Po uruchomieniu RAD skupiamy się wyłącznie na fenomenalnym głosie narratora, który czyta nawet tytuł gry czy też poszczególne elementy w menu. Wchodząc w „opcje” możecie być pewni, że usłyszycie z głośników niesamowicie klimatyczne „options”, dlatego też zamiast grać, przejrzycie wszystkie ustawienia, jakie ma do zaoferowania recenzowana produkcja. Na szczęście jednak świetnie dobrana postać narratora to nie jedyna rzecz, która udała się ekipie mającej na swoim koncie Psychonauts, Brutal Legend, Broken Age, Stacking i wiele, wiele innych gier.
Można uznać, że studio Double Fine Productions nie wysiliło się podczas tworzenia fabuły do RAD, bo ta opowiada o ratowaniu świata. Taki jest oczywiście nasz cel, ale warto zaznaczyć, że akcja rozgrywa się w cyberpunkowym uniwersum inspirowanym latami osiemdziesiątymi poprzedniego stulecia (spodziewajcie się licznych odniesień do tamtego okresu!), gdzie miała miejsce nie jedna, lecz dwie apokalipsy. O tym, że nadejdzie pierwsza było wiadomo dużo wcześniej niż doszło do tragedii, ale mieszkańcy nie przygotowali się odpowiednio do nadchodzącej katastrofy. Jakie musiało być ich zdziwienie, gdy po czasie sytuacja się powtórzyła. A przecież nic dwa razy się nie zdarza, prawda?
RAD jest izometrycznym hack’n’slashem, w którym chwytamy za kij bejsbolowy i staramy się przetrwać w nieprzyjaznym środowisku. Jako że mamy tutaj do czynienia z przedstawicielem gatunku rogue-like, śmierć jest nieodłącznym elementem zabawy. Trafiamy na radioaktywne pustkowia zwiane Ugorem, w związku z czym, podobnie jak w Czarnobylu, jesteśmy narażeni na zabójcze promieniowanie, a o poziomie zatrucia informuje nas stopniowo zapełniający się pasek widoczny na górze ekranu. Obok znajdziemy również serduszka, które wskazują poziom naszego zdrowia, ale w tym miejscu warto dodać, że istnieje możliwość dzielenia ich na części, co nie jest wyłącznie sztuką dla sztuki. Takie rozwiązanie sprawia, że lepiej gospodarujemy przedmiotami regenerującymi energię życiową bohatera, bo niektóre z nich odnawiają właśnie całe serce, inne połowę lub nawet jedną trzecią.
Choć na naszych barkach spoczywa przywrócenie dawnego porządku, świat gry w RAD i tak jest wystarczająco kolorowy. Może nie aż tak jak w Far Cry: New Dawn, ale mimo wszystko zauważamy, że autorzy zastosowali bogatą paletę barw, w efekcie czego lokacje są naprawdę różnorodne, dopracowane i – co najważniejsze – bardzo klimatyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że cały czas trzeba mieć się na baczności, bo poza wrogami na naszej drodze pojawią się także wszelakie pułapki, nie wspominając już o miejscach, do których najlepiej nie podchodzić. A może jednak nie powinniśmy ich unikać? System rozwoju bohatera przewiduje bowiem jego mutowanie. Mutacje są przyznawane losowo, co z kolei sprawia, że nie mamy większego wpływu na to, jakie umiejętności będziemy posiadać. Mimo wszystko jednak same zdolności należą do wyjątkowo ciekawych, bowiem nie ma w RAD nic lepszego niż rzucanie w przeciwników ręką-bumerangiem czy też pozostawianie po sobie płynu zatruwającego wrogów. Nie chcąc zbyt wiele zdradzać dodam, że w grze da się również latać…
Poza możliwością eksplorowania otwartych przestrzeni na „świeżym” powietrzu, w RAD zapuścimy się także pod ziemię, by zwiedzać pogrążone w ciemnościach lochy. W obu przypadkach nie obejdzie się bez szukania artefaktów oraz kaset magnetofonowych będących odpowiednikami pieniędzy oraz dyskietek, czyli tak naprawdę kluczy umożliwiających zyskanie dostępu do zablokowanych wcześniej miejscówek. Rozgrywka opiera się na zaledwie kilku filarach, o których już wspomniałem wcześniej, ale nie nudzi ani przez chwilę, bo Double Fine Productions stawia na różnorodność oponentów, zdolności czy też właśnie lokacji.
Jedyną wadą RAD są mutacje. Nie same w sobie, bo oferują naprawdę różnorodne talenty, ale system ich przyznawania pozostawia sporo do życzenia. Bardzo często dochodzi bowiem do sytuacji, w których gra odblokowuje nam niezbyt przydatne umiejętności, w efekcie czego giniemy zbyt szybko i zbyt często. Taki mechanizm potrafi doprowadzić do frustracji, ale nawet pomimo tego kiepskiego rozwiązania ciężko było mi odpuścić swoją przygodę z RAD, bo Double Fine Productions znowu pokazało, że zna się na tworzeniu wciągających gier jak mało kto.
RAD nie jest grą w żadnym stopniu rewolucyjną, ale na pewno bardzo przemyślaną i angażującą. Testowałem ją początkowo na Xbox One, a później na Switchu i muszę przyznać, że idealnie nadaje się na zarówno krótsze, jak i dłuższe sesje zarówno w trybie stacjonarnym, jak i poza domem. System walki jest bardzo dopracowany, starcia z bossami może nie należą do szczególnie wymagających, ale potrafią sprawić mnóstwo frajdy, a elementy rogue-lite’a zbalansowano tak, że ostatecznie nie giniemy zbyt często (no chyba że mamy niefart i zdobywamy kiepskie mutacje). A jeśli już dochodzi do śmierci to zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę daje nam ona więcej korzyści niż strat, chociaż warto pamiętać, że po zgonie musimy powtarzać sporą część mapy…
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!