Kodowanie popkultury: świąteczne tradycje

Łukasz Wiśniewski
2017/12/23 20:30

Nieważne, czy obchodzicie święta religijnie czy rodzinnie - jakieś elementy świątecznych tradycji pewnie są obecne. Spróbujmy odkodować te kluczowe...

Czy nam się to podoba, czy nie, wiele z elementów, które nierozłącznie kojarzą się z nadchodzącymi świętami, powstało na zderzeniu elementów tradycyjnych z kulturą masową. Popkultura na to do siebie, że da się ją nakarmić wszystkim. W tym wypadku efektem jest to, że mamy wszędzie renifera Rudolfa, jowialnego Mikołaja, no i co roku w kolejnej produkcji filmowej ktoś musi uratować Święta. W grach MMO pojawiają się specjalne wydarzenia, pasujące do świata przedstawionego jak pięść do nosa. Popkulturowe seriale wypączkowują specjalne odcinki… Oczywiście najwięcej tego jest u anglosasów, tu na wschodzie Europy, świętom Bożego Narodzenia towarzyszy sporo lokalnych polskich tradycji. Tyle, że najważniejsza z nich nie jest wcale polska, a na dodatek nie są to tradycje zbyt dawne…

Kodowanie popkultury: świąteczne tradycje

Z tradycją jest bowiem tak, że odruchowo rozumiemy, iż mowa o czymś odwiecznym, w zasadzie pradawnym. To straszna pułapka na nieostrożnych twórców, którzy odruchowo umieszczają “tradycyjne” elementy w dawnych wiekach, nie zastanawiając się, czy mają do tego prawo. Ogólnie to, jaki świat zastaliśmy, zaczynając go badać zmysłami, a potem analizować coraz bardziej rozwijającym się mózgiem, bardzo skutecznie nas programuje. Kodowanie to jest kluczowe dla istnienia w społeczności, w której przyszło nam żyć. O tym, jak wielkie ma to znaczenie dla twórców, jak pęta nie tylko ich sposób myślenia, ale nawet uniemożliwia co ambitniejszym wyrwanie się z pułapki można napisać sporo. Zapewne powrócę do tematu w którymś z przyszłych felietonów, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś.

Dziś bowiem mamy okres świąteczny i świąteczne tradycje, które, jeśli być czepliwym, ledwie na to miano zasługują. Zapewne gdzieś obok was stoi teraz udekorowana choinka. To chyba oczywiste, bo to tradycyjne polskie drzewko świąteczne. Tyle, że w miarę powszechnym zwyczaj ten stał się w Polsce zaledwie wiek temu. Zresztą ogólnie ta tradycja ma nieco ponad pięć wieków. To cztery razy mniej lat, niż dzieli nas od daty, gdy - zgodnie z religiami chrześcijańskimi - na świat zstąpił syn boży. Daty, której rocznicę obchodzimy “tradycyjnie” przy choince. Nic w tym strasznego i złego. Mimo upowszechnienia się pisma, kluczowym elementem tworzącym nasz ogląd świata jest coś, co ma korzenie zbliżone do tradycji ustnej. To, co zapamiętaliśmy z dzieciństwa jest wyznacznikiem tego “jak powinno być” - a wspiera to wiedza zaczerpnięta od rodziców i dziadków. Nasza empiryczna “pamięć” ma efektywny zakres zaledwie trzech pokoleń, wliczając nasze. Książki nie da się dopytać o szczegóły, dziadka tak. W ten sposób macamy więc przeszłość, definiujemy to, co tradycyjne.

Ponieważ do takiego międzypokoleniowego wydobywania danych potrzeby jest w pełni rozwinięty odbiorca i źródło, które ma wciąż dobrą pamięć, w większości przypadków najdalszym ogniwem są dziadkowie. Czyli efektywnie możemy sondować przeszłość do pół wieku wstecz. Jasne, zdarza się rodzina, w której kolejne pokolenia powoływano na świat młodo, a także ludzie, którzy po dziewięćdziesiątce mają pamięć jak brzytwa. Dalej jednak z pół wieku przesunęliśmy się do trzech czwartych (wspomnienia dziadka czy babci w pełni sensowne są dla wnuka-badacza jedynie od momentu, gdy nestorzy byli już w miarę dojrzali). To bardzo niewiele w skali istnienia Polski, że o chrześcijaństwie nie wspomnę. Nic więc dziwnego, że choinka jest już postrzegana jako żelazna tradycja - dziadkowie pamiętają ją z dzieciństwa! Choć gdybyśmy zapytali dziadków, którzy urodzili się na wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej, to jest spora szansa, że drzewka by nie pamiętali (jeszcze do tego wrócę).

GramTV przedstawia:

Choinka do Polski dotarła bowiem z Niemiec, w okresie zaborów (no dobra, Hanza przywlokła ją wcześniej do Gdańska, ale to było lokalne zjawisko) i była… elementem germanizacji. Aby przypodobać się zaborcy, niektórzy arystokraci stawiali w salonach drzewka, potem mieszanie. Siłą rzeczy nie było to dobrze postrzegane przez środowiska patriotyczne. Tak samo zresztą, jak wcześniej katolicy bronili się w Niemczech przed tym zwyczajem, by podkreślić odmienność od protestantów. Tak, jeżeli chcemy szukać źródła popularności choinki, to dochodzimy do Marcina Lutra, który w tym lokalnym alzackim obyczaju znalazł wsparcie dla promowanego przez siebie obchodzenia Bożego Narodzenia w domowym zaciszu. Jak widzicie, prawda daleka jest od tego, co mamy zakodowane w zbiorowej świadomości. Bo zbiorowe, ogólnopolskie postrzeganie tradycji to suma pamięci babć i dziadków.

