Botoks jest bez dwóch zdań najgorszym filmem, który widziałem w ubiegłym roku, co jest niemałym osiągnięciem, biorąc pod uwagę, że konkurował z takimi tytanami kinowego badziewia, jak Death Note czy Transformers: Ostatni rycerz. Produkcja Patryka Vegi cierpiała nie tylko z powodu fatalnego scenariusza, drętwych żartów czy sztucznych, bezmyślnie epatujących przekleństwami dialogów. Największym grzechem Botoksu było pokazanie skrajnie zakłamanego obrazu świata polskiej medycyny, gdzie każdy lekarz jest na pasku Big Pharmy, ratownicy bynajmniej nie są zainteresowani ratowaniem pacjentów, a przerywanie ciąży pokazane zostało z pogwałceniem wszystkich zasad biologii i logiki.
Jeśli ktoś sądził, że serialowy Botoks opowie zupełnie nową historię, czeka go spore rozczarowanie. Pierwszy odcinek potwierdził moje przypuszczenia, że Patryk Vega wykonał wiedźmiński manewr Marka Brodzkiego. Na czym on polega? Filmowy Wiedźmin z 2001 roku tak naprawdę był zmontowany z wyemitowanego rok później serialu, co oczywiście nie przełożyło się pozytywnie na jakość produktu końcowego. Nie inaczej jest w wypadku Botoksu: sam film wyglądał, jakby po stole montażowym przebiegło stado bawołów. Wątki przeplatały się bez ładu i składu, całość nie sprawiała wrażenie niczego więcej niż zbitku luźno jedynie powiązanych ze sobą epizodów. Pierwszy odcinek serialu prezentuje już zupełnie inny obraz: tutaj kolejne sceny wynikają z poprzednich, wszystko ma ręce i nogi. Efekt końcowy jest co najwyżej poprawny, ale to i tak wielki krok do przodu względem tego, co mogliśmy zobaczyć w kinie.
Filmowy Botoks scena po scenie epatował szokującymi, czasami odrażającymi scenami. Pierwszy odcinek serialu bynajmniej nie odstaje od tego, co mogliśmy zobaczyć w kinie. W swojej recenzji zwróciłem uwagę, że mężczyźni w filmie Patryka Vegi są jednoznacznie pokazywani jako potwory. Tym razem pretekstem jest historia Marka, transpłciowego pielęgniarza, który zostaje zgwałcony przez swojego znajomego z pracy, a gwałt ten jest pokazany jeszcze dosadniej, niż te, które mogliśmy zobaczyć w kinie. Taki wątek mógłby mieć rację bytu – przemoc seksualna to temat, który szczególnie dotyka osoby transpłciowe - statystyki mówią, że prawie połowa z nich pada ofiarą napaści na tym tle. Jednak Vega pokazuje przemoc seksualną z zerową subtelnością i kompletnie bez zrozumienia tematu, nie ustrzegając się victim blamingu (jedna z bohaterek ruga Marka słowami “dałeś się wyruchać facetowi?!”). Reżyser pokazuje odważne tematy, ale robi to w absolutnie bezmyślny sposób, nic przy tym nie wnosząc.
Jest tylko gorzej również w kwestii dialogów. Kinowy Botoks nie patyczkował się z uszami widzów, ale serial próbuje już od pierwszej sceny przebić wszystko, co pokazano wcześniej. Odcinek zaczyna się bowiem od monologu kilkulatki, która bawiąc się lalki wkłada im w usta takie kwestie, jak “I co kurwa szmato teraz? I chuj kurwa, mam na ciebie wyjebane”. Trudno mi powiedzieć, jaki miał być zamierzony efekt tej sceny, osobiście byłem po prostu zażenowany.
Pełnometrażowy Botoks był filmem obraźliwie wręcz złym, z ekranu szerokim potokiem lała się pogarda dla widzów, twórcy filmu świadomie zdawali się wciskać widzom produkt wybrakowany, który nie przestrzega nawet podstawowych prawideł sztuki filmowej. Serial wydaje się być ogromnym krokiem naprzód – Botoks na małym ekranie to wciąż zła produkcja, ale już nie obraźliwie zła, nie czuję się jako widz opluty przez twórców.
Jednak w tym wszystkim zaczynam czuć swego rodzaju podziw dla Patryki Vegi wymieszany równocześnie z odrazą. To jest niesamowite, że stał się on na swój sposób midasem ery polskiego kapitalizmu. Jego dotyk nie jest w stanie zmienić wszystkiego w złoto, ale udało mu się raz sprzedać badziew, jakim jest Botoks ponad dwóm milionom widzów, a teraz z powodzeniem sprzedaje go po raz kolejny, tylko w innym opakowaniu.
Botoks to serial dla Ciebie, jeśli:
- lubisz horrory osadzone w szpitalach, jak na przykład grę Sanitarium z 1999 roku;
- zagrywasz się w Surgeon Simulator, bo jarają Cię niekompetentni lekarze
- Twoje ulubione gry to Tony Hawk's Pro Skater 5, Aliens: Colonial Marines czy Detektyw Rutkowski is Back!, bo uwielbiasz torturowanie samego siebie popkulturowymi odrzutami.