Sun Tzu może nie byłby ukontentowany, ale wielu fanów strategii znajdzie tutaj coś dla siebie.
Sun Tzu może nie byłby ukontentowany, ale wielu fanów strategii znajdzie tutaj coś dla siebie.
Najnowsza produkcja Shining Pixel Studios jawi się jako strategia 4X łącząca to, co najlepsze w serii Civilization z rozgrywką i planowaniem działań wojennych godnym serii Total War. Jako fan wydanej w 2000 roku gry Shogun: Total War od studia Creative Assembly i zastosowanych w niej zasad Sztuki Wojny Sun Tzu nie ukrywam oczekiwań i entuzjazmu wobec tytułu, którego akcja przenosi nas w historyczną podróż do Państwa Środka. Po wielu godzinach rozgrywki mogę jednak powiedzieć jedynie, że chociaż Oriental Empires jest solidną produkcją, to z pewnością znajdzie się grono domorosłych strategów, którym tak jak mi, kilka aspektów rozgrywki nie przypadnie do gustu.
Oriental Empires oferuje kilka trybów rozgrywki, spośród których rekomendowanym dla początkujących graczy jest Wielka Kampania. Tam znajdziemy szereg wskazówek, które przygotują nas na solidną batalię o kontrolę nad rozległym terytorium starożytnych Chin i Mongolii. Drugi z wariantów dla pojedynczego gracza – kampania Walczące Królestwa – jest zablokowana do czasu, gdy uda nam się rozegrać i przetrwać 120 tur podczas domyślnego trybu. Poza tym otrzymujemy też dostęp do gry niestandardowej i trybu dla wielu graczy. Rozpoczynając rozgrywkę, musimy określić interesujący nas poziom trudności, wyznaczyć jej długość mierzoną w liczbie rozgrywanych przez nas tur, a co najważniejsze, wybrać jeden z rodów, który postaramy się wynieść na cesarski tron. Te dzielą się na rolników i hodowców, co określa przede wszystkim źródło podstawowych dochodów, a obok tego każdy z nich dysponuje zestawem unikalnych cech, które odróżniają go od pozostałych. Może to być dodatkowa premia do prac nad określoną dziedziną nauki czy bonus do obrażeń zadawanych przez jednostki. Warto zwrócić też uwagę na fakt, że niektóre korzyści kompensowane są cechami negatywnymi, co wymaga od nas nieco więcej wysiłków w globalnym planowaniu działań. Ostatecznie spośród wszystkich dostępnych ugrupowań na początek otrzymujemy dostęp do pięciu podstawowych, a pozostałe, tak jak w przypadku alternatywnej kampanii odblokujemy po 120 rozegranych turach.
Już po chwili powita nas główny interfejs gry i skąpy wycinek mapy świata obejmujący początkową stolicę naszego imperium i fragment przyległych ziem. Całość przywodzi na myśl połączenie Civilization V z Rome: Total War. Świat gry podzielony jest na heksagonalne pola, na których znajdziemy pola, lasy, rzeki i masywy górskie. Twórcy od razu rzucają nas w sam środek mechanik powiązanych z głównymi założeniami strategii 4X, aczkolwiek eksterminacją musimy się nieco wstrzymać. Zabawę rozpoczynamy z jedną osadą, którą musimy odpowiednio zabezpieczyć i rozbudować, jednocześnie wyprawiając w krótkim czasie karawany osadników, która założą nowe osady w niedalekiej odległości od stolicy i postarają się przejąć kontrolę na jak największą połacią terenu. Obok tego wysyłamy pierwsze oddziały na wycieczkę po świecie, by jak rozproszyć mgłę wojny i zlokalizować źródła przydatnych surowców. Naszym celem jest oczywiście niekwestionowane zwycięstwo na jeden z czterech przewidzianych przez twórców sposób. Możemy wypowiedzieć wojnę reszcie świata i spróbować ją sobie podporządkować lub oddziaływać zbrojenie i dyplomatycznie na inne rody, tak by uznały nasz boski mandat i ogłosiły cesarzem. Gra dopuszcza też możliwość zakończenia kampanii, gdy któryś z graczy zdobędzie przewagę w sferze kultury. Ostatecznie, jeśli przed upływem ostatniej tury nikomu nie uda się osiągnąć żadnego ze wspomnianych celów, to wypadkowa wszystkich trzech aspektów zwycięstwa zostanie przeliczona na punkty, a gracz, który zgromadził ich najwięcej, zostanie zwycięzcą. Oczywiste jest, że konkurencja nie śpi i dosłownie w każdym momencie sterowane przez sztuczną inteligencję nacje zrobią wszystko, żeby tylko uniemożliwić nam osiągnięcie najlepszego rezultatu, a my nie pozostaniemy im dłużni.
