To przyzwoita produkcja, niepozbawiona pewnego uroku, aczkolwiek brakuje jej pazura na to, żeby się wybić.
To przyzwoita produkcja, niepozbawiona pewnego uroku, aczkolwiek brakuje jej pazura na to, żeby się wybić.
Przechadzając się po ulicach miast, a może na którejś z nadmorskich promenad w wysokim sezonie letnim, na pewno natknęliście się na grupki tancerzy, którzy regularnie rozstawiają swój sprzęt, na który w minimalnej wersji składają się boombox i kawałek kartonu. Część z nich po prostu chce się spotkać i potańczyć, inni zbierają drobne od przechodniów, zapewne w poszukiwaniu budżetu na letnie eskapady. Tak czy inaczej, nie uwierzę że ich wygibasy nie robiły na Was wrażenia. Kto nie chciał kręcić się na głowie, stawać na rękach czy wyrzucać i łapać nogi w najdziwniejszych pozycjach? Większości z nas nigdy nie będzie to dane – do takich wygibańców trzeba mieć odpowiedni charakter, a żeby prezentować się na ulicy, dodatkowo osobowość sceniczną. No, ale zawsze możemy zagrać we Floor Kids.
Gra jest wariacją na temat „klasycznych” gier muzycznych z wplecionym freestyle’owym duchem tańca ulicznego. Musimy więc trzymać się zasadniczego rytmu, co sprowadza się do wykonywania ruchów, kroków i ustawiania pozycji w zależności od głównej linii melodycznej. Dla ułatwienia na górze ekranu znajduje się pulsujący pasek. Każdy utwór do którego tańczymy dzieli się na segmenty: mamy freestyle, następnie musimy wystukać rytm zgodnie z widocznymi na ekranie zapisami, a ostatecznie uderzać jak szaleni w przyciski, starając się nabić jak najwięcej punktów. Takich cykli są zazwyczaj dwa w jednym utworze.
Żebyśmy się przypadkiem nie nudzili, publiczność może zażądać konkretnej figury czy rodzaju akrobacji. Do naszej dyspozycji zostaje początkowy oddany jeden tancerz, do którego z czasem dołącza kolejnych siedmiu. Wszyscy z biegiem zabawy dostają do dyspozycji nowe ruchy - możemy przypisać je pod poszczególne przyciski. Dosyć szybko możemy zacząć działać, nie jesteśmy też ograniczeni w żaden sposób co do naszego stylu tańca – ma być improwizacja, więc jest improwizacja, zgodnie z duchem subkultury ulicznych tancerzy. To nie Guitar Hero, w którym musimy dokładnie odwzorowywać zaplanowane już przez twórców ruchy.
Sam taniec jest dosyć skomplikowany. Na mechanikę składa się kilka różnych stref – zwykłe tuptanie, pląsy w parterze, pozy i kręcenie się (wybaczcie brak profesjonalnego nazewnictwa). Gra od razu nas informuje, że absolutnie wymaga kontrolera i nie dziwię się. Nie wyobrażam sobie przeniesienia tego skomplikowanego mechanizmu na klawiaturę. Zabawa wymaga od gracza dużej świadomości w planowaniu ruchów, jak również dosyć dobrej pamięci – niejednokrotnie czułem się wręcz przytłoczony ilością możliwości, a to wszystko zanim jeszcze zacząłem eksperymentować ze zmianami ruchów przypisanych do odpowiednich przycisków i kombinacji. Trochę szkoda, że gra aż tak szybko rzuca nas na głęboką wodę. Przydałby się nieco dłuższy samouczek, a może nawet stopniowe odblokowywanie wszystkich możliwości.
Nasze pląsy będziemy wykonywać w ośmiu różnych miejscówkach: od metra, przez galerię sztuki współczesnej, aż po miejsce szczytu pokojowego. Wizualnie odbiegają od siebie, jednak nie na tyle znacząco, żeby robiło mi jakąkolwiek różnicę to gdzie akurat tańczę. Możliwe, że byłem zbytnio skupiony na tym co akurat wyczyniał.
Uwagę na pewno należy zwrócić na specyficzną oprawę, przywodzącą na myśl komiksy publikowane w sieci. Chociaż daleko mi od zachwytów, bo tego rodzaju kreska przesadnie mnie nie „grzeje”, tak docenić muszę ilość pracy, którą ewidentnie włożono w rozrysowanie wszystkich elementów, plansz i animacji. Zaskoczeniem jest dla mnie natomiast ścieżka dźwiękowa – ponad czterdzieści różnych utworów, z których przesłuchałem większość i odniosłem wrażenie, że ani jedna nie wpadła mi w ucho. To wielki problem w przypadku gry muzycznej.
Będę zupełnie szczery i walnę prosto z mostu – Floor Kids w żadnym momencie jakoś specjalnie mnie nie porwało. Ot, poklikałem, powywijałem nóżkami, porobiłem szpagaty, aczkolwiek po odejściu od komputera zupełnie nie miałem ochoty na więcej. Powtarzalność piosenek i płaska mechanika kampanii, opierająca się wyłącznie na coraz to lepszym tańczeniu, zbieraniu „gwiazdek” za występy i brnięciu przez kolejne utwory i lokacje to za mało. Co gorsza Floor Kids ma tryb dla dwóch osób, ale tylko lokalny. Wielka szkoda, bo gra aż prosi się o multiplayer z prawdziwego zdarzenia.
Floor Kids to jedna z tych gier, które określam mianem „niepotrzebnych”. Przesadziłbym, gdybym pisał o „niewypale”, bo to sugerowałoby, że jest to produkcja źle wykonana, że deweloper źle wykonał swoją pracę, a tak przecież nie jest. Zwyczajnie trzeba powiedzieć, że nie każdy pomysł chwyta, że nie zawsze wystarcza zaparcia, aby dodać coś ekstra, co wyniesie dany tytuł ponad konkurencję, nie zawsze producentowi musi się poszczęścić. Nie oznacza to, że robota została źle wykonana. Z drugiej stronie nie oznacza to również, że musicie Floor Kids kupować.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!