo innych postaci z gier BioWare oraz innych producentów, choćby naszego CD Projekt Red, którego już jednak nie będę tu przywoływał, bo pisaliśmy już o wiedźminie tyle, i na wszystkie możliwe strony, że temat jest do cna wyeksploatowany. Ale da się? Da się.
A tu nagle Monolith wyskakuje z taką skamieliną, nie? I to w czasach, gdy w końcu można zauważyć, że trend się odwraca. Nie tylko w kinie, gdzie ostatnio mieliśmy kilka ważnych kroków w kierunku women empowerment ze strony Wonder Woman, Atomic Blonde, Mad Maxa i świetnego Sama przeciw wszystkim chociażby. W grach też się powoli coś rusza. Już nie tylko biedna, samotna Lara Croft dźwiga wszystko na swoich barkach, ale mamy też Aloy z Horizon: Zero Dawn czy domyślnie kobiecą główną bohaterkę ostatniego, szkoda że tak słabego, Mass Effecta. Coś się zmienia, coś idzie do przodu, zaczynają się pojawiać naprawdę fajne postacie kobiece, które mogą być chociażby wzorem do naśladowania dla dziewczynek, które nie chcą chodzić w różowych sukienkach i zajmować się gotowaniem oraz makijażem. To jest bardzo dobre. Tyle, że Monolith to ignoruje i daje jasny, wyraźny przekaz. Albo będziesz dobrą, troskliwą, mądrą, piękną matką i żoną, czyli Galadrielą, albo, jeśli nie masz ochoty na swoje miejsce w przy garach w kuchni, to możesz zostać złą, podłą suczą Szelobą, która wspiera Czarny Protest pewnie i sympatyzuje ze środowiskami feministycznymi. Innej opcji nie ma, a niezależność i siła u kobiety kojarzy się jednoznacznie z czymś złym. No brawo, Monolith, naprawdę brawo. Popisać się takim przedpotopowym, patriarchalnym, szowinistycznym schematem myślenia to naprawdę trzeba umieć…
Oczywiście, ta cała krytyka jest trochę na wyrost. Nie wiadomo, jaka będzie gra. Może Szeloba będzie miała jakąś przeciwwagę. A może sama będzie postacią niejednoznaczną, głębszą, bardziej wiarygodną i po ludzku szarą, a nie czarną jak noc. Może. Nawet mam nadzieję, że będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Na razie jednak ten cały pomysł brzmi dla mnie równie źle, jak dla wspomnianych ortodoksów Tolkiena, którzy hejtują nową Szelobę z całkiem innych powodów…