To nie jest recenzja gry!
UWAGA! W tym artykule oceniamy wyłącznie jakość konwersji Horizon: Zero Dawn na PC. Jeśli chcecie poznać naszą opinię na temat gry, musicie przeczytać recenzję Horizon: Zero Dawn na PlayStation 4, którą opublikowaliśmy w 2017 roku.
Death Stranding, Horizon: Zero Dawn… Co następne?
Po ponad trzech latach od premiery na PlayStation 4 jedna z najlepszych gier ostatnich lat trafiła na PC. Mowa o Horizon: Zero Dawn, które – wydawać by się mogło – że będzie dostępne wyłącznie na platformie Sony, lecz z czasem ogłoszono plany wydania tytułu również w wersji na komputery osobiste. To nie pierwsza gra z taką historią, bowiem właściciele blaszaków nie muszą już kupować PlayStation 4, by zagrać w Death Stranding, Heavy Rain czy Detroit: Become Human. Nie wiadomo jednak, czy jeszcze jakąkolwiek inną wyśmienitą grę z konsoli ósmej generacji firmy Sony czeka podobny los (może Bloodborne?), więc skupmy się na tym, jak przygody Aloy wypadają na komputerze.
Pierwsze wrażenie? Nienajlepsze
Horizon: Zero Dawn, jak na grę, która oferuje wyłącznie tryb dla pojedynczego gracza, waży naprawdę sporo, bo nieco ponad 70 gigabajtów. Co prawda w zestawie dostępne jest także oficjalne rozszerzenie The Frozen Wilds, ale mimo wszystko nadal trzeba być przygotowanym na ściągnięcie sporej liczby danych. Na tym jednak nie koniec, bowiem po pierwszym uruchomieniu dzieła studia Guerilla Games trzeba uzbroić się w cierpliwość, oglądając ekran jak poniżej i czekając kilkanaście minut na pierwsze załadowanie tytułu. Przeprowadzana jest najpewniej instalacja, ale gra w żaden sposób nas o tym nie informuje. Wspominam o tym nie dlatego, byście po prostu byli przygotowani – wiele osób kupi bowiem Horizon: Zero Dawn na PC przez Steam, by sprawdzić, jak gra działa na ich sprzęcie. W razie czego można ją przecież oddać po niecałych dwóch godzinach, ale w przypadku tego tytułu na testy mamy trochę mniej czasu, bo gra traktuje instalację jak rozgrywkę, więc od momentu włączenia Horizon: Zero Dawn na PC „nabijamy” to 120 minut. Warto o tym pamiętać.
Na czym graliśmy?
AMD Ryzen 5 2600, ASUS Radeon RX Vega 56X OC 8 GB (sterowniki Adrenalin 2020 Edition 20.7.2 Optional) i 8 GB pamięci operacyjnej to konfiguracja, na której testowałem Horizon: Zero Dawn – Complete Edition. Pierwszy kontakt z dziełem studia Guerilla Games na PC nie należał do przyjemnych, bowiem gra wyświetliła początkowy filmik, który przycinał się w losowych momentach, by ostatecznie – najzwyczajniej w świecie – doprowadzić do zamknięcia aplikacji. Towarzyszył temu komunikat mówiący o tym, że zabrakło pamięci w systemie. Druga próba była już udana, ale stwierdziłem, że nie obędzie się bez wizyty w menu i „pogrzebaniu” w opcjach głównie ze względu na niedostateczną ilość pamięci operacyjnej. Ostatecznie, po wykonaniu kilku benchmarków (odpowiednie narzędzie wbudowano w grę), zdecydowałem się na zabawę w domyślnych (zwanych tu oryginalnymi) ustawieniach graficznych. Grając w rozdzielczości 1920 na 1080 pikseli mogłem cieszyć się 60 klatkami na sekundę, chociaż zdarzały się sytuacje, w których Horizon: Zero Dawn generowało ich nieco mniej, ale raczej nie wpływało to na komfort zabawy. Skoro już o FPS-ach mowa, to można oczywiście zablokować grę na określonym pułapie lub całkowicie odblokować framerate.