Fundamentem naszego imperium są farmy lub hodowle, które bezzwłocznie budujemy na kontrolowanym obszarze i jego okolicach. Te przyczynią się do zwiększenia zasobów żywności, czym przyciągną większą liczbę mieszkańców do naszej osady i zwiększą całkowity dochód w każdej turze. Zarządzanie osadą sprowadza się jednak wyłącznie do budowy farm i budynków miejskich. Widoczne na mapie świata zasoby specjalne jak np. dzikie zwierzęta dają nam premię do dochodów i handlu, o ile tylko znajdują się w granicach kontrolowanego przez nas terytorium. Początkowo mamy niewielki dostęp do budynków miejskich, co związane jest przede wszystkim z koniecznością opracowania określonych technologii. Ostatecznie sama osada zajmuje jeden heksagon, a gra nie nakłada zbyt dużych ograniczeń na kolejne elementy zabudowy miejskiej. Dla rozwijania osady zarezerwowany jest specjalny, czytelny, ale niezbyt intuicyjny czy wygodny interfejs, który jednocześnie pozwala nam budować drogi, oczyszczać zalesione tereny i rekrutować wojsko.
Urbanizacja to jedno, ale równolegle musimy dbać też o szereg czynników, które mogą bezpośrednio wpłynąć na nasz sukces. Społeczeństwo podzielone jest na chłopów i szlachtę. Dla zachowania ładu społecznego musimy utrzymać nastroje obu grup na bezpiecznym dla nas poziomie. Nad poddanymi możemy pośrednio sprawować kontrolę za sprawą odpowiednich edyktów, które najczęściej jednak uderzają w chłopów. Ci z kolei czują się uciemiężeni i są niezwykle skłonni do buntu ku chwale swoich separatystycznych idei. Cały czas musimy brać też pod uwagę katastrofy naturalne i możliwość, że nasz obdarzony autorytetem przywódca odejdzie z tego świata. Niezależnie od tego czy ma to miejsce z przyczyn naturalnych, czy zginie w bitwie na jego miejsce wchodzi potomek, który na szacunek wśród ludu musi sobie zapracować. Zmiana władcy to jeden z największych problemów wewnętrznych, który niechybnie wystawia nasze imperium na pastwę sąsiednich mocarstw i daje dużą przestrzeń do buntów ludności. Zamieszki musimy odpowiednio szybko spacyfikować, oczywiście korzystając z lojalnych wojowników, gdyż wysłane na pohybel buntownikom oddziały chłopów niemal natychmiast uwolnią się spod naszej kontroli i będziemy w jeszcze większych tarapatach.
Jednocześnie nie możemy pozostać obojętni wobec rozwoju naukowego naszego imperium, do którego dążymy za pośrednictwem czterech odrębnych drzewek technologicznych, a każdy z obszarów – Siłę, Rzemiosło, Myśl i Wiedzę możemy rozwijać jednocześnie. Wszystkie frakcje mają dostęp do tych samych projektów, aczkolwiek efekty mogą być różne w przypadku gdy określony ród dysponuje ekskluzywnymi jednostkami. Całość cechuje prostota, co też czyni grę nieco bardziej przystępną dla początkujących strategów. W Oriental Empires nikt nie prowadzi nas za rękę. Większość mechanik jest krótko i konkretnie opisana i tylko od nas zależy, czy połączymy wszystkie czynniki w spójną i korzystną dla rozwoju naszego imperium całość. Niejednokrotnie musimy zatrzymać się na chwilę i zastanowić czy podejmowane przez nas działania przełożą się na zamierzone rezultaty. Sprawia to, że początek gry jest dosyć trudny, ale już po kilku godzinach wszystko staje się jasne.
Jak na strategię przystało, nasze działania nie pozostają bez odzewu na arenie międzynarodowej. Twórcy zaserwowali nam dosyć uproszczony system dyplomacji, który w połączeniu z chaotycznie działającym AI przywódców raz przyprawia nas o zdumienie, a innym razem wywołuje ironiczny uśmiech. Dodatkowo trzeba podkreślić, że o żadnej długofalowej współpracy z innymi nacjami nie ma mowy. Włodarze konkurencyjnych rodów z rozmysłem złamią wszelkie porozumienia czy sojusze, jeśli poczują, że jesteśmy osłabieni. Warto mieć też na uwadze fakt, że inne rody wezmą cię na celownik, gdy tylko wysuniesz się na prowadzenie w rankingu zwycięzców. Jeśli założysz koszulkę lidera, to momentalnie musisz stanąć do walki na trzech lub czterech frontach, a wysoki koszt utrzymania wielu jednostek i wznoszenia budynków powstrzymuje rozwój na kilkadziesiąt tur – wystarczająco długo, żeby twoje pretensje do cesarskiego tronu przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Trudno tutaj mieć to za złe przywódcom innych rodów, bo ich celem zawsze jest zwycięstwo i chętnie wmanewrują cię w każdy układ, który pozwoli im osiągnąć przewagę, ale można mieć pretensje do twórców, gdy oddziały jednej nacji bezczelnie przechodzą obok miast dwóch wrogich im frakcji, by podejść pod twoje granice i wypowiedzieć ci wojnę.