Szturm choinek na ziemie Lecha i Piasta zakończył się w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ostatnimi redutami obrony były wschodnie województwa - tam jeszcze trafiały się w prasie artykuły o tym, jak nowa moda ruguje polskie tradycje, że wstyd i ogólnie biada nam, bo tracimy część tożsamości. Tak, to było niecały wiek temu. W 1945 roku choinki mogły zaś odtrąbić zwycięstwo, bo wrogie im w II Rzeczypospolitej ziemie wylądowały poza granicami kraju. Niby stalinowska władza kombinowała z podstawieniem w miejsce choinki bożonarodzeniowej jej wersji noworocznej, ale to niewiele zmieniło jak widać. Zapytajcie zresztą dziadków, czy w słusznie minionym ustroju był z tym problem. Komunie za to zawdzięczamy wybicie się karpia na pierwsze miejsce na wigilijnym stole. Jasne, bywał i dawniej w menu, ale upowszechnienie tej ryby jest wynikiem niedoborów powojennych. W 1947 minister przemysłu Hilary Minc postawił na masową hodowlę karpi. W ramach akcji Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce dowożono je żywe, bo brakowało samochodów-chłodni. Ponieważ zaś jest to wspomnienie z dzieciństwa naszych dziadków, postrzegamy to jako tradycję, choć kupowanie żywej ryby nie ma dziś najmniejszego sensu.

Jak widać, wielkie tradycje świąteczne pochodzą w najlepszym wypadku z XIX, o ile nie wręcz z połowy XX wieku. Jak wyjaśniłem, nie ma się temu co dziwić. Podobnie jest w krajach muzułmańskich z burkami u kobiet, postrzeganymi jako pradawna tradycja, a wprowadzonymi na dobre przez fundamentalistów jakoś w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia. Jasne, na obszarach pustynnych pełne zakrycie ciała to konieczność, ale jeszcze kilka lat temu, podczas nagrywania materiałów filmowych z cyklu Misja Afryka widzieliśmy w zagubionych na pustyni osadach osiadłych beduinów kobiety w strojach owszem szczelnych, ale kwiecistych, nie czarnych. Zresztą poniżej zamieszczam fotografię strojów kobiecych z północnej Afryki, bardziej zasługujących na miano tradycyjnych, której autorem jest Mohamed al-Theeb.

Nie ma się więc co ciskać, gdy nowe obyczaje zakorzeniają się w naszym kraju. Halloween czy Walentynki raczej nie odbiorą nam tożsamości narodowej. Po prostu kody kulturowe się zmienią. Tak jak niemiecka, protestancka choinka stała się nieodłączną częścią polskich katolickich obchodów Bożego Narodzenia, a komunistyczny karp królem stołu wigilijnego, w imię którego warto toczyć boje w sklepach. To, że Mikołaj nie wygląda już jak Gwiazdorz, bo jest dziełem działu marketingu koncernu Coca-Cola, przemielonym w trybach popkulturowych żaren, też chyba nie szkodzi dzieciom. Czas biegnie, a my mamy pamięć trzech pokoleń. Taką samą, mimo rozwoju sieci, będą miały nasze wnuki, chyba, że uda nam się scyfryzować przed śmiercią i być interaktywnym źródłem wiedzy dla dużo odleglejszych pokoleń...

Komentarze
10
Lucas_the_Great
Redaktor
Autor
06/01/2018 23:21
Dnia 24.12.2017 o 13:50, staniuk napisał:

 

Czy z dzisiejszego "kodowania popkultury" jesteś bardziej zadowolony? /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" />

Lucas_the_Great
Redaktor
Autor
06/01/2018 23:21
Dnia 24.12.2017 o 13:50, staniuk napisał:

 

Czy z dzisiejszego "kodowania popkultury" jesteś bardziej zadowolony? /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" />

Lucas_the_Great
Redaktor
Autor
25/12/2017 23:36
Rozumiem, że lata zajmowania się grami stają się monotonne, a Wasze felietony to forma odskoczni aby uniknąć wypalenia. Fajnie, że chcecie pisać o innych sprawach i dobrze widzieć, że Wasze zainteresowania wykraczają poza krzesło/kanapę  oraz komputer/konsolę. Chciałoby by Waszym leitmotivem były gry względem kultury, a nie kultura niekiedy stykająca się z grami. Tak czy owak: powodzenia i wesołych świąt!

To też nie do końca tak, bo redakcja działała jakoś tak trzeci rok, gdy zaczęliśmy pisać o filmach, książkach etc. Czyli 3/4 naszego "żywota" zajmujemy się w pewnym stopniu szeroko pojętą popkulturą. Gry nie są samotną wyspą, stanowią cześć kultury, czerpią z niej na razie więcej, niż same wnoszą, ale to też się zmienia. Spokojnie, gry zawsze będą miały większość naszej uwagi. Wesołej reszty świąt również :)




Trwa Wczytywanie