To wciąż piękna gra!
Ktoś mógłby pomyśleć, że konieczność „zjechania” do średnich detali sprawi, że Horizon: Zero Dawn – Complete Edition będzie wyglądać przeciętnie, ale nic bardziej mylnego. To wciąż przepiękna, momentami wręcz olśniewająca gra. Piękne krajobrazy, szczegółowe modele postaci, wygląd maszyn… Wszystko to naprawdę robi robotę. Nie jest jednak idealnie, bo mimika twarzy odrobinę niedomaga, a czasami zdarza się, że tekstury doczytują się na naszych oczach. Na szczęście takie „atrakcje” Horizon: Zero Dawn – Complete Edition serwuje nam bardzo rzadko, więc możemy skupić się na tym, by regularnie wciskać przycisk odpowiedzialny za tworzenie screenshotów, a następnie wybierać, który widoczek ustawimy sobie na tapetę.
Czy da się grać na klawiaturze i myszce?
Ci, którzy preferują rozgrywkę na komputerze przy użyciu klawiatury i myszy mogą śmiało zainwestować w Horizon: Zero Dawn - Complete Edition, bowiem przyciski na tych kontrolerach rozmieszczono naprawdę dobrze, a nawet jeśli nie do końca będzie nam odpowiadało sterowanie zaproponowane przez twórców, to możemy dostosować klawiszologię do własnych preferencji w menu głównym. Taka sama opcja jest możliwa również w przypadku zabawy z wykorzystaniem gamepada (grałem na tym od Xboxa), chociaż muszę przyznać, że wciąż nie mogę przyzwyczaić się do sprintu po wciśnięciu lewej gałki analogowej. Ktoś powie – to sobie zmień, ale w sumie nie widzę żadnej ciekawej alternatywy, więc pozostałem przy tym ustawieniu.
Już przed premierą wiadomo było, że Horizon: Zero Dawn – Complete Edition będzie wspierać monitory ultrapanoramiczne. Możemy sami zdecydować, w jakich proporcjach ma być wyświetlany obraz lub wybrać tryb automatyczny – wówczas gra sama zadecyduje, jaką opcję wybrać najlepiej, by na ekranie nie pojawiały się irytujące, czarne prostokąty.
Trochę za drogo
Komputerowa wersja Horizon: Zero Dawn – Complete Edition zadebiutuje w najbliższy piątek, 7 sierpnia, w cenie 169 złotych. Sporo, jak na ponad trzyletnią grę, którą można wyrwać na PlayStation 4 za kilkadziesiąt PLN. Warto dodać, że zarówno „podstawka”, jak i dodatek mają pełną polską wersję językową. W moim odczuciu dubbing wypada o niebo lepiej niż angielskie głosy, ale to już kwestia indywidualnych preferencji. Mimo wszystko zachęcam do sprawdzenia rodzimej lokalizacji.
Co zagrało, a co nie?
Horizon: Zero Dawn – Complete Edition na PC wypada dobrze, ale odnoszę wrażenie, że gra mogłaby być lepiej zoptymalizowana. Niemalże spełniam rekomendowane wymagania sprzętowe, a i tak muszę grać na średnich detalach, co nie gwarantuje mi stałych 60 klatek na sekundę w rozdzielczości Full HD. Niewykluczone, że sytuację naprawi któraś z nadchodzących aktualizacji, ale na ten moment to jedyny bardzo poważny zarzut wobec komputerowej wersji przygód Aloy. Chciałbym również, by całość ważyła mniej i nie wymagała ode mnie wpatrywania się w pasek postępu instalacji (?) przy pierwszym uruchomieniu. Jeśli miałbym natomiast kupować grę prywatnie, to zastanowiłbym się, czy warto skoro PlayStation 4 stoi pod telewizorem, a edycja konsolowa jest dostępna w znacznie niższej cenie.