Skoro zbliżyliśmy się do tematu wojen, to trzeba podkreślić jedno — wbrew temu, co mogliśmy oglądać na materiałach promocyjnych, Oriental Empires pod tym względem z serią Total War niewiele wspólnego. No może poza liczbą jednostek, które pojawiają się na ekranie podczas bitew. Starcia w grze miejscami wyglądają widowiskowo, ale podczas nich nie mamy żadnej kontroli nad swoimi oddziałami. Przed walką możemy wybrać dla nich jedną z taktyk, która co najgorsze też nie zawsze jest respektowana. W efekcie widzimy, jak nasz oddział z niewyjaśnionych przyczyn dzieli się na dwie grupy (pomimo takich samych rozkazów dla wszystkich). Jedna grupa wychodzi z natarciem, podczas gdy druga przez całą walkę stacjonuje na sąsiednim heksagonie, przyglądając się, jak ich pobratymcy wycinani są w pień. Trudno nie mieć przy tym wrażenia, że wynik starć jest czysto losowy, szczególnie gdy twój broniący osady i dysponujący przewagą liczebną garnizon znika z powierzchni ziemi pod naporem zdecydowanie słabszych oddziałów, których członkowie wbrew logice potrafią uśmiercić piętnastu twoich piechurów, tracąc przy tym tylko jednego.
Trzeba jednak oddać twórcom, że udało im się wprowadzić nieco dynamiki w bataliach, głównie za sprawą faktu, że w przeciwieństwie do innych strategii 4X nie musimy czekać na werbunek niezbędnych oddziałów. W każdej chwili możemy powołać do życia określoną ilość jednostek, a następnie je rozwiązać i powołać ponownie. Jest o tyle istotne, że wszystkie formacje obciążają nasz budżet i przy dłuższej kampanii mogą doprowadzić nas na skraj bankructwa. Przy czym powołanie większości jednostek jest całkowicie darmowe. Wszystko to sprawia, że możemy żonglować oddziałami i nieustannie zmieniać kształt armii, gdyż żaden z nich nie jest przypisany do konkretnego dowódcy i z łatwością może być zastąpiony. Wróg zbliża się do twoich granic? Żaden problem. Wystaw natychmiast potężny garnizon, który powstrzyma natarcie. Zawarłeś pokój? Rozwiąż większość jednostek, żeby ustabilizować finanse imperium. Prostota i wygoda.
Technicznie produkcja stoi na wysokim poziomie zarówno pod kątem oprawy wizualnej, jak i dźwięków. Twórcy postanowili szczegółowo odwzorować cechy charakterystyczne terenu i lokalną infrastrukturę jednocześnie nie ujmując nic każdej, nawet pojedynczej jednostce. Nie obyło się jednak bez błędów, te najczęściej powiązane są z animacjami wojowników i dostrzegamy je jedynie, gdy pokusimy się o obserwowanie starcia przy sporym przybliżeniu. Miejscami zdarzały się też problemy z interfejsem, ale nie było to nic, co szczególnie wpłynęłoby na jakość rozgrywki czy jej odbiór. Klimatyczna ścieżka dźwiękowa nieustannie akompaniuje nasze imperialistyczne dążenia, a poprawna lokalizacja nie pozostawia złudzeń co do znaczenia i zastosowania poszczególnych mechanik rozgrywki.
Jeśli znasz Tao rodziny Sun, to w Oriental Empires nie zrobisz z niego zbyt dużego użytku. Strategia 4X od Shining Pixel Studios z pewnością bardziej przypadnie do gustu fanom serii Civilization, gdzie planowanie tryumfuje nad działaniem. Wielbiciele produkcji studia Creative Assembly też znajdą tu coś dla siebie, ale na pewno nie bitwy z epickim rozmachem, nawet pomimo rozmiarów starć. Oriental Empires wnosi delikatny powiew świeżości, gdyż twórcy postanowili wyplenić mozolne mikro zarządzanie na rzecz globalnych i szybkich decyzji, pozbywając się jednocześnie wielu bolączek gatunku i nadając rozgrywce ciekawą dynamikę.
Na końcową ocenę wpływa jednak sposób podejścia do działań militarnych – jako dowódcy chcemy bezpośredniej kontroli albo przewagi popartej konkretnymi liczbami i statystykami, która umocni nas w podejmowanych decyzjach i nada im sens. Jednakże podczas dłuższych sesji chaotyczne działanie naszych jednostek będzie frustrować, bo nie można oprzeć się wrażeniu, że automat ma ostateczny głos wbrew wszelkiej logice. Mimo tego dopracowanie techniczne, sposób wykonania i nieprzewidywalny rozwój wydarzeń w każdym scenariuszu czyni grę godną polecenia.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!